niedziela, 13 października 2013

"Tonight, I’ll be crooked..."




"Jesteś takim pięknym, niewinnym stworzeniem. Z roztargnieniem łapiesz każdy oddech, biegniesz w stronę przyszłości. Coraz rzadziej masz czas by usiąść, zjeść porządny posiłek czy porozmawiać z ukochaną osobą. Gnasz do przodu, niczym ostatni z głupców starasz się łapać te krótkie chwile szczęścia. Jesteś taki śmieszny. Życie, które tak kochasz ulatuje z ciebie z każdym oddechem, a świat, który pozostawiasz za sobą, podnosi krzyk rozpaczy ilekroć dociera do niego, ile zła mu wyrządziłeś. Ale twoja dusza nadal pachnie tak samo kusząco. Zawsze, gdy na ciebie spojrzę, mam ochotę zamknąć cię w moich ramionach i nie puszczać, dopóki to wszystko się nie skończy. Dopóki nie wylądujesz gdzieś w rowie, ze zmiażdżoną czaszką, rozprutym brzuchem. Szmaciana lalka, której żywot właśnie dobiegł końca - własnie tym będziesz, gdy po ciebie przyjdę. Zawsze jestem przy Tobie, niczym wierny pies spoglądam na ciebie, wyśmiewam twoje starania i z podnieceniem oglądam twoje upadki. Obserwuje cię z każdego kąta, zza zasłonki od prysznica, siedzę na krześle naprzeciw łowiąc każde Twoje słowo. Tak naprawdę nigdy nie jesteś sam, pamiętaj. Podążam za tobą, niczym cień, którego nie możesz dostrzec. To ja jestem twym potworem spod łóżka, to ja jestem tą marą, przed którą uciekałeś w swoich dziecięcych snach. I choć z czasem zapomniałeś o moim istnieniu, bo przecież przed tobą młodość, potem dom, rodzina, którą pragniesz założyć, chociaż obraz końca został wyrzucony przez ciebie gdzieś na margines, ja nigdy nie zapomnę. Każda dusza ma swój specyficzny zapach. Ja pamiętam je wszystkie. Gdy się narodziłeś, z radością nauczyłem się rozpoznawać Twój zapach. I potrafię odnaleźć cię, gdziekolwiek będziesz. Tak, czuję, że domyślasz się. Że może kiedyś, kątem oka dostrzeżesz mnie tuż za swoimi plecami. Ten archetyp, który jest w tobie zapisany, czasem mówi ci, że istnieje ktoś taki jak ja. Ciemna postać z szafy, wyciągająca do ciebie ręce, gdy śpisz spokojnie. Książę Ciemności, Wysłannik Śmierci, Żniwiarz Dusz. Lecz póki nie pozwolisz, by głos w twojej głowie wygrał tę głupią walkę, którą toczysz co wieczór, będę dalej czekał, aż przyjdzie twój ostatni dzień. Będę kładł się obok ciebie każdej nocy i ze spokojem spoglądał na twe uśpione oblicze. Będę oddychał wprost do Twego ucha, a ty, nieświadomy mojej obecności, po raz kolejny rozpłaczesz się na filmie. Ah, gdybym tylko mógł otrzeć łzy w kącikach Twoich oczu…

Ale nie bój się. Już wkrótce się zobaczymy. Gdy będziesz leżał wykrzywiony na stercie śmieci, przyjdę po ciebie. Uniosę twoje wątłe ciało, założę obroże na twą duszę i zaniosę ją, gdzie jej miejsce. A ty z przerażeniem będziesz błagał mnie o jeszcze jeden dzień, bo przecież tyle rzeczy pragniesz zrobić. A Śmierć, która przyjdzie, nie będzie boleć. Śmierć jest nadzwyczaj delikatna i słodkim pocałunkiem raczy każde dziecko, które oddaje w jej ramiona. A ja będę stał tuż za nią i z szaleńczym uśmiechem na ustach powiem ci "Słodkich snów".

Czekaj na mnie. Obiecuję, że przyjdę."




Harold Lee
ur. 13.01.83 r.
zm. 28.12. 103 r.
Żniwiarz Dusz
Arogant, Wariat, Zagubione Dziecko, Zbzikowany Kapelusznik

~~ Księga Osobowości ~~ Tysiąc Twarzy Harolda ~~ Pokój pełen marzeń~~  Ci, o których pamięta ~~

[ Karta poprawiona (19.10),  dopieszczona, ale i tak będę zmieniać. Taka wada... Jeśli ktoś ma ochotę poczytać jaki to jest pan Lee, zapraszam do Księgi Osobowości. Gdzie indziej są takie małe duperelki o Haro. Galerii ani powiązań póki co nie ma, ale może z czasem... A wszystko to, by ogólnej KP nie zaśmiecać, o! XD] 





72 komentarze:

  1. [Hah, witam w pokręconym mieście i miłej zabawy życzę.]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Ja również witam w Tenne. Mam nadzieję, że i Ty i Harold się zaaklimatyzujecie. C: ] | Code

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam i o wątek pytam. Mufin chętnie się z Nim zapozna >D]
    Cyryl

    OdpowiedzUsuń
  4. [Pomysł? Pomyśle przybywaj... Mufin siedzi w mafii, Twój teoretycznie nie siedzi w niczym :D Banalnie bo banalnie, ale Cyryl często siedzi i zapija smutki jak i problemy. Od czasu do czasu nawet i Kolba o tym nie wie(jego przyjaciel). Wygląda trochę smutno i żałośnie ale bezbronny nie jest ale do bitki chętny >D Mogą się nawet pobić jeśli zaczepki słowne nie wystarczą >D]
    Mufin

    OdpowiedzUsuń
  5. [Ano banshee, bo takowego na blogu nie zauważyłam. A skoro Harold jest Żniwiarzem Dusz, to Las'sair mogła go, no nie wiem jak to powiedzieć, wyczuć? Podczas jednej ze swoich obłąkańczych wypraw po psychiatryku? Co ty na to? A może jakieś inne, lepsze pomysły?]

    Las'sair

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Cóż mnie z Harrym kojarzą się bardziej Chimery (Za dużo Magicznych Zwierząt i jak je znaleźć), a pomysł na zrobienie CzłekoMantykory przyszedł mi do głowy gdy grałam w Heroes of Might and Magic III i walczyłam właśnie z tymi stworzeniami. Wątek z chęcią przyjmuję i się tylko pytam o pomysły!]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Dobra, to zaczynam :)]

    Las'sair siedziała i tępo wpatrywała się w ścienę. Biała powierzchnia cała była zapisana bezsensownymi zdaniami, jej myślami, często obłąkańczymi, takimi, których nikt nie chciał i nie potrafił zrozumieć. Większość z nich dotyczyła śmierci, czyli tego, z czym kojarzono jej osobę. Niespełna zmysłów banshee, która nie powinna nawet rozróżnić śmierci od narodzin. Tak o niej mówiono.
    Podniosła się z białego łóżka, sprężyny zaskrzypiały głośno, jakby z ulgą, że zdjęto z nich ten ciężar. Powłócząc po ziemi nogami, podeszła do białych drzwi i złapała za białą klamkę. W szpitalu wszystko było białe, jakoby ten kolor kojarzyc się miał ze szczęściem i nadzieją. Według samej 'Sair wyglądało to bardzo głupio.
    Lekarz, który zazwyczaj siedział pod jej drzwiami, spał w najlepsze. Las'sair uśmiechnęła się do siebie, a w jej oczach dało sie dostrzedz szaleńcze błyski. Cicho przeszła obok mężczyzny w białej jak śnieg szacie i ruszyła dalej.
    Mijała kolejne białe drzwi, z białymi łóżkami i pacjentami w białych szatach. Czasami 'Sair nie mogła sobie przypomnieć jak wyglądają inne kolory. Cięgle widywała tylko biel i biel... i czerń. Ale nic więcej.
    Nagle jej umysł wysłał jej impuls, ostrzeżenie, że coś tu jest. Ciało dziewczyny napręzyło się, palce wyprostowały i zginały gwałtownie, a leżąca obok waza z kwiatami spadła na podłogę i stłukła się na maleńkie kawałeczki. Lekko pochyliła się do przodu, gotowa odeprzeć nieprzyjaciela, którym był każdy w psychiatryku.
    Zza rogu wyłonił się chłopak. Był młody, ubrany w jasnoniebieski sweter i ciemne spodnie. Sama nie wiedziała czy dobrze nazwała te kolory, ale nie obchodziło ją to. Momentalnie się rozluźniła.
    Chłopak chyba jej nie dostrzegł, wśród wszechogarniającej bieli. Podszedł bliżej, przystanął przy jednych drzwiach. A wtedy Las'sair poczuła jego zapach.
    Chłopak pachniał śmiercią.

    Las'sair

    OdpowiedzUsuń
  8. [Nie martw się. Jest nas grających w "Hirołsy" jeszcze trochę. Łuhuhu, jak na mnie pomysł dobry. Już zaczynam My Lady ;) Co to tego Miasteczka Salem... To nie mam pojęcia XD.]

    Dla Anyone czas płynął zaskakująco szybko za ladą jego własnego, ukochanego sklepu z antykami, można by rzec że błyskawicznie. Uwielbiał widok tych starych przedmiotów: Różnorodnych waz i naczyń, biżuterii, figurek, starych zegarów z kukułką, które były tak roztrojone iż godzinę dwunastą wybijały o kilka godzin za wcześnie lub za późno, a nawet książek i pergaminów.
    Nawet nie zauważył kiedy minęło to kilkanaście godzin od otwarcia i nadeszła pora zamknięcia. Z cichym westchnieniem skończył przeglądanie towaru i wyszedł ze sklepu, żegnany tylko cichym dzwoneczkiem przy drzwiach.
    Z kieszeni wygrzebał pęk kluczy i bez problemu znalazł dwa odpowiednie klucze do obu zamków w sklepie.
    Właśnie zamknął "na drugi raz" drugi zamek gdy wyczuł za sobą czyjąś obecność.
    Z niewiarygodnym spokojem obrócił się.
    - Przepraszam, ale już zamknięte. W celu zakupów zapraszamy jutro od godziny ósmej rano.- oznajmił z lodowatym spokojem.

    [Wybacz za takie krótkie zaczęcie... I beznadziejne.]

    OdpowiedzUsuń
  9. Jescord uwielbiał tych aroganckich spóźnialskich, którzy twierdzili iż wszystko potrwa tylko chwilę. Myśleli, że skoro on jest "tylko człowiekiem" to nie jest w stanie im odmówić...
    - Przykro mi, ale zasady to zasady.- powiedział poprawiając lekko swój płaszcz i uśmiechnął się lekko.- Niech pan sobie wyobrazi, że dla mnie jest ważne teraz pójście do domu i zjedzenie kolacji.- dodał. Może i nie był wyrozumiały, ale musiał w końcu oddzielać czas pracy i prywatny, nie mógł przecież siedzieć dwadzieścia cztery godziny na dobę w sklepie, nawet jeśli uwielbiał w nim przebywać.
    Młodzieniec wciągnął powietrze starając wyczuć się zapach swego aktualnego rozmówcy, w końcu gdyby coś temu panu strzeliło do łba i jakimś sposobem włamał się do środka i chciał coś ukraść musiał mieć możliwość wytropienia go...
    - Tak więc zapraszam jutro o ósmej rano. Z całą pewnością wtedy z chęcią sprzedam panu to, po co pan do mnie przybył.- oznajmił jeszcze, czekając aż ten zrezygnowany odejdzie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie poruszył się nawet o jeden krok kiedy ten przybliżył się do niego... Nie bał się tego typu zastraszania, w końcu nie był tylko człowiekiem...
    - Proszę o zwracanie się do mnie z szacunkiem. Z tego co wiem nie przeszliśmy na "TY- oznajmił patrząc mu prosto w oczy.
    Mógłby mu otworzyć ten sklep i sprzedać to co ten chciał ze sporym zyskiem ale... Nie znosił braku kultury. A Ci zawsze się do niego z kulturą nie odnosili. Wystarczyło by jedno szczere "Proszę"...
    - I proszę się ode mnie odsunąć, narusza Pan moją przestrzeń osobistą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Uśmiechnął teraz się w niezwykle uroczy sposób, przez co wyglądał trochę niczym mały chłopczyk.
    - No i jesteś pierwszą osobą dla której chyba złamię swojej zasady.- powiedział i zębami zdjął rękawiczkę z prawej dłoni, po czym wyjął klucze i otworzył oba zamki.
    - Witam w moich skromnych progach.- powiedział i wszedł do sklepu znów słysząc dzwoneczek.- Proszę wybrać co panu się podoba i zapraszam do lady.- dodał idąc w jej kierunku chowając klucze do kieszeni.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Witam i ja także! >D Ja wielbię za chińczyka~ I za żniwiarza dusz także~ Może wątek? c: Pomysł zawsze się znajdzie: Luca jest wszędobylski. Więc podaj tylko miejsce, a zapewne tam będzie. c:]
    Luca

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaśmiał się w chłodny sposób i spojrzał na niego.
    - Błagam, niech pan się do mnie nie uśmiecha w sposób jakby pan mówił "Proszę mi wybaczyć, ale dzisiaj umrzesz" bo zaczynam się bać.- stwierdził i ruszył w przeciwną stronę do odpowiedniego, oszklonego regału za którym ułożone były zegarki idealnie wyczyszczone i ułożone, z poprzyczepianymi etykietkami na których widniały dosyć wysokie ceny.
    - Jaki ma być to zegarek? Z kukułką, na łańcuszku, czy na przegub ręki? Niestety nie jestem medium i nie wiem jaki denat miał zegarek.- oznajmił otwierając ostrożnie szklane drzwiczki.- No, oprócz tego że z pewnością był stary.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Jestem jak najbardziej za! Ta boczna uliczka mnie zachęciła xD Tylko że nie mam jeszcze na nią pomysłu. Ale zawsze się coś wymyśli – daj mi góra pięć minut >D A w tym czasie spokojnie możesz zacząć >D]
    Luca

    OdpowiedzUsuń
  15. [Oj tam od razu z premedytacją~]
    Uwielbiał siadać i wpatrywać się w nocne niebo. Co prawda lepiej było to robić na pustym polu. I nie w momencie gdy czekało się, aż trochę się wywietrzeje. Pił strasznie rzadko, więc to jedno piwo trochę zachwiało jego układem motorycznym. Już nawet dosyć doszedł do siebie. Ale chciał jeszcze trochę posiedzieć i powpatrywać się w niebo z delikatnym uśmiechem.
    Nagle poczuł iż ktoś się wywala. I to dokładniej wywala się o jego nogi. Uśmiechnął się przepraszająco i spojrzał zielonymi tęczówkami na dosyć osobliwą postać. Odezwał się melodyjnym głosem.
    - Ah, wybacz! Nie spodziewałem się iż ktokolwiek będzie tędy przechodził o tak później godzinie. Jeszcze raz, proszę o wybaczenie. – obdarzył go ciepłym uśmiechem, powoli wstając. Potwierdził swoją teorię iż może już spokojnie stać, nie zarywając głową w beton. Pomógł wstać tajemniczej postaci, po prawdzie starając się jak najmniej kolibać na boki. Delikatnie się skłonił, prawie wręcz dygnął. Obdarzył chłopaka niezwykle ciepłym uśmiechem, zamykając jednocześnie oczy.
    - Jeszcze raz, najmocniej przepraszam~ - stał miejscu i czekał aż chłopak odejdzie. Tak, chce usiąść na nowo. Chyba jednak się przecenił i jeszcze trochę posiedzi, tak dla świętego spokoju.
    Luca

    OdpowiedzUsuń
  16. Słuchał dokładnie opisu zegarka. Rzeczywiście miał aż dwa takie zegarki w swoim asortymencie... A nie była to rzecz zwykła i normalna... Wyjął oba i przyjrzał im się w słabym świetle sklepowej lampy, by po chwili schować jeden z nich.
    - Nic dziwnego, że dusza tak bardzo chce tego zegarka aby przejść na drugą stronę.- powoli ruszył w kierunku lady.- Jest to bardzo dobrze wykonany zegarek, wykonywany ręcznie i tylko na zamówienie. Bardzo wytrzymały przechodzący w rodzinach z pokolenia na pokolenie. Nie zostało ich mimo wszystko zbyt wiele.- skończył i wyjął spod lady pudełeczko, szary papier, sznurek i jakąś księgę z długopisem.
    Zegarek bez problemu zapakował, by następnie otworzyć księgę na ostatnim wpisie i zapisać coś.
    - Tu jest cena zegarka. Proszę o pieniądze i podpis.- uśmiechnął się podsuwając mu książkę.

    OdpowiedzUsuń
  17. (Dzieki za przywitanie i ladnie prosze o wateczek ;D )

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  18. [Więc tak, mogą się przypadkiem spotkać w barze, albo np. gdy Ignis będzie próbować czegoś nowego z ogniem i coś/kogoś przypadkiem podpali.. W sumie to nawet nie mam pomysłu. Może tobie coś do głowy przychodzi?]

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  19. [No, no... Chcę wątek! *,* Ja wymyślam, ty zaczynasz, może być? ^^ Ale nie obiecuję nie wiadomo jakich pomysłów - poniedziałek wykańcza :<]

    Volfie.

    OdpowiedzUsuń
  20. [A mogę na ciebie to zwalić? Była bym wdzięczna i pustostany mi odpowiadają ^.- ]

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  21. [No dobra, ale ja już mówiłam, nie obiecuję nie wiadomo czego ;P
    1) Jakiś bar albo coś w tym guście.
    2) (Nawiązując do powyższego) upijają się i rano budzą w jednym łóżku z tekstem "Co ja tu robię, do cholery?!"
    I to byłoby na tyle xD]

    Volfie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Dobrze pamiętam czas kiedy doskonale panowałam nad swoją mocą i ogniem. Ah tak mogłam zrobić z nim co zechcę. Władałam nim, paliłam, niszczyłam i siałam spustoszenie. Dlatego teraz to wszystko staje się jeszcze bardziej frustrujące. Wystarczyło, że ktoś mnie zdenerwował, albo rozśmieszył i bum! Wszystko wokoło stawało w płomieniach, włącznie ze mną. A jestem wybuchową osóbką, która często ulega obciążeniu psychicznemu co wcale nie ułatwia bycie demonem w ludzkiej postaci. Dobrze, ze feniks tak często nie wychodzi na wierzch... Tak więc w nie zawsze udanych próbach nauczenia się panowania nad samą sobą w ostatnim czasie bardzo często przychodzę tutaj. Pustostany to idealne miejsce do takich rzeczy. Mnóstwo rupieci na których można ćwiczyć, zero innych żywych dusz, które wścibsko podglądałyby moje poczynania. Stanęłam w jakiejś tam odległości od starego samochodu, który nie wiem jakim cudem się tu znalazł i skupiłam na nim całą swoją uwagę. Czułam jak energia oraz ciepło zaczynają wibrować wokół mnie. Uchyliłam powieki, a moje ręce oplatały płomienie. Uśmiechnęłam się pod nosem ciesząc się z tego małego sukcesu. Gdy usłyszałam męski głos rozejrzałam się nerwowo wokoło, a ogień zapłoną mocniej. Wykonałam gest jakby strzepując coś z rąk, a płomień zgasł.
    -Może zgłosisz się na ochotnika!- Rzuciłam w przestrzeń. Jego głos nie był przyjemny, wręcz ociekał sarkazmem. Wzięłam głębszy oddech by uspokoić się. Nie lubiłam gdy ktoś się ze mnie nabijał nie wiedząc nawet jak to jest.

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  23. Niewyraźnie wymamrotane „dzięki” potrafiło naprawdę poprawić humor, czy też zapomnieć o zaistniałej przed chwilą sytuacji. Miał nadzieję iż na tym krótkim i dosadnym słowie, zakończy się to niezbyt przyjemne wydarzenie. Miał dobry słuch, poniekąd nawet słysząc co się dzieje przecznicę dalej, więc usłyszenie mruknięcia mężczyzny nie stanowiło dla jego przytępionych zmysłów, najmniejszego problemu. Czyli na pewno nie był człowiekiem, a mógł być wampirem. Jeśli tak, to raczej za długo w jednym kawałku sobie nie posiedzi. Mimo takiej informacji, jego serce nadal biło tym samym leniwym tempem. Rzadko cokolwiek potrafiło wyprowadzić go z równowagi, a tym bardziej taka uwaga na aktualny stan jego osoby. Potaknął głową, delikatnie przymykając oczy. Mimo wszystko i tak delikatnie się uśmiechał.
    - Zgadza się. Pachnę pijanym kundlem. Więc jeśli aż tak bardzo to Tobie przeszkadza, możesz już spokojnie iść.
    Oparł się o ścianę. Nie usiądzie teraz. Tym bardziej iż nie wie kim jest mężczyzna. A raczej „czym”. Przejechał dłonią po swojej rudej czuprynie, na moment zagryzając dolną wargę. Musiał trochę szybciej wytrzeźwieć, pobudzić się do wydzielania adrenaliny, albo zacząć ostrzej myśleć. Gdyby to w jego wypadku było takie proste i wystarczyło by przywołać jakieś straszne wspomnienie. Jedyna rzecz jakiej się boi, jest teraz daleko po za zasięgiem istnienia.
    Spojrzał zielonymi tęczówkami na mężczyznę który teraz się uśmiechał. Jakaś nowa moda? Wyzwanie? Przetarł swoją twarz, czekając teraz na pytania, atak, obelgi albo co tam jeszcze… Właściwie na cokolwiek. Przyglądał się mu z delikatnym uśmiechem. W tym tygodniu, nic bardziej nie będzie mogło go zezłościć czy też przybić, jak sprawa z której powodu poszedł się napić.

    Luca

    OdpowiedzUsuń
  24. [Hah XD
    Gdzie? - nie wiem... załóżmy, że nad barem są pokoje XD
    Co? - no to już wiesz - upijają się i lądują jakimś cudem w łóżku :D
    Jak? - za magiczną sprawą alkoholu.
    Dlaczego? - j.w.
    U kogo? - patrz: Gdzie?
    XDD]

    Volfie

    OdpowiedzUsuń
  25. Przewróciłam oczami i skrzyżowałam ręce na piersi mierząc go uważnym spojrzeniem. Mimo, iż jako tako znam go dopiero od jakiś pięciu minut już zaczyna mnie irytować tą swoją wyniosłą pewnością siebie. Prychnęłam, gdy skomentował moje próby.
    -Kiedyś mogłam spalić wszystko samą myślą.- Mruknęłam.- W tym...-wskazałam siebie od góry do dołu.- jest wiele ograniczeń.- Bąknęłam. Zaczynam się przyzwyczajać, ale to i tak dziwne, a najgorsze jest to, że nie wiem jak to odkręcić. Uniosłam rękę przed siebie i zaczęłam powoli rozwijać palce z pięści, a na ich koniuszkach pojawiały się małe płomienie jak na świeczce. Westchnęłam i zdmuchnęłam je.- Jestem demonem ognia, feniksem zwij to sobie jak chcesz, a ty niby czym jesteś?- Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego z ciekawością. Zdecydowanie wolałam wiedzieć kto przede mną stoi.

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  26. Ewidentnie za dużo wypiłam. Tsak. Powinnam przestać pić po osiemnastej, bo potem nie mam umiaru. Jeszcze w dobrym towarzystwie, które zeszłej nocy wyraźnie dopisywało.
    Teraz - kiedy poczułam, że słońce leniwie muskało moje plecy - niespiesznie zaczęłam podnosić powieki. Przesunęłam dłonią po materiale, i nagle się rozbudziłam. Raz: nie byłam sama. Dwa: nic nie pamiętałam. Trzy: gdzie ja, do jasnej cholery, byłam?
    Spojrzałam na chłopaka, który ręką trącił mnie w ramię.
    - Ale tu jest wygodnie. - mruknęłam w sprzeciwie, ale zaraz się podniosłam, owijając materiałem. Nie miałam pojęcia dlaczego ja tu byłam, dlaczego on tu był. Alkohol rzecz magiczna...
    Potarłam pulsujące skronie i rozejrzałam się za swoimi rzeczami.

    Volfie.

    OdpowiedzUsuń
  27. [ Przepraszam za nie odpisywanie ale, miałam tyle nauki na ten tydzień że nie dałam rady]

    Uśmiechnął się do niego niezwykle ciepło i łagodnie, dokładnie w taki sam sposób w jaki uśmiechał się do niego jego ojciec, nim ten parszywy mag porwał go z jego rodzinnego domu, jednocześnie wytrzymują swój płaszcz niewidzialnego pyłu... Był to już swoisty odruch, który wyrobił się u niego podczas oznaczania się często mocno zakurzonymi antykami.
    - Nie ma pan za co dziękować, zawsze pomagam tym którzy potrafią powiedzieć "proszę".- wyznał, przyglądając mu się spokojnie, zupełnie jakby go badał.
    - Niech pan jeszcze chwilę poczeka...- poprosił po czym ruszył do tabletki z
    Zegarkami. Wyjął coś z niej, chwilę się temu przyglądał i po chwili wrócił z tym do swego klienta.
    - Dostałam ją od pewnego wampira który twierdził że jest zepsuta...- zaczął pokazując niewielką klepsydrę na złotym łańcuszku. Jej piasek który był krwiście czerwony był teraz całkiem przesypany.-... Albowiem piasek nie przesypywał się... do czasu. Pewnego dnia rano zaczął. Tego samego dnia na michał oczach zakołkowano go... Tę klepsydrę ponoć stworzył mag który chciał wiedzieć kiedy umrze... mi ona nie jest potrzebna. Proszę ją wziąć... na koszt firmy.

    OdpowiedzUsuń
  28. [ja również się witam ;) jakas chetka na watek? ]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  29. [OMG! Tak, zacznę witanie od wgapiania się w ekran z niedowierzaniem! Jak tylko zobaczyłam Smoka, to musiałam zakłócić twój spokój i trochę ci tu poprzeszkadzać. Składam podanie o wątek, nie ważne ile biurokracji mnie to czeka. Ja wiem, że Harold to kochał i przyjaźnił się z kimś wiele wieków temu, ale liczę, że uda nam się sklecić ciekawe powiązanie! :)]

    Kai Avila

    OdpowiedzUsuń
  30. [Och, naprawdę? Więc ktoś jeszcze kocha Yumę? Bogowie święci, cieszę się jak głupia! W każdym razie, mnie do szczęścia wystarczy już, że mam Harolda, wiesz? I nie ważne, jak bardzo zdzieli mnie za to po głowie, oficjalnie duszę go z miłości. Powiązanie musi być fajne, muszą się znać. Co powiesz na przyjaźń? Oboje są trudni w obyciu, ale przecież nikt nie mówi, że te relacje skłaniają ich do jakich altruistycznych zachowań. Będą akceptować się takimi, jakimi są. Harold może wyśmiewać Kaia za jego działalność w organizacji i pilnowanie bezpieczeństwa w miasteczku, a Kai po raz setny prosiłby go, żeby trochę sporządniał, bo jak tak dalej pójdzie to znowu go gdzieś zamknął. I chociaż na pierwszy rzut oka nie wygląda na to, to panowie przepadają za sobą, bardzo.]

    Kai Avila

    OdpowiedzUsuń
  31. [To genialnie! Właśnie takie stosunki są najciekawsze. Kai, swoją drogą, jest Harolda przeciwieństwem, bo cechuje go kalkulacyjny umysł i perfekcyjne opanowanie, chociaż także ubogość w okazywaniu emocji, toteż już widzę jego minę, gdy Lee coś odwinie :D Pewnie będzie podejmował próby sprowadzenia przyjaciela na ziemie, niekoniecznie skutecznie. Um, hym, lubię ciekawe wątki, więc co powiesz na to:

    a) Kai'owi podoba się jedna dziewczyna, zaprosił ją gdzieś na randkę i nagle zjawia się Harold na doczepkę i zaczyna być sobą.

    b) Harold i Kai mogą polować na jakiegoś cmentarnego ducha, bo Harold się uparł, że widział bardzo ciekawą zjawę i koniecznie muszą to zbadać.

    c) Um, i najdziwniejszy pomysł ze wszystkich - jakieś pod miastowe ruiny, które wspólnie badają.

    To tyle z moich pomysłów :)]

    OdpowiedzUsuń
  32. [Mein Gott... Wątek chętnie, ale nie mam pomysłu jak zacząć z wariatem:D]

    OdpowiedzUsuń
  33. [Och, czuje, że to on będzie genialny <3 To jedziemy z tym koksem]

    Elisa Wainer miała piękne błękitne oczy i burzę rudych włosów, które zawsze wyglądały na nieuczesane, ale w tym tkwił właśnie ich osobliwy urok. Kiedy się uśmiechała uwidaczniała w policzku mały dołeczek, który działał na facetów z siłą atomowego wrażenia. I, chociaż z pozoru była właścicielką przeciętnej urody, jej nietuzinkowa osobowość pozwalała jej na powodzenie u płci przeciwnej.
    Kai Avila nie był wyjątkiem.
    Spodobała mu się już pierwszego dnia, gdy stawiła się w pracy w roli uśmiechniętej sekretarki. Znalazłszy się pod rozrywającym bębenki wrzaskiem cholerycznego szefa, na koniec dnia wylądowała w schowku na szczotki cała zalana łzami, z uroczystą przysięgą, że prace rzuca i to natychmiast! Pewnie tak by zrobiła, gdyby Kai nie miał naturalnego talentu zjawiać się zawsz tam, gdzie może coś zdziałać. Słysząc dochodzące ze schowka szlochy, przez następną, bitą godzinę obejmował Elise ramieniem i tłumaczył, jak dziecku, że to dopiero pierwszy dzień, że w końcu się przyzwyczai, iż humory szefa najlepiej puszczać drugim uchem.
    Tak zaczęła się ta znajomość. Rozwijała się dość szybko, co pozwoliło obojgu umówić się na randkę już po pierwszym tygodniu. Kai nigdy nie doświadczył stanu zakochania, toteż nie bardzo orientował się w swoich uczuciach, ale chciał Elisie dochodzić w każdym względzie, a pod koniec wieczoru wspomnieć randkę jako udaną.
    Czas spędzali w uroczej knajpce, stylizowanej na weneckie klimaty. Wszędobylskie, palące się świecie nadawały miejscu romantyczny nastrój. Chłopak przeczesał nerwowo grzywkę i, z wypracowanym do perfekcji ruchem, odsunął swej damie krzesło, co przyjęła z rumieńcem na twarzy i nieznacznym uśmiechem.
    Na razie wszystko szło pomyślnie.


    Kai Avila

    OdpowiedzUsuń
  34. Westchnął cicho i delikatnie odłożył klepsydrę na ladę, patrząc na nią z niesamowicie mocnym uczuciem: Dokładnie takim samym jakim patrzą się na swych ukochanych panny młode w dniu ślubu przed ołtarzem. Był to wzrok pełen zachwytu, miłości i entuzjazmu... Takim wzrokiem panicz Jescord obdarzał wszystkie swoje towary. On wyczuwał ich magię: Magię ich historii, przeszłości. Fascynowało go to ile istnień one widziały, jakie historie mogłyby opowiedzieć gdyby mogły mówić... Chociaż, Anyone umiał czytać ich z nich ich historię i przeznaczenie z samego ich wyglądu, było to rzadka umiejętność wśród handlarzy antykami. Wielu z nich nie potrafiło nawet odróżnić oryginału od falsyfikatu... Głupcy.
    - Rozumiem. Szczerze powiedziawszy tylko głupiec chciałby przechytrzyć samą śmierć... Ona każdego złapie. Dlatego nie warto przed nią uciekać.- posłał mu radosne spojrzenie.- Kiedy nadejdzie mój czas przyjmę tę wiadomość ze spokojem, a tego kto po mnie przyjdzie przywitam z otwartymi ramionami niczym dobrego przyjaciela... Tak sądzę, ale nie wiem, jak to wyjdzie kiedy przyjdzie mi umierać. Każdy w takiej chwili pewnie panikuje.- zaśmiał się melodyjnie.
    Może nasza Mantykora w ludzkim ciele miała dziwne poglądy na temat wszystkiego, ale musiał być inny, nienormalny... Bo normalność była nudna i szara.
    - Kawa? No dobrze. Zna pan może jakąś kawiarnię? Rzadko wychodzę "na miasto", więc w sumie nie zna takich miejsc...

    OdpowiedzUsuń
  35. [Przeciętny Anioł ma dwa metry wzrostu, nigdy poniżej, zawsze wzwyż, ale bez przesady. Do trzech metrów nie dochodzą. Kai ma jakieś dwa metry pięć. Gdzieś koło tego. Jest wysoki, nie da się ukryć :) Hah, może Harolda brać na plecy <3]

    Czując zakleszczające się na ramionach palce Harolda, zastygł w bezruchu. Chociaż zawładnęły nim emocje irytacji i gniewu, prawdę mówiąc, zdziwił się nie wiele. Z Lee spędził dość życia, by wyrobić sobie o chłopaku solidne pojęcie, czego się po nim spodziewać. Na ogół, miliony razy przymierzał się do ogołocenia Blondyna ze skóry, ale ostatecznie kończyło się rozgrzeszeniem. Nie wiedział czemu, nie umiał długo chować urazy do tego typa, jakby pod wpływem jego spojrzenia stawał się bezwolny jak lalka. To nie oznaczało jednak, że w tej chwili życzył sobie, aby działo się to wszystko.
    Zatem, odwrócił się w jego stronę z morderczym spojrzeniem, z dodatkiem sztucznie miłego uśmiechu.
    — Harold? A ty tu czego?
    — Harold? Tak ci na imię? — Elisa spojrzała z zaciekawieniem na niespodziewanego gościa i instynktownie sięgnęła po kieliszek wina, jakby świadoma, że należy teraz skryć za czymkolwiek własne emocje.

    OdpowiedzUsuń
  36. Słysząc jego pozytywne wyrażenia o śmierci uśmiechnął się.
    - Skoro Pani Śmierć jest taka cudowna... Nie czuję się godzien by kiedykolwiek stanąć osobiście przed jej obliczem. Przed żniwiarzami owszem... Ale przed majestatem śmierci nie mam odwagi.- stwierdził i poprawił lekko swój czarny szalik.- I nie jest to strach przed nią ani moja niechęć do umierania bo na każdego z nas czeka koniec nieustalony przez nas samych... Jesteśmy tylko pionkami na szachownicy losu i mimo iż możemy swymi czynami jakimi figurami będziemy nie możemy zdecydować kiedy nadejdzie czas by chronić tej najcenniejszej figury: Króla.- westchnął i schował przekazane mu pieniądze do księgi i schował ją pod ladę.
    - Szczerze powiedziawszy... Mi bez różnicy z czego będę pił. Stać mnie i na taką kawę w plastiku jak i na taką w filiżankach.- Anyone często ubierał garniury: Wielu jego klientów byli zamożni i zapraszali go co jakiś czas na kolacje do nich do domu.
    - Anyone Jescord. Miło mi Ciebie poznać.- dodał z lekkim ukłonem po czym ruszył do wyjścia. Gdy byli za zewnątrz zamknął drzwi na oba zamki.- W sumie... Niedaleko chyba jest jakaś kawiarnia. Czasem mijam ją gdy wracam do domu.- oznajmił nagle i wolnym tempem ruszył w odpowiednią stronę.

    OdpowiedzUsuń
  37. Zachichotał spokojnie, sam chowając dłonie do kieszeni płaszcza.
    - Jeśli któreś z was do mnie przyjdzie z takim uśmiechem, w taki sposób... No cóż. Nie ręczę za swoją drugą naturę... Nie lubi być poskramiana.- powiedział w niezwykle tajemniczy sposób. Ale nic nie mógł poradzić, że w jego ciele żyją w pewnym sensie dwie dusze zszyste nieudolnie w jedno. Był pewien: Ten który go dorwie, powinien dostać premię za "double kill'a".
    Cóż, nie należał do żadnej z ras, był eksperyentalną hybrydą, która w ogóle nigdy nie miała prawa istnieć. W końcu natura nie mogła by stworzyć takiej bestii.
    Nie chciał go wykorzystać, ani sytuacji jaka powstała. Nie był tego typu człowiekiem... A raczej istotą.
    Kiedy ten go wyprzedził po prostu ponownie się zaśmiał się i wyrównał się z nim.
    - Tak, ja stawiam. I tak dużo straciłeś pieniędzy na ten zegarek. Jestem Ci w sumie to winien.- ozajmił łagodnie.
    Spokojnie kopnął kamień i spojrzał na niego ostrożnie, analizując go. Jaką on mógł być figurą? Zapewne dowie się tego podczas ich rozmowy... Tak. Napewno się dowie

    OdpowiedzUsuń
  38. Zrobiłam tylko nieme "łał" na jego jakże dostojne przedstawienie. Skromniutki... Na jego pierwsze słowa przewróciłam tylko oczami. Gdy chłopak rozsiadł się na nieco zdewastowanym fotelu ja usiadłam po turecku na ziemi spoglądając na niego świdrującym spojrzeniem. No co? W końcu żniwiarza dusz jeszcze nie spotkałam! Może jestem demonem, ale młodym...
    -Za nim się w to wcisnęłam doskonale panowałam nad swoimi umiejętnościami.- Odpowiedziałam przenosząc wzrok na ścianę, na której pojawiła się pleśń. Wzięłam w dłoń jakiś kamień i położyłam go na otwartej ręce. Skupiłam się na nim, a po chwili rozgrzałam go do czerwoności.- Nie wiem dla czego teraz to jest takie trudne.- Mruknęłam.

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  39. Uniósł lekko brew do góry widząc to jego spojrzenie po czym zaśmiał się ponownie.
    - Nieee... Raczej nie wyrywał bym oczu ani nie odcinał głowy.- wyznał wzruszając ramionami. Znając jego "drugą połowę" to raczej pożarła by w całości...- Ale spokojnie, postaram się tej drugiej naturze przemówić do rozsądku, nie będziecie mieli straty w ludziach przeze mnie.- dodał.
    - Widzisz, moja robota jest spokojna, nie tracę i mnóstwo zarabiam... Przenieś się do antyków, będziesz miał lepiej.- zażartował i spojrzał w niebo.
    Gdy zatrzymali się przed drzwiami kawiarni westchnął cicho i pokręcił głową słysząc jego propozycje.
    - Skoro chcesz zamienić kawę na alkohol to dooobrze. Mi to bez różnicy, tylko żebym potem nie obudził się nago w śmietniku cztery kilometry od mojego domu... Albo coś, bo to nie byłoby zbyt miłe przeżycie.- zażartował jeszcze i ruszył dalej jakby nigdy nic.

    OdpowiedzUsuń
  40. [Moim zdaniem takie różnice wzrostowe są cool :) Zwłaszcza, że oni naprawdę się lubią. I nie przyuważyłam żadnych błędów :)]

    Twarz Elisy zdobiły w tamtym momencie dosłownie wszystkie emocje równocześnie, no cóż, wszystkie oprócz tych dobrych, bowiem usta kobiety wykrzywiły się na kształt grymasu, a tęczówki z wolna mieniły się to niedowierzaniem, to znów dogłębnym oburzeniem.
    — Ch-chłopakiem? — wykrztusiła z siebie, jakby coś dużego utknęło jej w gardle. — Że co, proszę?
    — Elise! — wtrącił się pośpiesznie Kai, nachylając nad stołem z przepraszającym wyrazem twarzy. Przy okazji dyskretnie strącił dłoń Harolda ze swojej nogi, przysięgając, że jeszcze mu, za to wywinie w szczękę. — Masz wątpliwą przyjemność poznać mojego PRZYJACIELA — złożył akcent na ostatnie słowo — oraz personifikacje wszystkich, moich życiowych kłopotów. Lee, zechcesz nam wyjawić powód, dla którego tu jesteś? Chyba mi nie powiesz, że nagle zainteresowały cię weneckie klimaty, co?
    Tak, miał ochotę go zabić na miejscu, ale jakaś cześć w głębi jego duszy pozostała niezmiennie zdystansowana i niezdolna do przejęcia się tą sytuacją. Anioł, po prostu taki już był. Chociażby sufit waliłby mu się na głowę, zawsze odczuwał minimum emocji. A, zwłaszcza gdy chodziło o Harolda i wyklęcie go ze swojego życia. Wówczas Kai wyłączał w sobie całkowitą zdolność rozumowania i pobłażał mu we wszystkim, zawsze znajdując dla przyjaciela milion usprawiedliwień. Tym razem również.

    OdpowiedzUsuń
  41. Parsknął śmiechem słysząc jego slowa o tym co znęcał się nad młodszymi.
    - Taki to paliłby się w żołądku znajomej bestii... Żywcem pragnę dodać...- oznajmił i dopiero teraz dotarło do niego określenie jakim nazwał go Harold.- Słodki chłopiec? Może nie widać, ale mam już dwadzieścia cztery lata.- oznajmił z lekkim oburzeniem w głosie.
    Oczywiście oburzenie nie było prawdziwe. Uwielbiał gdy ludzie zaskakiwali się informacją o jego rzeczywistym wieku: w końcu niecodziennie spotyka się dwudziestocztero latka wyglądające ją osiemnaście, ewentualnie dziewiętnaście lat.
    - Już otwierasz przede mną drzwi swojej sypialni? Chyba jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło by po kilkudziesięciu minutach ktoś chciał mnie zaciągać do łóżka... Nie ładnie, oj nie ładnie.- powiedział ze słodkim uśmieszmieszkiem i bez zastanowienia wszedł do baru.

    OdpowiedzUsuń
  42. -Och dobrze wiem co się w nim kryje. I równie dobrze pamiętam jak potężna jest moja moc.- Uśmiechnęłam się z lekkim rozmarzeniem wspominając dawne, niczym nie ograniczone czasy. Wspaniale byloby znowu być po prostu ogniem, ale cóż trzeba pogodzić się z tym co jest.- Więc skoro tu już jesteś to może rzucisz jakiś błyskotliwy pomysł co by tu zrobić by moja moc znowu podlegała kontroli?- Rzuciłam po czym palcem zaczęłam kreślić jakieś wzory na zakurzonej, chłodnej ziemi. Wzdrygnęłam się. Wszystko co zimne i mokre odpycha mnie. Taka natura...

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  43. Pokręcił głową lekko wyraźnie rozbawiony kiedy siadał obok niego, ówcześnie zdejmujac płaszcz i rzucając go na oparcie swojego krzesła.
    - Oj czepiasz się ty stary dziadku.- zaśmiał się melodyjne co było oznaką jego lekkiego zawstydzenia. Zawsze się tak śmiał kiedy ktoś go pokrywał lub nazywał "słodkim" czy "uroczym". Taka już była jego specyficzna uroda. I miał szczęście że jego towarzysz go nie znał... Po jego drugiej kwestii przybliżył swoją twarz bardzo blisko jego.
    - Żebym poszedł z tobą do łóżka musiałbym mnie bardzo mocno upić a to wcale nie jest łatwe.- oznajmił szeptem który brzmiał niczym "przyjmujesz wyzwanie?" po czym odsunął się od niego i zamówił dwa piwa. Jedno mocne dla Harolda, a dla siebie słabe jabłkowe, tak na początek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spojrzał na niego zaskoczony. Zupełnie zdziwiło go to pytanie, zazwyczaj ludzie nie pytali go o take rzeczy, zazwyczaj odstraszał ich sam ten zapach.
      - Jestem ofiarą eksperymentów pewnego maga. Połączył mnie z bestią...- wymamrotał cicho i przymknął oczy lekko.- Jestem połączeniem człowieka i mantykory.- dodał i zamknął oczy całkowicie i upił lekko swego piwa.
      Po chwili otworzył oczy i spojrzał na niego.
      - Może chce, może nie... Musisz upić mnie by się przekonać.- oznajmił.

      Usuń
  44. — Kai nic o tobie nie wspominał. — Elise posłała Blondynowi ukośne spojrzenie. Szczupłe ramiona dziewczyny nieznacznie opadły w geście dezorientacji. Po mieście szwendało się pełno takich, jak on lecz dopiero tego wieczoru miała wątpliwą przyjemność poznać kogoś, kto sam siebie określał mianem „dupka”.
    — Harold, możemy porozmawiać na osobności? — Skrzydlaty złapał go boleśnie za ramię i zmusił do powstania z krzesła. — Skoro tak za mną tęsknisz, chyba nie odmówisz? — dodał nieco sarkastycznie, a następnie zwrócił się do dziewczyny. — To zajmie dosłownie minutę.
    — Nie ma sprawy — odparła blada jak ściana. Powoli gubiła się w sytuacji, ba, ona nawet zaczęła ją przerażać.

    OdpowiedzUsuń
  45. Zaśmiał się radośnie i przyciągnął lekko. Miło było słyszeć, że choć raz ktoś nie uznawał hybryd za wyrzutków i nierobów.
    - Masz rację. Nie jestem zadowolony z bycia hybrydą. Zmiana w Mantykorę... cholernie boli. Nie mówiąc już po zmianie z powrotem w człowieka. Każda komórka ciała pali żywym ogniem. Masz wrażenie jakby każda kość była łamana i wzrastała się co chwilę... to niezbyt przyjemne uczucie... A wszystko przez spaprany eksperyment...- pokręcił głową i oparł się wygodnie o oparcie krzesła. Spojrzał w sufit.
    - Skoro nie chcesz mnie upijać musisz mnie przekonać bym wlazł ci do łóżka na trzeźwo.- zaśmiał się, upił łyk piwa i oblizął kusząco swe pełne wargi przenosząc wzrok na towarzysza.

    OdpowiedzUsuń
  46. Zaśmiał się spokojnie i spojrzał w sufit.- Czy naprawdę myślisz, że skoro myślę o sobie jako "popapranym eksperymencie" to nie dostrzegam swoich wyjątkowych cech z obu moich części?- pokręcił głową zdegustowany. Nienawidził gdy skoro wyraził zaledwie jedną setną ze swojej opinii o samym sobie inni myśleli że ma zaniżona samoocenę w ogóle. On był o wiele bardziej złożony psychicznie niż komukolwiek mogłoby się zdawać.- Zapamiętaj sobie: nie oceniaj umiejętności szachisty po pierwszym jego ruchu, albowiem prowadzi to do twojej przegranej.- oznajmił i spojrzał na swoje piwo, po czym napił się kilka wyjątkowo głębokich łyków. Wydawał się teraz być spiętym i zdenerwowanym człowiekiem.
    Gdy usłyszał jego drugie stwierdzenie iż sam będzie chciał go zaciągnąć do łóżka roześmiał się ponownie, a jego zirytowanie zniknęło.
    - Wiesz, mimo wszystko nie jestem typem człowieka która zaciąga kogoś do łóżka ani na siłę się do niego pakuje. Więc wybacz... Ale wątpię w to bym to ja ciebie chciał zaciągnąć ...- wyznał.

    OdpowiedzUsuń
  47. [Pójdę za nim, a co XD W końcu to wątek z Haroldem, nie z Elise :) I wgl on jest genialny, serio *.*]

    Kai odprowadził przyjaciela zaskoczonym spojrzeniem. Ależ wcale go to nie dziwiło! Harold zmieniał się, jak w kalejdoskopie i trudno było przewidzieć z czym wyskoczy w danej chwili. Tym razem, odniósł jednak wrażenie, że Blondyn wyjątkowo się zdenerwował i wcale nie świadczyły o tym wielkie emocje (te towarzyszyły Lee niezmiennie od zarania dziejów), ale to coś w spojrzeniu, co mocno zaniepokoiło Skrzydlatego.
    Kiedy więc drzwi od restauracji zamknęły się z hukiem za Żniwiarzem, Kai spojrzał na Elise przepraszająco.
    — On jest… trudny. Nie wiem, jak lepiej to ująć.
    — Chcesz za nim iść. Widzę to — odparła ku jego zaskoczeniu.
    — Ale…
    — Idź. — Dźwignęła się z krzesła, sięgając po torebkę. — Zjemy kiedy indziej. Przeproszę kelnera w naszym imieniu.
    Trudno było powiedzieć, czy kończy to spotkanie z wielkoduszności serca czy też zwyczajnie atmosfera już dawno przestała jej odpowiadać.
    Kai westchnął ciężko, rozmasowując w palcach mostek nosa i, po chwili nieznacznego wahania, wyszedł na zewnątrz, dziękując uprzednio i przepraszając Elise za wszystko.
    Będąc już na ulicy, w gwarze małomiasteczkowej aury zapadającego wieczora wzbił się nieznacznie ponad ziemie, by zlokalizować swój cel. Następnie ruszył na Harolda w bezpiecznym natarciu, łapiąc go za poły bluzy i hamując butami w asfaltowym żwirze.
    — Myślisz, że możesz mi tak po prostu schrzanić wieczór i sobie pójść?! — odezwał się karcąco ostrym tonem i bez jakiegokolwiek wyrazu gniewu w spojrzeniu. Cały Kai.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [W razie, gdyby seria upadła daje ci moje gg: 36224932 Fajnie nam się piszę, to szkoda by było nie wiedzieć, gdzie która bloguje. Pozdrawiam.]

      Usuń
  48. Młodzian zaśmiał się tylko ponownie. On i samobójstwo? Nie, on zbyt cenił swoje własne życie.- Nigdy nie odebrałbym sam sobie życia. Jest ono zbyt pięknym i cudownym darem... każde życie w końcu jest pionkiem na szachownicy tego świata i można owo życie przeżyć tak by wybrać jaką figurą się będzie gdy nadejdzie nam zrobić szach mat i zakończyć grę z przeznaczeniem.- oznajmił niezwykle filozoficznie. Jak on uwielbiał porównywać życie do partii szachów.
    - Och, przyrzekam na swoje życie, że nie mam zamiaru cię zabić, zamordować ani skrzywdzić. Jeśli mi nie wierzysz możesz mnie przeszukać. Śmię zaryzykować stwierdzenie że jestem czysty jak łza.- dokończył swoje przemówienie i dopił resztę piwa. Dla towarzyszą zamówił jeszcze jedno jednak dla siebie zrezygnował. Za długo nic nie jadł, jeszcze trochę alkoholu i już przestanie myśleć racjonalnie. W końcu na pusty żołądek alkohol działa silniej...

    OdpowiedzUsuń
  49. - Według mnie we wszystkim nawet w największym gównie ukryte jest piękno i swoistego rodzaju cud. W każdym przedmiocie. Spojrzeniu. Istocie. Uśmiechu. W każdymy charakterze. A nawet w umieraniu. Trzeba tylko wiele cierpliwości coby odkryć tę swoistego rodzaju magię, byle nazwanie tego nie dostrzeże... I byle kto tego nie dostrzeże.- wymamrotał zamykając oczy.- Istotą która tak pojmuje piękno i cudy może o sobie powiedzieć iż jest prawdziwie wrażliwa. A życie, nawet jeśli jest bagnem to nadal również jest swoistego rodzaju darem. Bo bagno człowiek tworzy sobie sam i tylko od niego zależy czy da radę się z niego wydostać.- skończył i oblizał wargi.
    - I dobrze, panie ryzyko. Przynajmniej wiem, ze nie bedziesz pękał przy żadnym zakładzie.- stwierdził i wzruszył lekko ramionami. Kiedy zobaczył jak ten podsuwa mu piwo zachichotał i chwycił je spokojnie.
    - No dobra. Ale jak będę " częściowo niedysponowany" jak to określiłeś wcześniej to nie moją wina.- oznajmił i przyłożył kufel do ust wybijając ponad połowę duszkiem.- Trochę za mocne dla mnie.- wyznał już czując jak szumi mu w głowie. Zazwyczaj pił słabe piwa, te "niżej oprocentowane"

    OdpowiedzUsuń
  50. Delikatnie przeciągnął się po czym lekko podrapał się po policzku.
    - To oczywiste, że jeśli ktoś żyje o wiele dłużej niż przeciętny człowiek to przestaje widzieć piękno. Możnaby rzec iż jest to proces naturalny...- westchnął cicho.- Ale ją nie będe się z tobą spierać jestem na to jeszcze stanowczo zq młody w porównaniu do ciebie.- dodał łagodnie i przeniósł wzrok na swoje zadbane dłonie.
    - Mogę się zakładać ale zależy w jakiej sprawie i o co bo są pewne granice których przekraczać nie chcę.- stwierdził i znów spojrzał na niego widząc, że ten zabiera resztę piwa.
    - A co mi tam, możemy brać.- oznajmił radośnie i zamówił kolejne piwo. Gdy tylko kelner je przyniósł od razu upił kilka kolejnych łyków.

    OdpowiedzUsuń
  51. Pokiwał głową.
    - A jak ty będziesz miał jakiś pomysł to mów to się zastanowię...- powiedział i oparł głowę na jego ramieniu wnosząc lekko rękę do góry.- Bo ją nie jestem jak Ikar i słucham swojego rozsądku ... zazwyczaj.- dodał i zachichotał radośnie znów chwytając kufel wypijając swoją połowę do końca.
    - Jestem pijany chyba.... A to że mam słaba głowę to zabawne...- zaśmiał się i podniósł.- To mnie odprowadzaj! To będzie przygoda!- gadał jak popaprany... dlatego nie lubił się upijać.

    OdpowiedzUsuń
  52. [Hah, oby pozytywnie ^^]

    Brwi Anioła sugestywnie powędrowały w górę. Ciemne tęczówki ozdobił blask chwilowego rozbawienia, które umknęło dominacji opanowania. Ani myślał puścić w tym momencie bluzę Harolda, chociaż niektórzy przechodnie zaczęli spoglądać ku nim z wyrazem niepokoju, obawiając się najpewniej jakiegoś zamieszania. Tych zaś w miasteczku nigdy nie brakowało.
    — Harold, do diaska, dzisiaj jesteś w cholernie paskudnym humorze i mówię to serio, chociaż znam cię nie od dziś i wiem, co ty potrafisz wyczyniać — westchnął, ciągnąc go w swoją stronę, gdy ten nie miał na to najmniejszej ochoty i spiorunował go wzrokiem. — Mogę wiedzieć, chłopie, o co ci chodzi? Wściekasz się na mnie o, Bóg wie, jakiego grzyba i mam wrażenie, że oczekujesz, że cię przeproszę. Pytanie tylko, za co? Nawet nie znasz Elise — stwierdził rzeczowo, podczas gdy podmuch wiatru prześlizgnął się po pasmach jego włosów. — A potraktowałeś ją co najmniej wulgarnie. Od kiedy to interesuje cię z kim randkuje? — Uniósł kąciki ust. — Sądzisz, że ona zagrozi naszej przyjaźni? Spokojna głowa. Wytrzymałem z tobą osiem lat, wytrzymam kolejne sto, nie masz się o co martwić. Nigdy nie będziesz sam. No chyba, że pewnego dnia zwijesz ode mnie.

    OdpowiedzUsuń
  53. [Rzeczywiście barwna :P]

    Cień Kaia spowił go do połowy, gdy ten nachylił się nad nim, bokiem opary o ścianę starej kamienicy. Wiatr zaszumiał głośno w koronach pobliskiego parku, wzbijając w górę tumany ulicznego kurzu, który dmuchnął im obojgu w twarz.
    — Och, Harold, zadziwiasz mnie z każda chwilą. — Anioł spojrzał w niebo, kręcąc głową. Patrząc na tak zmarnowany widok przyjaciela, odczuł szczere współczucie, chociaż logika podpowiadała mu, że po tym, jak schrzanił mu randkę, powinien wytargać go za włosy. Tylko jak tu się na Lee wściekać, gdy ten ledwie coś nabroi, przekształca się w zrozpaczonego chłopca, potrzebującego pomocy? Kai z pewnością był podatny na jego urok osobisty. — Wiesz, co? — Spojrzał na niego z powagą. — Ty wcale nie jesteś zły, tylko nieziemsko pogubiony w tym wszystkim. Mów, co chcesz odnośnie naszej przyjaźni, ale wparowałeś do tej knajpy i omal nie urwałeś Elisie głowy. Znaczę coś dla ciebie. — Usiadł obok niego w identycznej pozycji i zapatrzył się w dal. — Ja też się boje samotności, nawet jeżeli trudno w to uwierzyć. I czasami zastanawiam się dlaczego jestem takim nieczułym sukinsynem, bo zdaje mi się, że nie czuje nawet tych minimum uczuć, które przypadły w udziale każdemu z nas. Ty robisz co chcesz, gdzie chcesz i jak chcesz. Wkurzasz mnie dokumentnie i nigdy nie przepraszasz, ale zawsze podziwiam cię za tę odwagę, by czuć. Wszyscy jesteśmy stuknięci, tyle że chowamy to w sobie pod przykrywką wyuczonych postaw. Ty jeden, jedyny nigdy nie ukrywasz, co masz w duszy. Cenię cię za to, Lee. Bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  54. — Jasne, zapamiętam sobie. — Kai przybrał ten charakterystyczny wyraz twarzy mówiący, że podobne zapewnienia słyszał już niejednokrotnie z ust Harolda. Pozostało mu jedynie podnieść się niechętnie z ziemi. Było bowiem coś przyjemnego siedzieć sobie tak po prostu i nie myśleniu o niczym, ale rzeczywistość wzywała. — A co do reszty faktycznie, chyba powinienem zgłosić się jako twój Anioł Stróż, od wielu lat zajmuję tę niewdzięczną fuchę — dodał ze stonowanym rozbawieniem. — To, co konkretnie nie podoba ci się w Elise, he? Ledwo ją znasz, przecież. — Skrzydlaty wielce się nad tą kwestią zamyślił, ruszając przed siebie z dłońmi wciśniętymi na samo dno kieszeni.

    OdpowiedzUsuń
  55. Obojętnie wzruszył ramionami.
    - Być Ikarem czy nim nie być, oto jest pytanie! - powiedział i zaśmiał się radośnie widocznie rozbawiony, zupełne nie przejmując się tym, że teraz w ogóle nie jest sobą... A może teraz właśnie obudził się prawdziwy on: rozesmiany chłopiec, pełny nadziei na lepszy świat. A może on po prostu teraz jest taki jaki zawsze chciał być? Nie mógł tego wiedzieć. Stał spokojnie gdy ten zapinał jego twarz a następnie otaczał ramieniem.
    -No jak to gdzie? Do domu...- oznajmił dając się prowadzić, mając wrażenie że gdyby nie ręka Harolda to wylądował by na ziemi i nie mógł się podnieść.- Ah... ty nie wiesz gdzie mieszkam.- wymamrotał i wyjął swoją wizytówkę na której były zapisane nie tylko jego imię i nazwisko i numer telefonu ale i adres sklepu i jego miejsca zamieszkania. Podał mu mały kartonik.- Tutaj jest mój adres.- oznajmił z uśmiechem na swej twarzyczce.

    OdpowiedzUsuń
  56. Skrzywił się lekko gdy ten powiedział swe słowa. Spojrzał na niego że słodkim uśmiechem opierając się o ścianę.
    - No nie zostawiaj mnie teraz bo mnie upiłeś i samemu będzie mi smutno. Chyba nie chcesz by było mi smutno prawda? - spojrzał na niego oczami kota że shreka.- Z reszta nie wdrapię się sam na trzecie piętro... chyba nie życzysz mi śmierci co?- belkotał już trochę bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
  57. [Cześć, co powiesz na wątek jakiś? Juz długo myślałam, zeby napisać, ale bez jakiegokolwiek pomysłu było mi głupio (i nadal jest bo nie umiem wymyślić nic bardzo kreatywnego..).]

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  58. - Cóż, na całe szczęście. Życie jest dla mnie zbyt łaskawe, by teraz śmierć mnie zabrała.- stwierdził i wygrzebał z kieszeni pęk kluczy. Z konsternacją przeglądał wszelkie z nich i dopiero po dłuższej chwili wybrał ten wwłaściwy. Z trudem wcelował w zamek i przekręcił klucz.
    - A co jeśli ja nie chce jeszcze spać? Może wejdziesz i wypijemy się jeszcze lampkę wina... może dwie.- zachichotał szeroko otwierając drzwi mieszkania zapraszając go do środka.

    OdpowiedzUsuń
  59. Zaśmiał się widząc ten jego niewinny uśmieszek wchodząc za nim do swojego mieszkania. Starając się iść prosto (co z resztą kiepsko mu wychodziło) zaprowadził go do największego pokoju, który robił za salon i, na co wskazywało rozłożone łóżko z nieco porozwalaną na nim pościelą, za sypialnię. Usadził swego gościa w fotelu.
    - Mam jeszcze wódkę.- oznajmił i ruszył w stronę barku. Niestety zachwiał się i stracił równowagę, po czym runął do tyłu. Na szczęście dla Anyone za nim na fotelu siedział jego towarzysz, na którego to kolanach wylądował młodzian. Gdy zorientował się że właśnie siedzi na kolanach Harolda zarumienił się lekko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po jego słowach nawet nie ruszył się z jego kolan.
      - Nie chcę iść spać. Nie jestem zmęczony...- wymamrotał cicho i wtulił się w niego jak w dziecko. W rzeczywistości nie chciał zostać sam: po pijaku najwyraźniej był bardzo społeczną (w pewnym sensie oczywiście) osobą.
      - Zostaniesz ze mną? Może wtedy położę się do łóżka... ale nie pójdę spać.- zamruczał cichutko.- No i sam nie dam radu się rozebrać... tę guziki są za małe.- zaśmiał się leciutko i delikatnie.

      Usuń
  60. Patrzył na jego dłonie gdy ten rozpinał jego płaszcz, a następnie odrzucił jego płaszcz na bok. Uśmiechnął się lekko.
    - No niby sobie dam...- mruknął i zaczął rozpinać swoją czarną koszulę, nieco nieporadnie trzeba dodać. Następnie ostrożnie zszedł z jego kolan i zdjął spodnie i chwiejnym krokiem dotarł do swego łóżka na którym usiadł.
    - Chyba pójdę wziąć prysznic.- wymamrotał po chwili i podniósł się i z jednej z szafek wyjął ręcznik.- Rozgość się. Ją niedługo wrócę.- oznajmił i zniknął za drzwiami łazienki. Już po chwili dało się słyszeć szum wody.

    OdpowiedzUsuń
  61. Powoli zaczął właśnie porządnie namaczać głowę gdy usłyszał jego propozycje...
    - Jak chcesz to możesz mi pomóc. Będzie o wiele szybciej.- stwierdził szukając szamponu do włosów.
    W sumie był to dla niego milowy krok albowiem nigdy nie pokazywał się nikomu całkiem nago. Jego ciało był drobne, skóra delikatna, ciało było oznaczone bliznami... Bliznami, ktore były pamiątkami po jego przemianach, z czego jedną najwidoczniejsza biegła w poprzek jego klatki piersiowej, a druga najwidoczniejsza od lewej łopatki do prawego uda...
    - To przychodzisz mi pomóc czy nie?-ponaglił go ze śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  62. [Przepraszam za zwłokę, obiecuje odpisać jutro :)]

    OdpowiedzUsuń
  63. Spojrzał na niego z lekkim uśmiechem i rumieńcami na twarzy.
    - Mógłbyś umyć mi plecy? Wiesz, sam sobie pleców nie dam rady w takim stanie umyć...- wymamrotał nieco zawstydzony, podając mu żel do mycia ciała, samemu chwytają szampon do włosów. Odwrócił się do niego plecami i i zaczął nakładać szampon na włosy. Zaczął rozmasowujac głowę myć włosy, czekając i jednocześnie przygotowując się na obcy dotyk. Przymknął oczy oddychają powoli i głęboko.

    OdpowiedzUsuń
  64. Gdy tylko poczuł jego dotyk na swym ciele insynktownie się spiął mimo przygotowania. Mył włosy czującjak jego dłonie między łopatkami zjeżdżają w dół, a następnie wracają w górę. Gdy poczuł jak Harold masuje jego kark zaczął pojękiwać cicho, rozluźniając się znacznie.
    -Dobrze.- wymamrotał ciesząc się że stoi do niego tyłem, gdyż jego rumieńce wzmocniły się. Po chwili spłukał pianę z włosów, obrócił się do niego twarzą przerywając mu masaż i chwycił swój płyn do mycia by nalać go sobie na dłonie i umyć resztę swego ciała. Po wszystkim zakręcił głowę, chwycił ręcznik owijając wokół bioder i spojrzał na Lee niepewnie po czym bez zastanowienia mocno zarumieniony że wstydu musnął jego wargi niepewnie i trzeba przyznać bardzo nieporadnie. Muskał jego wargi swoimi bardzo delikatnie bojąc się, że ten odepchnie go, zwyzywa i pójdzie sobie zostawiając go samego.

    OdpowiedzUsuń
  65. Gdy poczuł jak ten odpowiada na jego słaby pocałunek uspokoił się. Gdy Harold odsunął się od niego ten tylko oblizał wargi i oparł lekko głowę o jego tors.
    - Dobrze. Już idę...- powiedział niby to jak mały chłopczyk i odsunął się i ruszył do swego pokoju, gdzie rzucił ręcznik na fotel, z szafki wyjął bokserki i stanowczo zbyt dużą białą koszulę, po czym ubrał się spokojnie i położył się do łóżka chowając się pod kołdrę.
    - Położysz się ze mną może? Będzie mi raźniej...-zapytał niepewnie patrząc się w jego stronę nieśmiało.

    OdpowiedzUsuń
  66. Pokrecił głową lekko i zaśmiał się lekko.
    - Nie postrzegam ciebie w tej chwili jako żniwiarza, ale jako osobę która chwilowo zapełnia ki pustkę w mieszkaniu.- stwierdził obserwując go jak ten kładzie głowę na jego brzuch który nie oszukujmy się nie był dobra poduszką i wcale nie chodziło o to iż Jescord był cholernie chudy... Chodziło raczej o to iż Anyone był wiecznie spięty. Nie pamiętał kiedy ostatnio jego mięśnie były rozluźnione, a nie napięte jak struny...
    - Cóż tylko troszeczkę.- wymamrotał i lekko się uniósł sięgając oliwkę do naśladowania ciała z szafeczki nocnej.- Mógłbyś mnie wymasować?- spojrzał na niego błagalnym wzrokiem.- Proszę...



    (Wybacz za nieodpisywanie. Nie miałam neta w domu najpierw, a potem na weekend byłam u wujka na wsi. Bez neta...)

    OdpowiedzUsuń
  67. Uśmiechnął się do niego słodko powoli rozpinając guziki swojej białej koszuli.
    - No nie bądź tak sceptycznie nastawiony. Będziesz mógł bezkarnie podotykać młodego, delikatnego ciała! - zauważył z radosnym uśmiechem i położył się na brzuchu, zabierając włosy z pleców aby nie przeszkadzały żniwiarzowi gdy będzie go masował.- A do tego spełnisz dobry uczynek sprawiając mi tę specyficzną rozkosz.- oznajmił czekając spokojnie na dotyk jego dłoni, na warstwę oliwki która za chwilę znajdzie się na jego bladym ciele pokrywając blizny wątpliwe zdobiące jego plecy.
    - Dziękuję...- wymamrotał jeszcze.- Odwdzięczę się w wybrany przez ciebie sposób.- oznajmił dodatkowo.

    OdpowiedzUsuń
  68. Zamruczał cicho gdy ten zaczął masować jego obolałe, spięte plecy. Delikatny uśmiech pojawił się na jego łagodnej twarzy.
    - No widzisz. Potrafię mimo wszystko cię zachęcić.- oznajmił a po chwili gdy jego ramiona były mocniejsze naciśnięcie ramion.- Doskonale...- mruknął cichutko.
    Gdy dłonie Harolda znalazły się na biodrach lekko je szczypiąc kolejny cichu jęk wydobył się spomiędzy jego ust.
    - Możesz mi kazać to na co masz ochotę. Z chęcią się odwdzięczę, nie wystraszysz mnie.- mruknął, a kiedy żniwiarz ugryzł płatek jego ucha jęknął tym razem głośno, zaczynając czuć słabe mrowienie w podbrzuszu.

    OdpowiedzUsuń