piątek, 25 października 2013

In the world of burnt roads.


Kai Avila. 

 Lat: 78 - Fizycznie: 21 - Anioł - Strażnik porządku i bezpieczeństwa

Kai Avila. Anioł. Żaden tam z niego pomocnik Boga, ale nie demon. W takim razie kto? Służebnik państwa, strażnik porządku. Robi to, co przyszło czynić również i innym jego pobratymcom – pilnuje bezpieczeństwa i zaprowadza go tam, gdzie nie radzi sobie zwykła policja. Czy utożsamia się z tym powołaniem? Nie, po prostu robi to, co musi. Kropka.

Kai wstąpił w szeregi zgromadzenia „Mglistych skrzydeł” w momencie, gdy zamordowano jego ojca. To miała być zwykła, rutynowa akcja, nic, z czym przeciętny anioł nie byłby w stanie sobie poradzić. Ale ojciec nie wrócił. Kai zaś znalazł się pod ręką swego wuja Lestara, który przyśpieszył proces szkoleniowy bratanka. Tak więc, chłopak w przeciągu dwóch lat nauczył się wielu rzeczy, które później wykorzystywał do wykonywania narzuconych mu obowiązków.


Jest nieśmiertelną istotą o typowych cechach każdego anioła:
·    Wysoki wzrost; górują nad innymi. Głównie dzięki temu łatwo można rozpoznać każdego anioła.
·  Skrzydła, które dwukrotnie przewyższają masę ciała i umożliwiają szybkie poruszanie się w powietrzu. Niemal w mgnieniu oka.
·         Naturalny talent do obchodzenia się z bronią.
·         Zdolność czytania w myślach i poznania uczuć drugiej osoby.
·         Nadludzka siła.
·     Każdy Anioł jest z reguły odporny na działanie mocy innych istot, ale sam również nie jest w stanie manipulować.
·         Nieśmiertelność.
·    W wyjątkowych sytuacjach zdolność poznania przeszłości, przyszłości oraz tego, co dzieje się w danym momencie, co pozwala im przybyć na ratunek nim będzie za późno.
·         Rozwinięte w większym stopniu poczucie sprawiedliwości.

Kai jest istotą, która mówi nie wiele. Zamiast gadania woli działać, zamiast rozmyślać wybiera skupianie się a tym, co obecne. Jedyną rzeczą, nie dającą mu spokoju, jest śmierć ojca. Rośnie w nim pragnienie, by odnaleźć zabójcę i dokonać na nim swą zemstę, co mocno kłóci się z kodeksem prawnym, obowiązującym takich jak on.
Ma zarówno wady i zalety, gdyż mitem jest, jakoby każdy anioł był ze swej natury zwyczajnie dobry. Często jego prawe zachowanie wynika bardziej z konieczności niż faktycznego przekonania do słuszności bycia taką osobą. Kiedy nie ma nic do roboty uwielbia przesiadywać w bibliotekach, gdyż zapach książek i możliwość zaczytania się w nich koi jego zmęczoną duszę.
Lubi przebywać wśród innych istot, jednakże – pozornie – nie wydaje się ani trochę towarzyski. Z tego powodu, niektórzy uważają go za gbura i pyszałka, ale to nie prawda. Kai Avila jest stały w uczuciach i nigdy nie obraża kogoś bez potrzeby. Za to, kiedy trzeba stanąć w obronie słabszego, bywa bezwzględny dla oprawcy. 


 ...

Oto i jest taki Kai, proszę państwa. Nie byłoby mnie tutaj, gdybym nie miała chęci na wątki i powiązania. Nie bójcie się proponować, gdyż im dziwniej tym lepiej. Mogę zaczynać, ale ostrzegam, że preferuje umiarkowaną długość. Wolę te trzy, przemyślane zdania niż cały esej na temat przemyśleń bohatera, które nic nie wnoszą do wątku :) Miło mi być tutaj z wami! Pozdrawiam!

39 komentarzy:

  1. [o nowa buzia ;) witamy aniołka ;) zapraszam na watek ;)]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  2. [I my się ładnie witamy i zapraszamy na wątek :) ]

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  3. [Ja również witam i do wątków zapraszam, bo wreszcie ze snu się budzę.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Wszyscy się witają, gorsza nie będę. Uszanowanko, wątek może? ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Omo, pewnie, że się uda~! I nawet pójdę do naczelnika, żeby jakoś ominąć tę biurokracje. Więc, Kai i Harold mogą śmiało strzelić sobie jakieś powiązanko~~ Jakiś pomysł? :3
    A tak btw. bo jak spojrzałam na twoją kartę, to ktoś mi się przypomniał i aż sprawdziłam, czy aby na pewno mój mózg mnie nie zawodzi, ale jednak nie~! Dałaś postaci dokładnie to samo imię, wybrałaś tego samego aktora, co jedna z autorek z którą kiedyś pisałam. I to był taki mindfuck xDD I wgl. kocham cię za tego Kai :D]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  6. [Pisze z tel, wiec sorka za bledy ;* Pomysl jak najbardziej mi odpowiada. Moge prosic o zaczecie ? ;D ]

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. [ O, właśnie zauważyłam Twój komentarz.
      Propozycja znania się od dzieciaka wydaje mi się ciekawa, serio. c: Kai może pełnić rolę przyjaciela i wsparcia dla Code (na przykład pomógł jej ogarnąć się psychicznie, kiedy brat zniknął, gdy miała te szczeniackie 13 lat i to przeżywała), byłby właśnie tym stróżem. Ale mogła się dowiedzieć o jego rasie dopiero później, za pomocą jakiegoś zdarzenia, w którym musiał na przykład skrzydełka pokazać, czy coś w tym stylu.
      Podsumowując, Kodziak może traktować Kai'a właśnie jako takiego przyjaciela, swoją podporę, może jako drugiego brata, coś w tym stylu. Aniołek może być jej bliskim emocjonalnie, nie mam nic przeciwko. c:
      Skoro masz pomysł - śmiało, zaczynaj. W ogóle to miło mnie zaskoczyłaś tym pomysłem ♥ ]

      Usuń
  8. [ Jestem za, oczywiście~~ Harold co prawda za pierzastymi nie przepada jakoś szczególnie, jak zresztą przystało na Żniwiarza, ale sądzę, że dzięki temu ta przyjaźń może być jeszcze ciekawsza. Taka w stylu" Nie znoszę tej twojej gęby, ale wiesz, nie pozwolę, by ktokolwiek ją poobijał." Na pewno nie będą się nudzić, o~~! Tylko Haro to nieobliczalna bestyja i kompletny wariat - czasami, bo czasami, ale wolę uprzedzić, jeśli kiedyś Lee wyskoczy z czymś dziwacznym :3 No i cieszę się, że Harold ci wystarczy, hah. Samopoczucie mu skoczyło w górę, nah XD To co, pomysł na wątek? Jeśli zarzucisz czymś, to nawet mogę zacząć. ;3 ]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Ah, więc mogę ci obiecać, że coś odwali ~ To takie typowe dla Haro xD Hm, kusi mnie ten pierwszy pomysł. Tyle możliwości, by Harold mógł pokazać jak bardzo uwielbia Kai i jak wielkim debilem jest~ Mimo wszystko zapytam jeszcze- zaczniesz? :D ]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  10. [Dobra, chyba znalazłem właściwą osobę:D Co do wyglądu Setha nie mam wielkich wymagań - krótkie włosy, z miarę dobrze zbudowany. To wszystko.
    By the way, jakiś wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Cóż, mnie to pasuje. Swoją drogą, wreszcie ktoś, kto proponuje przyjacielskie relacje z panem wiedźmą C: Aż wzięłam i zaczęłam się zastanawiać, czy nie stworzyłam zbyt antypatycznego i paranoicznego typa...
    No, ale ten. Zacząć coś czy mogę zrzucić to na ciebie? ]

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Myślę, że można napisać coś spokojnego, a w razie potrzeby łatwo wprowadzimy akcję. c: ] | Code

    OdpowiedzUsuń
  13. [Cześć! Można wątek? ^^]

    Volfie.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Jeszcze tak zapytam - Kai jest wysoki tak? Czyli jak bardzo wysoki? XD Bo Haro to kurdupel i nie chcę przypadkiem palnąć jakiejś gafy :D ]

    Był cholernym egoistą.
    Oddawanie czegoś, kogoś, kto należał do niego, nie przychodziło mu z łatwością. Nie umiał odstąpić, nawet jeśli cena była najwyższa. Po prostu nie potrafił. I może właśnie dlatego wolnym, dość sztywnym krokiem wszedł do jakiejś mdłej knajpy, w której drzwiach chwilę wcześniej zniknął ten głupi pierzasty.
    Jakim prawem on śmiał chodzić na randki nie mówiąc mu o tym? Przecież jest jeszcze dzieciakiem, na takie rzeczy ma jeszcze czas. A jak trafi na jakąś przebiegłą hydrę? Albo inne badziewie, które tylko czeka, aby móc go rozszarpać? Do diabła z nieśmiertelnością, Harold i tak nie pozwoli jakiemuś babsku dotykać JEGO Kai bez pozwolenia.
    Kelner, który do niego podszedł był młody i trochę zbyt tyczkowaty. Nim zdążył rozpocząć wyuczoną formułkę pod tytułem Czym mogę panu służyć?, Harold posłał mu wręcz gniewne spojrzenie i machnął lekceważąco ręką.
    - Dobrze wiem, gdzie chce usiąść, chłopczyku, więc przestań mielić ozorem. - widział, jak chłopak kurczy się w sobie i ze spuszczoną głową odsuwa się od Haro. Taka zabawna reakcja, tradycyjna dla wszystkich tych słabiutkich istotek. Ale jakimś dziwnym trafem wcale nie było mu przykro.
    Wszedł na salę starając się wyłowić spośród kilkunastu głów te jedną. Bang!bang! mam cię!
    Kai siedział do niego plecami, gestykulując żywo. Miejsce naprzeciwko niego zajęła rudowłosa kobieta. Harold prychnął w duchu uważnie lustrując dziewczynę. Nie można było powiedzieć, że jest miss piękna. Była raczej szarą myszką, której on sam w ogóle by nie zauważył. Tym większa była jego irytacja.
    Podszedł wolnym krokiem do ich stolika, oparł się o oparcie krzesła aniołeczka i z iście słodkim uśmiechem pochylił się nad nim.
    - A więc to jest ta dziewczyna, o której mi nie powiedziałeś, taak? - wyszeptał mu do ucha zaciskając palce na jego ramionach.
    Tak, zdecydowanie był egoistą.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Chyba byłabym za opcją c. c: ] | Code

    OdpowiedzUsuń
  16. [ O matulu...Harold nie ma nawet metr siedemdziesiąt.... xD Dobra, przepraszam za długość i błędy, ale jestem na fonie...;;3;; ]

    - Ja też się cieszę, że cię widzę, Kai.
    Roześmiał się bez cienia radości. Jeśli Kai myśli, że to bazyliszkowe spojrzenie wywrze na nim jakiekolwiek wrażenie, to się myli. Bywał w gorszych sytuacjach, naprawdę. W zamian za to usiadł na krześle obok, położył dłoń na kolanie anioła i spojrzał wymownie na kobietę. Przesłodzony uśmiech nie schodził z jego ust, choć głos wręcz ociekał jadem .
    - Tak, Harold. A pani jest pewnie tą nową sekretarką, tak? Mam nadzieję, że dobrze się pani bawi z moim chłopcem. - przeniósł wzrok na chłopaka, teraz już całkowicie poważny.
    Dobra, był dupkiem i wcale nie było mu z tym źle. A Kai sam się naraził, nie mówiąc Haro o tym spotkaniu.
    - Moje łóżko się za tobą stęskniło, wiesz?
    Tylko nie przegnij, idioto, skarcił się w myślach, próbując trochę ochłonąć. Ale Kai mu to wybaczy.
    Prawda?

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  17. Zeskoczyłam z kuchennego blatu, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Odstawiłam gdzieś na bok paczkę z rodzynkami i ruszyłam do drzwi nucąc pod nosem piosenkę, która leciała akurat w radiu. Gdy zobaczyłam w progu znajomą twarz anioła uśmiechnęłam się szeroko i odsunęłam się na bok by zrobić mu miejsce, aby mógł wejść do środka.
    -Ty mi się nie znudzisz nigdy.- Potrząsnęłam głową zamykając za nim drzwi. Może i jego osoba został mi przydzielona by pomóc mi z moimi ognistymi problemami to już dość dawno zaczęłam go traktować jak kolegę, przyjaciela mimo, iż nie powinnam bo przecież miał mi tylko i wyłącznie pomóc. Przecież miały być to tylko relacje czysto służbowe, ale to można nagiąć nieprawdaż? Mój uśmiech poszerzył się, gdy wzrok sam powędrował na torbę z zakupami, którą dzierżył w dłoniach.
    -Prowiant? Jak miło, bo u mnie są tylko rodzynki.- Zaśmiałam się pod nosem.

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  18. [DzieńDobryWieczór :D Ja się przyszłam zapytać o wątek jakiś. Jeśli są jakiekolwiek chęci oczywiście :)]

    Xavier Marvel

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. [Dzięki za wizerunek:D To może pojedziemy jeszcze z jakimś wątkiem?]

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaśmiałam się krótko uśmiechając przy tym szeroko.
    -Lepiej uważaj na swoją wagę.- Dźgnęłam go palcem w bok.- To ja bez ciebie musiałbym wynieść się na jakieś odludzie by całe miasto nie zaczęło mnie podejrzewać o najmniejszy płomień.- Chwyciłam do ręki szklankę z sokiem i upiłam spory łyk. Usadowiłam się na krześle spoglądając na chłopaka.
    -Więc jakie plany na dziś?- Spytałam odstawiając szklankę na drewniany blat stołu.- Tak jakoś się nie mogę doczekać.- Zachichotałam z błyszczącymi oczami.

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  22. [ A mi wątek jak najbardziej odpowiada. Możemy walnąć oczywiście jakieś powiązanie im, bo czemu by nie :D Ale przejdźmy do wątku. TO jaki konkretnie im zapodajemy? ;> ]

    Olivia Price

    OdpowiedzUsuń
  23. [W sumie nie mam pomysłu jak zacząć, a pomysł ciekawy. Mam nadzieję, że się nie pogniewasz za to, że Cię poproszę o zaczęcie?]

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  24. Roześmiał się w trochę zbyt przerażający sposób. Odgarnął włosy z czoła, poprawił kaptur i z jawną niechęcią spojrzał na Elise.
    - Harold Lee, wariat, psychopata, dupek, przyjaciel tego tutaj Kai. Mam nadzieję, że się polubimy. - wyrzucił na wydechu, by zaraz potem zwrócić się do Kai.
    - Ratuje twoje niewinne serduszko, idioto. - mruknął tak cicho, że sam ledwie usłyszał swoje słowa. Uśmiechnął się krzywo, sięgnął po kieliszek Avili i jednym ruchem przelał do gardła całą zawartość. Gdy przełknął, na jego ustach pojawił się grymas. Nie znosił wina. I to śmiało się nazywać alkoholem.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Zastanawiam się, czy dałoby się wykorzystać jakoś Kai'a jako stróża porządku w tym mieście chaosu. Jakaś nocna brudna robota, wyjątkowo niewdzięczna lokalizacja i zbieg okoliczności, pakujący w to wszystko moje nienormalne stworzonko. Nie wiem, czy to ma jakiś sens, ostatnio widzę i myślę obrazami.]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Hm... Właśnie zmieniam kartę, więc niedługo pojawi się coś więcej :D A póki co to rzucę propozycją wpadnięcia na siebie na ulicy lub przypadkowego spotkania w barze. Volfie może zacząć próbować swoich sztuczek, ale jako, że Kai to anioł, może się jej nie udawać, a to ją będzie niezwykle drażnić.
    Może być, czy myśleć dalej? ^^]

    Volfie

    OdpowiedzUsuń
  27. Xavier szedł dość szybko. Nie śpieszył się, no może nie aż tak bardzo. - Oh, nie wiedziałem, że czegoś ode mnie potrzebujesz - powiedział i spojrzał na niego. Zmarszczył lekko brwi, bardzo rzadko widywał inne anioły, a ten chłopak na pewno nim był, był za wysoki na śmiertelnika. - Coś się stało? - zapytał ruszając w stronę domu, wolniejszym już krokiem. Dał chłopakowi znak, żeby szedł za nim.

    OdpowiedzUsuń
  28. - Ależ nie przeszkadzaj sobie, przyjacielu. - wycedził ostatnie słowo, wyszarpnął się z jego uścisku posyłając mu gniewne spojrzenie. Jego zapał przygasł trochę i teraz najchętniej znalazłby się pod prysznicem. Niech ta jędza złamie serce Kai, albo nawet niech się w sobie zakochają, wezmą cholerny ślub i mają stadko rozwrzeszczanych pierzastych bachorów. Już mu wszystko jedno. Był zmęczony tym wiecznym uganianiem się za kłopotami i ucieczkami przed gniewnymi duszyczkami, które jakimś cudem znalazły wyjście z ramion Śmierci. Może naprawdę powinien zainwestować w antyki? Albo wyjechać na jakieś zadupie, zamieszkać w małym, prowincjonalnym domeczku i zacząć pisać książkę. "Dwa tysiące lat z psychopatą", cóż za chwytliwy tytuł.
    - Siadaj i zajmij się tą...- odchrząknął znacząco spoglądając na kobietę wzrokiem całkowicie pozbawionym uczuć. Z trudem wykrztusił z siebie kolejne słowa. - ...tą damą. Nie przystoi wymykać się z randki, pamiętasz?
    Mówił to wszystko bez jakichkolwiek emocji. Jest wariatem, ma prawo mieć huśtawki nastroju. A o to właśnie jedna z nich. Lubił czasami nic nie czuć. Rzecz jasna, nie był w tym tak znakomity jak Kai, ale udawało mu się czasem odciąć od świata. Gdzieś tam w głowie miał własną Nibylandie, do której wracał za każdym razem, gdy miał wszystkiego dość. To był jeden z takich dni. Poprawił torbę, przeczesał włosy i rzucił, nawet nie próbując się uśmiechnąć.
    - Goodbye ya, giant. - mruknął po czym przeniósł wzrok na Elise. - A ciebie z ogromną przyjemnością zabije, naprawdę. Mam nadzieję, że piasek w twojej klepsydrze szybko się przesypie. - uśmiechnął się dokładnie w taki sam sposób, w jaki uśmiechał się do swoich ofiar - słodko i niewinnie. Zasalutował krótko, odwróci się na pięcie i niespiesznie wyszedł z knajpy.

    [Yup, i teraz masz dwie drogi wyboru - albo Kai wybiegnie za Haro albo zadzwoni do niego/ wparuje mu do mieszkania i obije twarz czy cokolwiek innego. Po prostu, Harold ma zły miesiąc, a nie chciał jakoś tak strasznie potraktować i Kai i dziewuszki. Choć osobiście mu mówiłam, że hulaj Haro, w piekle już byłeś i tam też cię nie chcą xD ]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  29. - Nie, lubię Cię - powiedział z szerokim uśmiechem. Cóż, lubił go, nawet jeśli widywali się tylko dlatego, że musieli. - Mhm - mruknął wywracając oczami. - Dlaczego wam wszystkim tak zależy, co? - bąknął, wciskając dłonie głęboko w kieszenie jeansowej kurtki.

    OdpowiedzUsuń
  30. [Ok, spróbuję.]

    W powietrzu unosiła się woń krwi. To, co dla wygłodniałego drapieżnika rozpoczynającego nocne łowy stanowiło pokusę i stymulację, po uczcie przypominało raczej kaca. Niemal przyprawiało o mdłości.
    Zapach dochodził z ostatniego pomieszczenia, na końcu korytarza, niemal całkowicie zabarykadowanego szczątkami mebli. Z kupy śmieci posępnie wystawała tarcza starego zegara.
    Tima wiedziała, że budynek miał tylne wyjście, ale nigdy z niego nie korzystała. W tej kryjówce bywała rzadko.
    Prześlizgnęła się między ścianą a barykadą, zwinnie przeskoczyła nad połamanym stołem. Nieprzyjemny opar śmierci był coraz wyraźniejszy,coraz bardziej ją drażnił. Tima syknęła. Mimowolnie zwolniła, chciała zachować czujność. Jednak w całym budynku panowała cisza, nikogo w pobliżu nie było. Dziewczyna podkradła się do drzwi i niepewnie zajrzała.
    Krew spływała po nogach dębowego stołu, pod którym utworzyła już rozległą ciemną kałużę. Ciało mężczyzny, najprawdopodobniej nie człowieka, na to był chyba nieco zbyt urodziwy, spoczywało na blacie, nagie, z rozpostartymi ramionami i nogami. Dłonie miał przybite do stołu, sądząc po ilości krwi, która wypłynęła z ran, zrobiono to jeszcze, kiedy młodzieniec żył. Na nagim torsie wycięto nożem albo innym ostrym narzędziem zawiłe symbole, wyjęto mu oczy i położono obok stóp.
    Tima podeszła bliżej. Nie czuła niebezpieczeństwa, nie sądziła, że ze strony zmaltretowanych zwłok coś jej grozi. Stopniowo odnajdowała kolejne szczegóły, spiczaste uszy i jedno nieco ciemniejsze pasemko włosów nad czołem. Poczuła dziwną chęć dotknięcia jego czoła, odgarnięcia włosów z umęczonej twarzy. Wyciągnęła rękę, ale w tym momencie znieruchomiała. W metaliczną woń krwi wdarł się inny, obcy zapach. Na zewnątrz, na tylnym podwórzu rozległ się odgłos kroków.
    Tima w naturalnym odruchu odskoczyła, skoczyła ponad dwa metry w górę, na chwilę zawisła na zakurzonym żyrandolu i wskoczyła na ciężką szafę, stojącą w rogu. Połamane już drewno jeszcze bardziej osunęło się w dół pod jej ciężarem. Dziewczyna rozpłaszczyła się i z niepokojem spojrzała w przeciwległy kąt pomieszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Om, dzięki ~~ Więc muszę się postarać, żeby Haro jednak zaskoczył Kai xD ]

    Roześmiał się niczym szaleniec przymykając oczy. No i proszę, Pan Jaki- Ja- Dobry postanowił jednak go złapać. Co za pech... Gdyby Harold miał trochę więcej weny pewnie na słowach by się nie skończyło, ale akurat świat przestał go obchodzić. Spojrzał na chłopaka chłodno.
    - Najwyraźniej mogę, jeśli właśnie to zrobiłem, prawda? - skrzywił się kompletnie ignorując fakt, że Kai trzyma go 'za szmaty' . - I co mi teraz zrobisz, co? Odwrócisz się i odejdziesz obrażony? Idź, byłem sam tak długi czas i teraz też mogę być sam. A może dasz mi w twarz, albo będziesz stał z tą głupią miną, bo przecież nic cię nie obchodzi? Hah...Rób co chcesz, Pierzasty. Mnie i tak już wszystko jedno. - wbił wzrok w ziemię przygryzając dolną wargę. I po cholerę on stamtąd wychodził? Przecież mógł tam zostać i grzecznie spędzić ten wieczór z tamtą dziewczyną. Ależ nie...On musiał wszystko skomplikować.A Harold chciał tylko rozładować emocje.
    W tamtej Lee nienawidził Kai, jak jeszcze nigdy wcześniej.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  32. [ Póki co Haro pokaże jego barwną osobowość ^^]

    Wyrwał się prychając cicho. Odsunął się od niego kręcąc tylko głową.
    - Nie rozumiesz, Kai. Tu nie chodzi o to, z kim się umawiasz, choć tamta kobieta na ciebie nie zasługuje. O naszą przyjaźń też nie chodzi. Nauczyłem się być sam i gdybyś po prostu odszedł, mój świat by się nie zmienił. Może...Czasem byłoby mi czegoś brak, ale byłaby to tylko kolejna rzecz na i tak już długiej liście. Ja... - spojrzał gdzieś w bok biorąc głęboki oddech. To nie był jego najlepszy dzień. Zazwyczaj panował nad tym przygnębieniem ale dziś po prostu nie potrafił. Zresztą, może to i lepiej. Chyba ma prawo raz na jakiś czas pomarudzić. Usiadł na ziemi, opierając się plecami o ścianę jakiegoś budynku. Wypuścił głośno powietrze, a gdy znowu się odezwał jego głos drżał lekko. A on nawet nie próbował nad nim zapanować.
    - Ja już mam tego dość, wiesz? Dość tego pędu, problemów, ucieczek. Czasem chciałbym po prostu iść do kina, zjeść porządny obiad...Ale jestem jakimś cholernym potworem. Nie mam prawa żyć tak, jak normalny człowiek. A gdy staje rano przed lustrem...Jestem kimś zupełnie obcym, Kai. Jak mogłem stać się kimś takim? - schował twarz w dłoniach starając się uspokoić. Pewnie już wyglądał dziwacznie i żałośnie, więc rozbeczenie się byłoby szczytem. Ale czy nie jest tak, że płacz pomaga pozbyć się żalu? Kilka łez spłynęło po jego twarzy, gdy uniósł ją by spojrzeć Kai prosto w oczy.
    - Zabierze mnie do domu, proszę...

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  33. Spojrzał na niego z lekkim niedowierzaniem. Nie spodziewał się, że Kai go uderzy, czy coś w tym rodzaju, ale to, co anioł zrobił było czymś niepojętym. Co jak co, ale on, Kai Avila, dokładnie ten sam, który swą obojętnością tak często doprowadza Harolda do szału, nie mógł tak po prostu usiąść obok Lee i zacząć zwierzać się ze swoich lęków. To nie było w jego stylu. Haro miał nawet ochotę zapytać, czy Kai aby na pewno się dobrze czuje, ale nie mógł otworzyć ust. To było zbyt...nienormalne. W pewnej chwili roześmiał się sztywno, ocierając czerwone oczy.
    - Oczywiście, że znaczysz, idioto. Może moje zachowanie o tym nie świadczy, ale tak właśnie jest. I dlatego chcę dla ciebie jak najlepiej. A tamta dziewucha...- skrzywił się lekko. Był egoistą, ale co było w tym złego? Przecież nie chciał skrzywdzić Kai. Wręcz przeciwnie. Chciał mu pomóc, choć może czasem mu się to nie udawało. Zdecydowanie częściej niż czasem. Uśmiechnął się ciepło, pociągając nosem.
    - Wiesz...To były jedne z najpiękniejszych słów, jakie dane mi było słyszeć, przez ostatnie trzy stulecia. Prawie jak oświadczyny. - roześmiał się po raz kolejny, tym razem bardziej przyjaźnie. Potargał włosy, wziął kilka głębokich oddechów i zwrócił się do Kai, przy okazji kładąc mu rękę na ramieniu.
    - Przepraszam i dziękuje. Dziękuje, że jesteś. - wyciągnął rękę by zmierzwić jego włosy, ale cofnął ją w połowie drogi, skrzyżował ręce na piersi i bąknął z naburmuszoną miną.
    - Tylko nie myśl sobie, że będę ci to mówił codziennie. Wciąż jesteś tylko pierzastym żółtodziobem...

    OdpowiedzUsuń
  34. - Czemu Cię to tak dziwi? - zapytał zerkając na niego. - Niby dlaczego miałbym Cię nie lubić? - dodał, wystawiając twarz do słońce. - Ale ja nie chcę - bąknął niczym pięcioletnie dziecko. - Nie nadaję się do takich ugrupowań, działam na własną rękę. Nie mam żadnego dobrego powodu, żeby się do was przyłączyć - stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  35. Tima cicho syknęła. Chciała cofnąć ogon, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest za późno. Tamci już ją dostrzegli. Spojrzała na swoje dłonie i skrzywiła się. Musiała w którymś momencie dotknąć krawędzi blatu, teraz na palcach miała krew nieszczęśnika. Szybko je zlizała, poczuła przy tym całkiem przyjemny dreszcz.
    Wyskoczyła z kryjówki, domyślając się, że dłuższe ukrywanie się przekona nieznajomych o jej winie. Uważała, że zamieszanie byłoby w tym wypadku zupełnie niepotrzebne. Nie szukała kłopotów.
    -Nie ja zabiłam tego elfa na stole -syknęła. Mimowolnie wysunęła żądło z czubka ogona. Nie zamierzała walczyć, ale odruch jak zwykle zadziałał.
    Spoglądała spod przymrużonych powiek na młodego mężczyznę, z twarzy przypominającego niemal nastolatka. Wiedziała jednak, jak bardzo mylne może być pierwsze wrażenie, a przeciwników nigdy nie należało lekceważyć. Nigdy nie było od razu wiadomo, jakie sztuczki mogli w razie potrzeby ujawnić.
    Wyprostowała się. Starała się upodobnić bardziej do istoty ludzkiej, nie dzikiego zwierzęcia gotowego do ataku, jak prezentowała się pochylona i w rozkroku. I tak nie dorównywała temu osobnikowi wzrostem.
    -Tylko go tu znalazłam - odezwała się znowu. Tym razem znów jej głos przypominał syk węża. Poczucie zagrożenia utrzymywało jej ciało w stanie czujności i gotowości.
    - Niewiele wcześniej niż ty... wy. Już nie żył. Był chłodny.
    Przynajmniej martwy elf nie miał na ciele śladów ukąszeń. Oprawcy znęcali się nad nim używając noża albo podobnego ostrego narzędzia. Zatem nie dało się przypisać tego morderstwa wampirom albo innym spokrewnionym z nimi krwiopijcom. Na przykład Timie...

    OdpowiedzUsuń
  36. Podreptał za nim niespiesznie, przygryzając dolną wargę. Właściwie...Sam nie wiedział, co było nie tak z tamtą kobietą. Po prostu czuł, że ma ona za uszami więcej, niż może na to wyglądać. Złapał Kai za rękaw, zmuszając go tym samym, by zwolnił trochę. Harold przecież nie miał tak patologicznie długich nóg i dziesięć jego kroków, było równych jednego kroku anioła.
    - Nic konkretnie...Po prostu, przypomina mi te wszystkie cholerne zmory czy inne badziewia. Te jej spojrzenie...Argh, coś mi się przewraca w żołądku. I ma taką złą aurę. I pewnie ma jakieś dziwne intencje. I jest brzydka. I nie zasługuje na ciebie. Nawet na karalucha nie zasługuje, moim skromnym zdaniem. I jest...jak strzyga, jakby chciała zeżreć twoje wnętrzności. Nie, zdecydowanie nie popieram twojego chorego zainteresowania jej osobą. Czemu nie możesz znaleźć sobie kogoś lepszego, co? Ja ci znajdę! Znajdę dla ciebie jakąś miłą dziewczynę. Albo jakiegoś słodkiego chłopczyka. Znam dużo słodkich chłopczyków, wiesz? Zadbam o ciebie, i nie pozwolę jakiejś pierwszej lepszej Elise łamać twojego niewinnego, dziecięcego serduszka. Dobra? - wyrzucił z siebie, zupełnie nie zastanawiając się nad logiką tej wypowiedzi. Był szurnięty. Zdecydowanie brak mu było piątej klepki. Dlatego nie selekcjonował wiadomości na te, które powinien powiedzieć i te, które powinien zostawić dla siebie. Ale Kai sam chciał wiedzieć, prawda? Więc Harold, prawie jak grzeczny chłopiec powiedział mu to, co myśli.

    OdpowiedzUsuń
  37. Tima miała ochotę wzruszyć ramionami, ale powstrzymała ten odruch. Czuła nieufność ze strony tamtych i wcale się temu nie dziwiła. Atmosfera była nieprzyjemnie ciężka, nie chodziło tylko o metaliczny zapach krwi.
    -Raz na kilkanaście dni zdarza mi się tu przespać -powiedziała spokojnie. Mówiła prawdę, chociaż trudno było ocenić, jak przyjmą takie wyjaśnienie.
    -Od tygodnia mnie tu nie było, mogło dziać się wszystko i nie miałam o tym pojęcia.
    To zabrzmiało już chyba mniej wiarygodnie, sama tak to odczuwała. Takie właśnie były pierwsze słowa świadków i podejrzanych, przyłapanych na miejscu zbrodni. Trochę denerwował ją fakt, iż jeden z mężczyzn mierzył do niej z pistoletu. Cofnęła się o kilka kroków. Rozejrzała się wokół, jakby gdzieś na obłuszczonych z farby ścianach spodziewała się znaleźć podpowiedź, co robić. Zaatakowanie tych dwóch raczej nie miało większego sensu, mieli nad nią znaczną przewagę.
    -Nie dotykałam gwoździ, którymi jest przybity -odezwała się nagle -To chyba można sprawdzić... W ogóle nie dotykałam jego ciała, tylko oparłam palce o krawędź stołu, tam, gdzie widać ślady...

    OdpowiedzUsuń