sobota, 19 października 2013

"Kim ty jesteś? Jesteś zwykłym pionem, który idzie pierwszy na bój w wojnie czarnych i białych figur by chronić cenniejsze figury na tej szachownicy..."*

"Wszyscy jesteśmy tylko pionkami na szachownicy losu... Ale mimo wszystko możemy życiem  pokierować tak, aby wybrać jaką figurą na tej szachownicy będziemy..."*

Nazywa się Anyone Jescord i ma na swoim koncie 24 wiosny (Choć szczerze powiedziawszy wygląda na mniej)
Nie jest przedstawicielem żadnej konkretnej rasy... Jako iż jest według swego stwórcy nieudanym eksperymentem połączenia jednej z najsprytniejszych ras jaką są ludzie z niebezpieczną bestią jaką jest Mantykora: potężne stworzenie o ciele lwa, z ogonem skorpiona oraz smoczymi skrzydłami.
Cóż... Owy eksperyment można uznać za nieudany głównie ze względu iż jego ludzka postać miała zostać unicestwiona, a jego umysł zamknięty w ciele wyżej wymienionego monstra. Podczas najbardziej skomplikowanej części potężnego rytuału coś jednak poszło nie tak i dwie natury połączyły się w jedno... Od tej pory kształt bestii zamknięty jest w niepozornym ciele Jescord'a, ujawniając się tylko na życzenie owego młodzieńca. Oczywiście jego ludzka forma nie została niezmieniona: Odznacza się teraz znacznie większą siłą niż dotychczas a także nieco bardziej wyostrzonymi zmysłami.

"I’ve seen the green heights,
Reminding me…

I’m alive, I don’t wanna die,
I don’t wanna waste another day, or night,
I know there’s something more,
Than what we’re living for,
I see it in the star*s,
I feel it on the shores,
I know there’s something,
I know there’s something more…"*


Jest nieprzewidywalny w swoim zachowaniu głównie ze względu na swój momentami niewinny wygląd... W końcu nikt nie spodziewa się nic niebezpiecznego po zwykłym człowieczku, gorszym od wielu innych ras... I zazwyczaj  puszcza wszystko płazem, przynajmniej dopóki ktoś nie zaatakuje jego osoby fizycznie. Dopiero wtedy budzi się jego druga natura a ludzkie, słabe ciało zmienia się w ciało silnej bestii.
Uwielbia ludzi porównywać do figur szachowych. Samego siebie określa jako skoczka - według niego najbardziej nieprzewidywalną z figur na planszy tej jakże szlachetnej gry.
Jest optymistą, wierzy iż na świecie istnieje jeszcze jakieś dobro, którego ludzie nie widzą... Jest niewiarygodnie naiwny w kwestiach dobroci ludzkiej, ale jego instynkt samozachowawczy nie pozwala mu na zbytnie zbliżanie się do ludzi (i nieludzi) nawet jeśli im ufa... Niektórzy mogą uznać to za sprzeczność, ale taka jest już natura bestii.
Anyone jest personą mimo wszytko spokojną i opanowaną trzymającą swoje nerwy na wodzy, przez co może wydawać się zimny i nieprzyjemny w kontaktach międzyludzkich. Zazwyczaj zachowuje dystans i wszelkie zasady kultury lecz i jemu czasem zdarza się zdenerwować…
Wierzy iż dwie osoby nie mogą utrzymać czegoś w tajemnicy... Chyba, że ta druga jest martwa.

"Got a secret
Can you keep it?
Swear this one you'll save
Better lock it in your pocket
Taking this one to the grave
If I show you then I know you
Won't tell what I said
Cause two can keep a secret
If one of them is dead."***

Nie jest kimś wybitnie wyróżniającym się z tłumu jeśli chodzi o postać ludzką - Ot zwykły człowieczek drobniejszej postury, wyglądający jakby był wiecznie chory przez bladość swej skóry. Jego delikatna wręcz twarz przyozdobiona jest skrzącymi się radośnie czekoladowymi oczyma, lekko zadartym nosem i pełnymi bladoróżowymi wargami. Na ową twarz opadają mu kosmyki jasnobrązowych włosów, sięgających mu aż do talii. Chodzi raczej w płaszczach, twierdząc iż tak wygląda „dostojniej”.
W swej "zwierzęcej" postaci posiada jasnobrązową sierść i ciemnobrązową grzywę. Jego oczy wtedy lśnią ognistą i szaloną czerwienią. Jego skrzydła osiągają rozpiętość dwóch i pół metra, a ogon jest zakończony ostrym szpikulcem pełnym jadu.

"Oto akt w którym lada moment hetmana zbije skoczek"****

Nie pamięta swoich rodziców, nie licząc rudych, bujnych włosów swej matki i jej zielonych oczu oraz szerokiego uśmiechu swego ojca. Ostatni raz bowiem widział ich w wieku lat pięciu, kiedy to odebrany im został przez maga do jego eksperymentów. Doskonale pamięta, że owe eksperymenty wiązały się z niewiarygodnym bólem rozrywanych a później łączonych mięśni, łamanych kości i łączących się umysłów i dusz.
Kiedy jednak coś poszło nie tak i zamiast potężnej Mantykory, która słuchała by jego poleceń na podłodze dalej leżał mizerny pięciolatek, do tego nieprzytomny mag wściekł się i zniszczył swą pracownię. Gdy jego złość minęła, a Anyone obudził się ten pozwolił mu zostać i mieszkać z nim póki nie osiągnie odpowiedniego wieku.
Zdolności zmiany w Mantykorę ujawniły się gdy młodzian miał dopiero17 lat, kiedy to mag chciał go zaatakować gdy ten przeszkodził mu w pracy. Cóż... Panicz Jescord twierdzi iż nie była to najlepsza przekąska nawet dla Mantykory. Został wtedy sam, ale nie narzekał, albowiem dzięki temu zyskał sporą sumkę maga którą dzięki swojemu szczęściu powiększył czterokrotnie w różnego typu zakładach.
Aktualnie nie zwracając uwagi na panujący chaos prowadzi malutki sklepik z antykami.

W skrócie:
Imię: Anyone
Nazwisko: Jescord
Wiek: 24 lata
Rasa: Połączenie człowieka z Mantykorą


___________________________________________
Po słowie:
*Cytaty własne.
**  Cytat z „Something more” – Nick Vujcik
*** Cytat z “Secret” – The Pierces

****  Przerobiony cytat z “Imperium Trujki” – Hunter. Oryginał „Oto akt w którym lada moment hetmana zbije pionek”

[Nie dodałam zdjęć postaci ludzkiej przez to iż nie lubię być ograniczana przez zdjęcia I za cholerę nie umiem szukać zdjęć). Jeśli jest to jakiś poważny problem proszę mówić!]

54 komentarze:

  1. [ Nic się nie stało c: Mi nie przeszkadza brak zdjęcia.
    Witam w Tenne i życzę miłej gry c:' ] | Code

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Jeśli masz jakiś pomysł, to czemu nie? c:
    Kurde, jakiś fail z blogspotem jest. Ustawienia nie chcą zapisać Twojej karty w linkach. ;-; ] | Code

    OdpowiedzUsuń
  3. [ To ja też się przywitam~~ Nah, właściwie, do tej pory mantykory spotykałam w Harrym Potterze, więc proponuję wątek, bo zawsze ciekawie jest poznać kogoś(coś?) nowego :D ]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  4. [ A myślałam, że tylko ja ostatnimi czasy grywam w Herosów. XD Hm, pomysł... Może Harold, który, jak przystało na ześwirowanego Kosarza, zajdzie któregoś wieczoru do sklepu Jescord'a ( czemu jak przeczytałam "antyki", to przed oczami pojawiło mi się Miasteczko Salem? o_o" ), albo o, w chwili gdy, chłopak będzie już zamykał. Powiedzmy, że Haro będzie szukał czegoś, co pozostawił po sobie człowiek, którego zabrał kilkanaście lat wstecz. Może nie chcę od razu rozbudzać tej bestii w Anyone, ale on niekoniecznie musi się zgodzić oddać Żniwiarzowi tej rzeczy po którą przyszedł. Albo wręcz przeciwnie, ale to już zależy od ciebie :3 Lepszego pomysłu znaleźć nie mogę, niestety~~ ]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  5. [No to ja równiez witam na blogu i zapraszam do wątku.
    Narazie nic genialnego do głowy mi nie przychodzi, chyba, że Las'sair mogłaby wpaść do sklepu Anyone i poogladać interesujące ją rzeczy, a ją wszystko interesuje. I mogłaby zadawać pytania w stylu "A jaki to kolor?" "A co to jest?" itd. :D
    Mantykora! Momentalnie pomyślałam o grze Heroes :3]

    Las'sair

    OdpowiedzUsuń
  6. ...bo dusza nie mogła zaznać spokoju.
    Tak właśnie mu powiedzieli. Że jakaś pieprzona dusza nie może zaznać spokoju. A co go to interesuje? On nie jest od tego, by je zbawiać. On tylko przychodzi do nich ze słodkim uśmiechem i wysysa z nich życie, grzecznie odprowadzając dusze do kolejki. Czy oni nie potrafili tego pojąć?
    Gdy w końcu udało mu się odnaleźć sklep, w którym znajdował się zegarek zmarłego faceta, było już dość późno. Właściciel, drobny chłopaczek właśnie zamykał interes. Harold zaklął pod nosem wbijając dłonie głębiej w kieszenie bluzy. Gdy chłopak na niego spojrzał, pokręcił krótko głową.
    - To zajmie trzy minuty. Powiedzmy, że to dla mnie dość ważne, by jeszcze dziś mieć rzecz, którą posiada pan w swoim asortymencie.
    Mruknął, spokojnie i nawet z lekkim uśmiechem. Tylko jego spojrzenie z namacalnym chłodem wbite było gdzieś nad głową właściciela sklepu.

    [Don't worry, ja ostatnio też nie mogę napisać nic porządnego XD ]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  7. Parsknął śmiechem, robiąc krok w stronę chłopaka. Najwidoczniej nie wyraził się dostatecznie jasno. Był już zmęczony wykłócaniem się z tymi wszystkimi istotami, ale najwyraźniej musiał jeszcze raz użyć swojego 'daru przekonywania'. Albo czegokolwiek innego. On po prostu musi jeszcze dziś zdobyć ten cholerny zegarek.
    - Ułatwianie innym pracy chyba nie należy do twoich ulubionych czynności, co? - burknął przenosząc spojrzenie na chłopaka. "Intuicje to on ma do kitu", przemknęło mu przez myśl, gdy bez jakiegokolwiek zainteresowania lustrował nieznajomego. I ktoś będzie śmiał mu powiedzieć, że Żniwiarze to nic nie muszą robić. Ot, taka tam leniwa rasa, która tylko łapie biedne duszyczki.
    A niech ich piekło, i tego kolesia przed nim też!
    - Ja też chciałbym iść do domu i rozłożyć się przed telewizorem, ale jakaś wyjątkowo tępa dusza jęczy, że nie ma jak dostać się na drugą stronę. Więc mógłbyś współpracować. Wpuścisz mnie do środka, zabiorę to, po co przyszedłem, dam ci forsę i puf! zniknę zanim zdążysz zapamiętać moją twarz. A potem pójdziesz gdzieś i grzecznie zjesz kolacje. Czy to nie kusząca propozycja?
    Na początku nawet starał się być miły, ale teraz nie krył już grymasu niechęci.
    Miał już serdecznie dość tych głupich ludzi, głupich hybryd, głupiego wszystkiego co stąpa po tej ziemi. Po skończeniu tej sprawy bierze urlop. I to bardzo długi urlop.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  8. Wywrócił oczami, z roztargnieniem przygryzając dolną wargę. Trafił mu się, wielbiciel dobrego wychowania, huh. Musiał ugryźć się w język, by nie powiedzieć czasem, że coś takiego jak przestrzeń osobista nie istnieje. Wywnioskował jednak, że coś takiego mogłoby całkowicie zniszczyć jego szanse na dostanie tego badziewia, o które toczyła się cała ta głupia konwersacja. Odsunął się więc od niego złorzecząc pod nosem po chińsku. I może się pożegnać z wizją miłego spędzenia tej nocy. Oparł się o ścianę budynku, przymknął powieki masując sobie skroń.
    Tylko bez zbędnych wybuchów.
    Gdy opanował się trochę spojrzał na chłopaka i wyrzucił z siebie, tym razem bez jakiejkolwiek złośliwości.
    - To dla mnie naprawdę ważne. Powiedzmy, że ma Pan przed sobą osobę, której, no uprośćmy, że życie, zależy od pańskiej decyzji. Tylko trzy minuty. Proszę.
    Czasem trzeba było odpuścić, szczególnie, że stado Pierzastych czaiło się gdzieś nad tobą, czekając aż popełnisz błąd. Ale jak tylko przyjdzie czas, znajdzie tego chłopaczka i...No.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiechnął teraz się w niezwykle uroczy sposób, przez co wyglądał trochę niczym mały chłopczyk.
    - No i jesteś pierwszą osobą dla której chyba złamię swojej zasady.- powiedział i zębami zdjął rękawiczkę z prawej dłoni, po czym wyjął klucze i otworzył oba zamki.
    - Witam w moich skromnych progach.- powiedział i wszedł do sklepu znów słysząc dzwoneczek.- Proszę wybrać co panu się podoba i zapraszam do lady.- dodał idąc w jej kierunku chowając klucze do kieszeni.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Witam, oczywiście iż wątek! >D Jakieś pomysły? Luca jest wszędobylski więc z tym nie będzie problemu. Sklep z antykami może się znaleźć na jego liście do zwiedzania, bądź zwyczajnie mogą się spotkać praktycznie na ulicy. W końcu jest rudy, z zielonymi oczyma i szerokim uśmiechem: niewielu jest takich ludzi w tym mieście >D Ostatecznie pozostaje także pub. Więc?~]
    Luca

    OdpowiedzUsuń
  11. Westchnął z ulgą wchodząc za chłopakiem do sklepu. Może jednak nie będzie tak źle jak myślał? Rozglądał się z uwagą po pomieszczeniu starając się wyłowić spośród mnóstwa różnych przedmiotów, ten jeden. Specyficzny zapach, jaki wypełniał miejsca, w których gromadziło się czas i wspomnienia, przytaczał go. Tyle tutaj emocji, narodzin i śmierci. Musiał wziąć głęboki oddech, bo od tego wszystkiego zakręciło mu się w głowie. Mając przed sobą tysiące rzeczy, szansa że samemu znajdzie zegarek jest niemalże zerowa. Zaklął w duchu, że po raz kolejny musi prosić, ale odwrócił się w kierunku chłopaka, a na jego ustach zagościł słodki uśmiech - ten sam, który widziały wszystkie istoty, po które przychodził.
    - Wiem, że już wykorzystałem pańską cierpliwość, szczególnie tym dziecinnym wybuchem, ale czy mógłby mi pan pomóc? Zegarek, którego szukam...dla mnie może być gdziekolwiek pośród tych wszystkich antyków, a pan pewnie chociaż pomysł, gdzie mógłby być.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Więc pub! Mogę być tą wredną osóbką i zwalić rozpoczęcie na Ciebie? >D Chyba, że nie masz weny, to ja mogę zacząć c: ]
    Luca

    OdpowiedzUsuń
  13. [ W sumie to pomysł nie jest taki zły. Prosty, bez zbytniego kombinowania, może być. c: Kwestia tylko zaczęcia. Masz wenę, czy mam coś nabazgrać? ] | Code

    OdpowiedzUsuń
  14. Uniósł kącik ust w lekkim uśmiech. No proszę, jaki spostrzegawczy.
    - Nie, jeszcze nie dzisiaj, może pan być spokojny.
    Choć gdyby to zależało tylko od Harolda, kto wie jak skończyłaby się ta noc dla tego chłopaka.
    Podążył za nim do gablotki starając się przypomnieć rysunek, który dał mu Gabriel. Zegarek jak zegarek. Strasznie staroświecki i zupełnie nie w jego stylu. Ale chyba nie takiej odpowiedzi oczekiwał ten sprzedawca?
    - Hm, był srebrny, na łańcuszku. Raczej prosty, bez dziwacznych zdobień. Oprócz samej tarczy. Z tego co pamiętam zamiast cyfer miała gwiazdy i jeszcze jakąś sentencję.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Spoczku, załatwi się to :D]

    Siedział w pubie nie dla piwa i po prawdzie, nie dla towarzystwa. Myślał iż znajdzie tu swojego przyjaciela, więc praktycznie od dwóch godzin męczył tego samego drinka. Było to nużące zajęcie, ale wolał mieć pewność iż dotrze do domu bez zbędnych komplikacji. To dało także dużo do myślenia. Za dużo. Spróbował się schować w kącie, zniknąć dla innych oczu, jednak nadal uśmiechając się delikatnie. Przecież uśmiech u niego jest nieodłącznym atrybutem! Wypił nareszcie do końca drinka i spojrzał na dno pustej szklanki z lekkim rozczarowaniem. Może wypije więcej? Wtedy przynajmniej wszystko wydaje się takie jeszcze bardziej zabawne i kolorowe. Uśmiechnął się szerzej, przeczesując rude włosy i śledząc zielonymi tęczówkami barmana. A jeśli Mufin się nie pokaże? To kto go odprowadzi do mieszkania? Jakby nie patrzeć, Luca nie należał do osób które szukają lub pchają się do łóżka drugiej osobie na jedną noc. Co to, to nie.
    Może to działanie drinka, lub jego zamyślenia, lecz podczas swojej bitwy z myślami, wpatrywał się dosyć intensywnie w bruneta. Ot, po prostu akurat wszedł do baru. Oczywiście wpatrywał się w niego ze swoim delikatnym i ciepłym uśmiechem. Więc kupić tego drinka więcej? No jasne, a spać to chyba będzie tutaj pod stołem. Uśmiechnął się trochę szerzej. Oczywiście robił to będąc nie do końca świadomym iż właśnie uśmiecha się do jakiegoś mężczyzny.

    [Można zacząć chociażby o tak >D]
    Luca

    OdpowiedzUsuń
  16. Już snuł plany na jutrzejszy dzień. W sumie, nie miał nic ciekawego do roboty. Miał tak zwany „dzień wolny”, a jeśli dobrze to pociągnie to nawet będzie miał wolne trzy dni. Ale oczywiście po co mu to, nieprawdaż? I tak już ma za dużo wolnego czasu. Cała jego gonitwa myśli skutecznie odcinała go od świata zewnętrznego. Jednakże wzrok musiał się na czymś skupić. Skupił się na osobie, która teraz podeszła do stolika i odezwała się do niego. Zamrugał parę razy oczyma, powracając do rzeczywistości. Uśmiechnął się przepraszająco, spoglądając na swoją pustą szklankę. Roześmiał się cicho i ciepło po czym odezwał się trochę zakłopotany zaistniałą sytuacją.
    - Wybacz… zamyśliłem się. Ale to raczej ja powinienem zwrócić się do Ciebie, per Pan. – spojrzał na niego i obdarzył niezwykle ciepłym uśmiechem. Przeczesał rude włosy. Przechylił delikatnie głowę w bok, powracając wzrokiem do szklanki, która wydawała mu się teraz całkiem neutralnym gruntem. Musiał się chyba na niego dosyć długo patrzeć skoro mężczyzna pokwapił się aby podejść do jego stolika i zwrócić mu uwagę. Dodał zmieszany, teraz raczej już nie chcąc spojrzeć mu w oczy.
    - Jeszcze raz solennie przepraszam. Zwykle mi się to nie zdarza. – chciał być jak najmniej widoczny a nie gapić się nachalnie na obcych wchodzących do pubu. Pomimo całej sytuacji i tak delikatnie się uśmiechał. Po prostu nie potrafił inaczej. Delikatny aczkolwiek ciepły uśmiech zawsze gościł na jego twarzy. Owszem zdarzały się małe wyjątki, ale to nie był jeden z nich.
    Luca

    OdpowiedzUsuń
  17. Podniósł na niego roześmiany wręcz wzrok. Nienawidził wręcz gdy ktoś był na niego zły (szczególnie gdy ten „ktoś” był obcą osobą). Kąciki ust automatycznie uniosły mu się do góry, przez co chłopak obdarzył bruneta niezwykle ciepłym uśmiechem. Spojrzał na niego jeszcze jak siadał. Słysząc dalszą wypowiedź, potaknął energicznie głową i od razu delikatnie odwrócił wzrok.
    - Ale przecież każdy ma swoje tajemnice o których woleli by zapomnieć. Rozumiem, więc, dlatego, jeszcze raz przepraszam. – zaśmiał się cicho, przymykając delikatnie oczy. Potaknął głową i wyciągnął do niego dłoń.
    - Ale nie „Pan” tylko Luca. – wolał przedstawić się swoim imieniem. Jego ksywa mogła zostać wychwycona przez niechciane osoby. A co z głowy to i z serca. Czując się już trochę pewniej, wyprostował się bardziej i rozejrzał się dyskretnie po sali. Wzruszył ramionami i z cichym śmiechem stwierdził.
    - A norma tego pubu. Gwałciciele, mordercy, psychole i od czasu do czasu takie osoby jak ja albo Pan. – zaśmiał się cieplej, kręcąc przecząco głową. Co prawda, rzadko kiedy ktokolwiek do niego się dosiadał. Bo zazwyczaj w sumie nie siedział sam, nieprawdaż? Spojrzał na płaszcz mężczyzny, przez co przeszło mu przez myśl „muszę sobie taki sprawić”. Z ciepłym uśmiechem odparł.
    - A wiec, jeśli nie jest to tajemnicą, czy mógłbym się dowiedzieć jak daleko stąd mieszkasz? – tak, chciał więcej wypić. Tak, szukał sobie kogoś kto mógłby go odprowadzić. Strzelił istnego face palma po czym szybko się wytłumaczył, patrząc na szklankę.
    - Ah, wybacz ponownie. Po prostu nie wiem czy trafię dzisiaj do domu. – uśmiechnął się do niego ciepło. Gdy ponownie uderzyły go jego słowa westchnął zrezygnowany, odchylając głowę do tyłu. Odparł w takiej pozycji.
    - Masz czasami tak, iż chcesz przekazać coś prostego jak drut, ale słowa jakie wypowiadasz wcale na to nie wskazują?
    Luca
    [Spoczku. Ważne iż w ogóle odpisujesz c:]

    OdpowiedzUsuń
  18. Mógł śmiało stwierdzić iż nareszcie poznał kogoś miłego. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Miał nadzieję iż nie są to tylko stereotypy, czy coś w ten deseń. Spotkał już wiele „miłych” osób, z którymi zazwyczaj później bił się w drodze do ich mieszkania. Zrobiło mu się jeszcze bardziej głupio gdy usłyszał ten lekki śmiech. Brzmiał nawet miło dla ucha, więc w sumie wyszło na zero. Potaknął głową dostając odpowiedź. Uśmiechnął się ciepło, zamykając przy tym oczy.
    - Więc będę miał do Ciebie prośbę. – otworzył oczy i spojrzał na Niego swoimi zielonymi tęczówkami – Chociaż ja mieszkam na drugim końcu miasta, to mógłbyś mnie odprowadzić do mojego przyjaciela? Mieszka w takiej dosyć modernistycznej kamienicy. Jakieś piętnaście minut drogi stąd, właśnie idąc od drzwi w prawo. Jest taka jedyna kamienica w okolicy z dużym grafitii na ścianie, przedstawiającym grupę zakapturzonych ludzi.
    Spojrzał na niego z nadzieją. Nagle przybrał wyraz twarzy jakby zapomniał o czymś ważnym.
    - Ach, no tak. Chcę aby ktoś mnie odprowadził, gdyż mam zamiar dzisiaj trochę więcej wypić. Od czasu do czasu każdemu przydaje się takie odcięcie od wszystkiego. Jeśli u mnie jest to raz na pół roku, to jest dobrze. – zaśmiał się ciepło, przymykając oczy. Tak, to w jego stylu. Poprosić o taką przysługę, kompletnie obcą mu osobę. Otworzył oczy spoglądając roześmianym wzrokiem na mężczyznę. Chociaż, mógłby przysiąść iż już gdzieś go widział. Na zdjęciach? A może właśnie w okolicy? Sąsiad Mufina? Albo był strasznie po prostu do kogoś podobny. Delikatnie nachylił się delikatnie w jego stronę, trochę śmiesznei marszcząc przy tym brwi.
    - Tak po za tym. Skądś Cię kojarzę, albo po prostu kogoś mi przypominasz. Chociaż nie mogę przypasować Twojego zapachu do żadnej znanej mi osoby. – zaśmiał się cicho i pacnął się w czoło – Ach no tak. A żeby nie było, jestem wilkołakiem. – wyszczerzył zęby w uśmiechu. Nie był z tego za specjalnie dumny, ale wiele razy takie oznajmienie uratowało mu tyłek. Więc czemuż miało by być inaczej i teraz? Jeśli Anyone chociaż odrobinę wiedział o wilkołakach, to na pewno nie będzie się go bał, nieprawdaż? A jeśli teraz wstanie i tłumacząc się iż ma coś innego na głowie po prostu sobie wyjdzie, Luca nie będzie się zamartwiał. Prawda? Wiele osób już tak zrobiło, więc można śmiało rzec iż przyzwyczaił się w jakimś stopniu do takowego zachowania. Wpatrywał się teraz głównie we włosy mężczyzny. Może miał podobne uczesanie do kogoś i dlatego był podobny? Przekręcił głowę w bok. A może to przez ubiór? Nie lubił takich zagadek. Takie dziwne uczucie iż znasz daną osobę, ale nie możesz przykleić do niej konkretnej sytuacji. A imię tym bardziej mu w tym nie pomogło. Cicho, powiedział do siebie, aby bardziej się skupić „Anyone”. Oczywiście większość odebrała to, jako tylko delikatny ruch wargami. W głowie jednak nic mu nie zaświtało. Zupełnie jakby znał tego mężczyznę z jakiegoś kolejnego chorego snu. Oczywiście nie wierzył w takie rzeczy, ale mógłby właśnie przysiąść iż zna go z takiego snu. Szczególnie wtedy gdy jest wilkołakiem i nad sobą nie panuje. Wtedy trafiają do niego urywki, w postaci snu. Otworzył szerzej oczy. Czy spotkał go w formie wilkołaka? Spojrzał mu w oczy, jakby oczekując odpowiedzi na to nieme pytanie, z tym samym ciepłym uśmiechem.
    Luca
    [Zobaczysz sama~ Chociaż muszę napisać iż długość wypada krucho >D Ale ważne iż odpisujesz~]

    OdpowiedzUsuń
  19. Przechadzał się ulicami Tennebris, poznając jego zakątki. Słyszałam tylko różne plotki o tym mieście i nawet sama nie wiem dlaczego do niego zawitałam. Ciekawość? Dość możliwe. Ulice powoli pustoszały z ludzi jak i nie ludzi. Nie dość, że nadchodził wieczór to jeszcze ewidentnie zapowiadało się na deszcz jeśli i nie na burzę. Niebo zasnuło się ciemnymi chmurami nie przepuszczając ani jednego promienia słonecznego. Wzdrygnęłam się nieznacznie. Nigdy nie lubiłam deszczu i wody tak ogólnie. Mokre, zimne i przeciwstawne do ognia. Zawsze wpadałam w melancholie w deszczowe dni, o takie jak teraz. Gdy pierwsza kropla rozbiła się na moim policzku weszłam do pierwszego lepszego budynku. Starłam dłonią mokrą kroplę deszczu z twarzy i rozejrzałam się wokoło. Sklep z antykami. Westchnęłam cicho i ruszyłam się oglądając te wszystkie stare rzeczy, które tu się znajdowały.

    Ignis

    OdpowiedzUsuń
  20. Beznamiętnie przyglądał się wszystkim tym duperelom. To nie było jego hobby. Nigdy nie odczuwał potrzeby otaczania się rzeczami posiadającymi tego "ducha przeszłości'. On sam był przeszłością i to było wystarczająco przygnębiające.
    Gdy chłopak podsunął mu książkę, jęknął cicho wywracając oczyma.
    - Chyba zwrócę się do nich o zwrot kosztów. Bo wcale nie muszę tego robić, huh... - wymruczał do siebie, zupełnie zapominając, że przecież nie jest tutaj sam. Wyciągnął portfel, odliczył odpowiednią sumę i położył na ladzie. Po chwili namysłu dołożył na kupkę jeszcze kilka banknotów. I tak nie ma co liczyć na zwrot kosztów, więc kilka w tę czy w tamtą. Potem ujął długopis i złożył drobny, lekko pochyły podpis w wyznaczonym miejscu.
    Wypuścił powietrze z cichym świstem rozcierając sobie skronie.
    Za jakie grzechy musiał się zajmować takimi rzeczami?
    Zgarnął z lady zapakowany zegarek, zważył go w dłoni, prychnął cicho,a potem przeniósł wzrok na chłopaka i uśmiechnął się nieporadnie i trochę zbyt leniwie.
    - Dziękuje, że zgodził się pan poświęcić mi swój czas. Przełożona już się niepokoiła, że sama będzie musiała się tym zająć. Naprawdę, wielkie dzięki.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  21. Kiedy chłopak przyniósł klepsydrę, Harold wbił w nią zaskoczone spojrzenie. Nie po raz pierwszy widział coś takiego. Śmierć posiadała mnóstwo podobnych zabaweczek i gdy tylko miała dobrych humor, osobiście schodziła do jakiegoś człowieczka i przekazywała mu klepsydrę. Taki sadyzm, w bardzo pociągającej postaci. Jednak Żniwiarz nigdy nie widział czegoś takiego w rękach osoby postronnej. Wyciągnął rękę nie mogąc oderwać wzroku od krwistoczerwonych ziarenek spoczywających w jednej z komór. Cofnął ją jednak, raptem kilka centymetrów od szklanej tafli. Przeniósł wzrok na sprzedawcę czując ból w skroniach. Opuścił drżącą dłoń, uśmiechnął się blado i odsunął od kontuaru.
    - To bardzo miłe ale ja... Ja nie mogę przyjąć czegoś takiego.
    Nie to, że klepsydra mu się nie podobała. Sam gest, choć Harold doszukiwał się w nim jakiegoś haczyka, był całkiem... miły i ludzki. Ale nie wolno mu było. Tak zwyczajnie nie miał prawa by przyjąć coś takiego. Jako Żniwiarz, znał sposób by dwa, by przechytrzyć Śmierć. Oczywiście, nie tak na zawsze, bo z tą istotą nie dało się wygrać. A jednym z warunków przemiany była zgoda na to, że gdy Śmierć już przyjdzie (do swoich pomocników zawsze przychodziła osobiście), po prostu za nią pójdzie. Zresztą, czy to naprawdę takie wspaniałe, by spoglądać na przesypujące się ziarenka, mając świadomość, że to własne życie?
    Odchrząknął cicho starając się wrócić do poprzedniego stanu.
    - Może mi pan za to postawić kawę, o. Przede mną długa noc, a ten bądź co bądź ohydny napój, może postawić na nogi.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  22. - Nie trzeba się bać Śmierci. Zapewniam pana, że jest ona delikatna i wyjątkowo piękna. Prędzej lękałbym się Żniwiarzy. Co jak co, ale te cholerny potrafią zrujnować tę cudowną chwilę umierania.
    Uśmiechnął się niemrawo przeczesując włosy palcami.
    - To zależy czy woli pan pić z plastikowego kubka czy z wykwintnej filiżanki. - Nie był zbyt towarzyskim gościem, a nawet jeśli, to nie chodził na kawę. Bym częstym gościem w barach i przydrożnych motelach, ale zobaczyć go w jakiejś wyszukanej restauracji? Roześmiał się w duch, widząc siebie w wyprasowanym garniaku, zupełnie nie pasującego do jego blond rozczochranych włosów i mnóstwa tatuaży.
    Wyciągnął dłoń do mężczyzny, uśmiechając się już trochę bardziej przyjaźnie.
    - Harold Lee, do usług.

    OdpowiedzUsuń
  23. Roześmiał się na słowa chłopaka, wbijając dłonie głęboko w kieszenie kurtki. Najwidoczniej Jescord nigdy nie miał przyjemności stanąć oko w oko z wkurzonym Żniwiarzem.
    - To prawda, że ludzie raczej nie biorą nas na poważnie. Dopóki nie przyjdziemy do nich z kagańcami, bezlitośni, z ustami wykrzywionymi w szaleńczym uśmiechu. Wtedy, nienawidzą nas jeszcze bardziej od Śmierci. - prychnął krótko, jakby to jakże dziecinne zachowanie było całkowicie irracjonalne. Bo przecież on wyświadczał im przysługę. Zresztą, Śmierć rzadko zatrzymywała jakąś duszę - zazwyczaj po pewnym czasie pozwalała jej dalej wędrować. Więc o co tyle paniki?
    Kiedy wyszli na zewnątrz, Harold odruchowo zacisnął palce na pakunku leżącym na dnie jego kieszeni. Bycie miłym swoją drogą, ale co jeśli ten mężczyzna po prostu wykorzystał sytuację? Lee za nic w świecie nie mógł dopasować zapachu, który Anyone roztaczał. Mieszanka siarki, słodki zapach piżma i coś zupełnie nieokreślonego. Żadna znana Haro rasa nie pachnie w ten sposób. Przestawił się więc na tryb czujny uważnie obserwując każdy ruch chłopaka.
    - Taak, mi ciebie również. I raz jeszcze dzięki za przysługę. Podwójną, bo rozumiem, że kawę ty stawiasz. - wyminął go, rzucając mu przy okazji szelmowski uśmiech. Jego portfel ucierpiał już dostatecznie mocno, więc ci wszyscy pierzaści, którzy gdzieś tam nad nimi wyrywają sobie włosy z głów, bo spójrz tylko, temu idiocie znowu się udało , muszą mu to wybaczyć.
    Oczywiście, jakoś nieszczególnie zależało mu na wybaczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  24. Rozłożył ręce robiąc minę szczeniaka, który właśnie popsuł ulubione kapcie pana.
    - Czyli na mnie nie liczy. Nie lubię, gdy moje ofiary próbują wydłubać mi oczy czy odciąć głowę. Mam już wystarczająco problemów z niektórymi. A co do uśmiechu... Niektórzy go lubią. - wzruszył ramionami poprawiając kołnierz. Tak, słyszał wiele komentarzy na ten sposobu w jaki się uśmiecha czy spogląda, ale co z tego? Do była część jego osobowości, więc dlaczego miałby to zmieniać?
    Odrzucił głowę do tyłu, spoglądając na niego z ukosa.
    - Taka robota, nic się na to nie poradzi. Gdybym liczył ile kasy straciłem na jakieś lamentujące dusze, to chyba bym osiwiał. A gdybym poszedł do tej skrzydlatej bandy, to pewnie odprawiliby mnie z kwitkiem. - machnął lekceważąco krzywiąc się. Nienawidził tej pierzastej hołoty. Na setki aniołów jakie znał, lubił tylko jednego. Choć i tamten był czasem nie do zniesienia.
    Gdy w końcu doszli do kawiarni, Harold stanął przed wejściem, zmarszczył zabawnie nos i odwrócił się do chłopaka z szerokim uśmiechem.
    - No to jak? Idziemy na kawę, czy skoczymy kawałek dalej na coś mocniejszego. Noc jeszcze młoda, kolego.

    OdpowiedzUsuń
  25. [Tak mi ładnie zajechało gwarą :') Jesteś ze Śląska? A co do wątku to jak najbardziej! Jabyś dała jakiś pomysł to chętnie zacznę :D]

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Ah, a już myślałam, ze trafiłam na kogoś z okolic... Ale żeby mnie tak bestią straszyć w pierwszym wątku? ._.]

    Xavier szedł raźnym krokiem przez miasto do sklepu w celu uzupełnienia zapasów. Każdy musiał jeść, nawet on, a do tego miał do wykarmienia kociaki. Szedł właśnie ulicą cieszącą się niezbyt dobrą sławą, ale cóż - to był skrót. Oczywiście, mógł polecieć, ale lubił spacery i mógł natknąć się na coś ciekawego. Jak na przykład tego bruneta z długimi włosami i tych osiłków z butelkami w dłoniach. Przystanął i zaczął się im przyglądać, by w razie czego pomóc chłopakowi.

    OdpowiedzUsuń
  28. [To by było ciutek dziwne, jeśli chciałby zaatakować Xaviera, zaraz w pierwszym wątku xD ]

    Oczy szatyna zrobiły się wielkie jak spodki, gdy zobaczył, ze chłopak w jednej sekundzie był człowiekiem a zaraz potem... stworzeniem? Xavier z zaciekawieniem wszedł w uliczkę i przystanął metr przed klęczącym chłopakiem.
    - Wszystko w porządku? - zapytał kucając i spoglądając na niego.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Hah]

    - Nie boje się, i tak byś mi nic nie zrobił - powiedział szczerze i usiadł na przeciwko niego. - Po prostu jestem ciekawy - uśmiechnął się. - Oh, jestem Xavier - przedstawił się, wyciągając w jego stronę dłoń. - A Ty?

    OdpowiedzUsuń
  30. Wzruszył ramionami z głupawym uśmiechem.
    - Urywaj co chcesz. Podsunę ci takiego jednego, co to się znęca nad młodszymi kolegami. Gdyby taki słodki chłopiec jak urwał mu głowę, byłoby to naprawdę wspaniałe widowisko.
    Prychnął cicho mechanicznie mierzwiąc włosy.
    -
    Poszedł za nim, raz po raz odwracając się za siebie. A może jednak kawa nie była takim złym pomysłem? W końcu po ostatniej wyprawie do knajpy, jego znajomi musieli ściągać go z linii wysokiego napięcia.
    - Kto powiedział, że na śmietniku? Drzwi mojej sypialni są zawsze otwarte.- roześmiał się stając przed jakimś barem. Wpatrzył się w zielonkawy neon i skrzywił się z obrzydzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  31. Uniósł do góry brew uśmiechając się dobrodusznie. AŻ dwadzieścia cztery? Harold próbował sobie przypomnieć, jaki on był, gdy miał dwadzieścia cztery lata, ale ta przeszłość była tak daleka, że w jego głowie miała postać tylko i wyłącznie smutnego echa.
    - Ja mam prawie dwa tysiące kochanieńki i uwierz mi, nadal niektórzy mają mnie za niewinnego, słodkiego chłopczyka. A ty po prostu emanujesz takim...urokiem? - uśmiechnął się lekko wypuszczając głośno powietrze. Następnym razem, gdy będą rozmawiać o wieku, to wtedy, gdy Anyone będzie miał na liczniku, chociaż z pięć stuleci. Wtedy mogą się nawet wymienić doświadczeniem.
    Wszedł za nim do środka i niemalże od razu podszedł do jednego ze stolików w samym kącie pubu. To było jego ulubione miejsce i wszyscy inni "stali" bywalcy tej knajpy dobrze o tym wiedzieli. Rozsiadł się na ciemnej kanapie kiwając do kelnera. Młody, pewnie nawet nie osiemnastoletni chłopak odpowiedział mu słodkim uśmiechem. Tak, w tym miejscu Harold był doskonale znany.
    Przeniósł wzrok na Jescord, unosząc kącik ust.
    - Właściwie, chodziło mi o to, że nie zostawiłbym cię na jakimś śmietniku. Jeśli chodzi o osoby, z którymi piję, zazwyczaj odnoszę je do mojego domu i tak pozwalam w spokoju wytrzeźwieć. Ale wiesz, jeśli aż tak na ciebie działam, że jesteś gotów iść ze mną do łóżka to...Nie będę narzekać. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Oczywiście, nie doda, że większość osób, które przynosi do swojego domu, prędzej czy później jednak ląduje w jego łóżku, bo po co? On ich tam nie zaprasza, zazwyczaj same do niego przychodzą. Na szczęście ostatnimi czasy raczej nikogo do domu nie sprowadzał, a jeśli nawet, to były to osoby, które od sypialni Haro trzymają się z daleka. I dobrze

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  32. Prychnął, przeczesując blond włosy palcami.
    - Nie jestem stary, tylko doświadczony. Zresztą, chciałbyś w moim wieku trzymać się tak dobrze jak ja. A właśnie. Czym ty tak w ogóle jesteś? Pachniesz raczej średnio zachęcająco. Co prawda nie jak pierzasty czy jakiś podrzędny krwiopijca, ale to nie jest zapach, który znam. - zmrużył z zaciekawieniem oczy. Niech go czymś zaskoczy. Harold uwielbiał poznawać reprezentantów zupełnie innych, obcych ras, więc na samą myśl, że ma przed sobą jakąś zmyślną hybrydke ciekawość w nim była aż nie do zniesienia.
    Gdy chłopak przybliżył swoją twarz, Haro uśmiechnął się słodko.
    - Widzę, że naprawdę chcesz spędzić te noc u mego boku. Chyba nie pozostaje mi nic innego, jak cię rozpić, co? - poklepał go pocieszająco po ramieniu. Potem sięgnął po kufel i upił łyk piwa.
    Cały podstęp tkwił w tym, że Harold nie mógł się tak po prostu upić. Żaden elf czy krasnolud nie mógł się z nim równać. Jedyną rasą lepszą od niego w tej dziedzinie były gnomy. Ale Jescord gnomem nie był, więc Żniwiarz najprawdopodobniej ma przewagę. A jeśli nie, no to trudno. Zawsze pozostaje urok osobisty.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  33. Spojrzał na niego uważnie uśmiechając się lekko.
    - Sądząc po twojej reakcji, nie bardzo ci to odpowiada. Ale wiesz, po tych wszystkich latach spędzonych na Ziemi...To właśnie towarzystwo hybryd cenie sobie najbardziej. Wilkołaki są gburowate i nieokrzesane, wampiry całkowicie przereklamowane, a pierzastych nie cierpię. Oczywiście, to takie uogólnienie, choć pierzaści naprawdę wywołują u mnie odruch wymiotny. Za to hybrydy? Wnoszą do tego całego zwierzyńca świeżość i nie można się z nimi nudzić. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy postanowią cię zabić, zgwałcić czy zrzucić z jedenastego piętra. Lubię hybrydy. - pacnął Jescord w ramię uśmiechając się teraz już całkiem przyjaźnie.
    Wcale nie kłamał. On sam nie należał do żadnej sławnej i ogólnie rozpoznawalnej z ras, więc czuł o wiele bliższą więź właśnie z hybrydami. No, i może jeszcze demony były czymś, na wzór jego współbratymców, ale Haro od bardzo dawna nie widział już demona. Takie z prawdziwego zdarzenia, oczywiście.
    - A wiesz, wcale nie mam takiego zamiaru, słodziaku. Nie ma potem żadnej frajdy, jak twój partner jest "częściowo niedysponowany".

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  34. Wypił połowę piwa przez cały czas przyglądając się chłopakowi. W końcu westchnął ciężko.
    - A może przestań myśleć o sobie, jako o "popapranym eksperymencie"? Nie jesteś cholernym Frankestein'em, chociaż on też miał uczucia. Jesteś człowiekiem, trochę silniejszy i zbajerowanym, ale człowiekiem. I masz dokładnie takie same lęki i pragnienia, jak każdy inny. No, chyba, że jesteś romantycznym buntownikiem, ale to nie czasy dla ciebie, kochanie.
    To nie tak, że podnoszenie na duchu jakiś dzieciaków to jego ulubione zajęcie. Po prostu nie widział powodu, żeby Anyone tak negatywnie podchodził do swojej rasy. Dlaczego nie widział plusów? Zresztą, kiedyś się nauczy, że to co niespotykane jest najcenniejsze.
    Roześmiał się kręcąc z niedowierzaniem głową. Dopił złoty napój i z wdziękiem ostawił kufel.
    - A co jeśli ci powiem, że to ty będziesz chciał zaciągnąć mnie do łóżka, a nie ja ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  35. Rozłożył ręce robiąc niewinną minę.
    - Dobrze, przepraszam. Tylko mnie nie zjedz, słodziaku. Jestem przywiązany do tego ciała, naprawdę. I nie bierz jakoś szczególnie do siebie tego, co mówię. Upraszczam. Po prostu...Ostatnia hybryda jaką spotkałem, stała na skraju jednego z irlandzkich klifów, więc... Ale jeśli nie jesteś małym samobójcą, cieszę się.
    Uśmiechnął się uroczo, klepiąc Anyone po kolanie.
    - No wiesz, nigdy nie mów nigdy... Zresztą, mam zakaz zbliżania się do nieznanych istot. Możesz być kolejnym wcieleniem jakiejś bardzo wkurzonej duszy, która chce się zemścić. Nie wiem, czy nie trzymasz w kieszeni broni na Żniwiarzy . Co nie zmienia faktu, że jesteś uroczym chłopczykiem.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  36. Prychnął cicho kręcąc głową.
    - Darem? Moje życie to jedno, wielkie bagno i nie ma w nim nic co mógłbym nazwać pięknem. A świat...Dla ciebie to szachownica, dla mnie wielka scena. Nie ważne jak będziemy to nazywać, ta gra, w którą przychodzi nam się bawić jest okrutna, a gdy już nadchodzi ostatni akt, nie ma wygranych. Śmierć jest jedynym aktorem, który na scenie będzie stał zawsze. A cudowność tego świata... Mimo tylu lat widziałem jej naprawdę niewiele.
    Roześmial się lekko. Spojrzał na chłopaka uważnie, jakby analizując jego osobę. Po chwili znowu się roześmiał kręcąc głową.
    - Yah, obejdzie się, kochasiu. Bez ryzyka nie ma zabawy, nie? A ja jestem wariatem, ryzyko to moje drugie imię.
    Gdy kelner przyniósł mu piwo, ze słodkim uśmieszkiem podsunął je chłopakowi. Harold tak łatwo nie odpuści. I to wcale nie dlatego, że ma jakieś niecne zamiary. Po prostu jak się uprze, to nie ma mocnych, by go powstrzymać.
    -Przywlekłem cię tutaj, po to, by nie pić w samotności, wiesz? Chyba nie zranisz serca starego nie-człowieka?

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  37. - Moja wrażliwość poszła się pieprzyć razem z wiarą w ludzkość. Ale nadal kocham ten cholerny świat, wiesz? Mimo tego, że nie widzę w nim tego piękna, o którym mówisz, to nadal go kocham. Taki...paradoks. - uśmiechnął się lekko mierzwiąc włosy. Kiedyś był taki jak on - pełen wiary, potrafiący dostrzec promyk nadziei w najgorszej sytuacji. A teraz? Harold widział zbyt wiele, by wierzyć w te brednie o cudach.
    - A masz zamiar się ze mną zakładać? - rzucił zaczepnie unosząc do góry brew. No no, czyżby pan od antyków się rozkręcał?
    Uśmiechnął się zawadiacko spoglądając na niego. Zabrał mu kufel, dopił resztę i wymruczał z tym samym, buńczucznym uśmiechem.
    - To co, jeszcze jedno na pół? Nie chcę przecież, żebyś mi padł, a sądząc po twojej minie już niedaleko ci do tego.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wzruszył beznamiętnie ramionami uśmiechając się.
    - Jestem jak Ikar. Wznoszę się ku słońcu, przekraczam granice, łamię wszelkie prawa, po to, by pokazać ludzkości, że to, co oni nazywają życiem, jest marną namiastka tego, co znajduje się po drugiej stronie nieba. Dla mnie granic nie ma, więc możemy zakładać się o wszystko. Daj tylko znać, jak będziesz miał fajny pomysł.
    Zmrużył oczy przechylając głowę na bok. Uniósł kącik ust widząc entuzjazm chłopaka. Proszę, proszę, ktoś się rozkręca...
    - Wiesz, to strasznie zabawnie wygląda. Gdy na ciebie patrzę, fakt, że masz słabą głowę jest tak bardzo widoczny, że aż boli. Ale spokojnie, Harold grzecznie odprowadzi cię do domu, przyjacielu.

    OdpowiedzUsuń
  39. Roześmiał się spoglądając na niego.
    - Jeszcze cię nauczę nie słuchać głosu rozsądku. I wtedy też będziesz Ikarem, chłopczyku.
    Przytaknął lekko również wstając. Rzucił kilka banknotów na stolik zwracając się do chłopaka.
    - Tylko wiesz słodziaku, nie bardzo wiem, gdzie mam cię odprowadzić.
    Zapiął płaszcz Anyone z radosnym uśmiechem. Poprawił swój kołnierz, otoczył Jescord'a ramieniem, pożegnał młodego kelnera słodkim uśmiechem i żwawym krokiem wyszedł z pubu. Zapach miasta był zbyt nachalny, więc Harold skrzywił się lekko pociągając nosem.
    - To dokąd mam cię zabrać, co?

    OdpowiedzUsuń
  40. Rzucił okiem na wizytówkę, przytaknął lekko i z lekkim uśmiechem ruszył w odpowiednią stronę. Pogwizdywał sobie cicho, mocno trzymając chłopaka, tuż obok siebie. Gdy w końcu udało im się dowlec do miejsca zamieszkania Anyone, Harold oparł go o ścianę budynku i z ciepłym uśmiechem zmierzwił jego włosy.
    - A teraz, mój grzeczny chłopczyk pójdzie ładnie się położyć, dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  41. Roześmiał się szczerze jeszcze raz otaczając go ramieniem.
    - Oczywiście, że nie pozwolę by było ci smutno, słodziaku. I jakiej śmierci...Przed tobą jeszcze mnóstwo czasu.
    Z trudem udało mu się poprowadzić go pod drzwi jego mieszkania. Wchodzenie po schodach z pijanym kumplem wcale nie należało do najłatwiejszych. Gdy już się udało, Harold oparł się bokiem o ścianę, z lekkim uśmiechem spoglądając na chłopaka.
    - Proszę bardzo, odstawiłem cię całego i zdrowego. I nawet nie jesteś jakoś bardzo upity, skarbie. Parę godzin snu i pozostanie tylko ból głowy.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  42. [Ja, umm... Nie wiem, może przeoczyłaś, ale Ci odpisałam i no wiesz, tak tylko mówię..]

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  43. [Nic się nie stało c; ]

    - Jakoś średnio mnie to rusza - stwierdził wzruszając ramionami. Cóż, była to cała prawda. Nie ma nikogo poza swoimi kotami i idealnie utożsamia się z samotnymi kobietami z książek. Czy ktoś by w ogóle zauważył, że go nie ma? No właśnie nie.
    - Anyone - powtórzył uśmiechając się delikatnie. - Więc, co to było? - zamachnął się rękami, nie wiedząc nawet co ma dokładnie na myśli.

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  44. Pokręcił z uśmiechem głową, mrucząc przy tym ciche "no,no" . Prześlizgnął się obok niego z wdziękiem i wszedł do mieszkania. Powietrze było wypełnione zapachem mantykory. Wziął głęboki oddech zapamiętując ten zapach. Tak na wszelki wypadek. Rozejrzał się z ciekawością.
    - Całkiem tutaj...milusio. - rzucił przez ramę uśmiechając się słodko. - I wiesz kochanie, musisz zaproponować coś innego, jeśli chcesz żebym został. Akurat za winem nie przepadam. - puścił do niego oczko a uśmiech na jego twarzy stał się niewinny.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  45. Z uśmiechem obserwował jak Anyone wywraca się, a potem ląduje na jego kolanach. Co to się dzieje z dzisiejszym światem? Za czasów jego młodości, takie zachowanie było po prostu nienormalne. No, chyba, że była mowa o królewskim dworze. Harold na własnej skórze przekonał się, że cesarzowi starożytnych Chin uwielbiał otaczać się młodymi chłopcami. Oparł brodę na jego ramieniu i rzucił z ciepłym, niemalże troskliwym uśmiechem.
    - Wiesz, ty już lepiej nic nie pij, słodziaku. Połóż się, a ja przyniosę ci wodę, wypijesz ją grzecznie, ściągniesz te ubranka i pójdziesz spać. - zmierzwił lekko jego włosy, cały czas się uśmiechając.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  46. Wywrócił oczami kręcąc głową. Mimo to, ciepły uśmiech nie schodził z jego ust. Objął chłopaka ramieniem i zaczął lekko głaskać po plecach.
    - Dobrze, zostanę z tobą, mój mały chłopczyku. - rzucił lekkim, serdecznym tonem. I tak nie miał nic lepszego do roboty. Odsunął go od siebie delikatnie, przyjrzał się jego twarzy i w końcu, całkowicie niespiesznie, zaczął rozpinać guziki płaszcza Anyone. Gdy skończył, zsunął okrycie z ramion Jescord'a i odrzucił gdzieś na bok, równocześnie spoglądając na chłopaka z zawadiackim uśmiechem.
    - Z resztą chyba dasz sobie radę, królewiczu.

    OdpowiedzUsuń
  47. Przytaknął, przyglądając mu się z ciekawością. Za nim Anyone zniknął w drzwiach łazienki, Harold rzucił jeszcze.
    - Tylko nic sobie nie zrób. Zdecydowanie wolę cię w jednym kawałku.
    Gdy tylko dobiegł go szum wody, wstał z fotela i z cichym westchnieniem zaczął układać dopiero co zdjęte przez chłopaka ubrania. Złożył je ładnie,położył na fotelu i zabrał się za jako takie ogarnianie łóżka. Wyznawał zasadę, że nie ważne jak wielkim bałaganiarzem się jest, łóżko powinno być zawsze wygodnie zasłane. Kiedy skończył odezwał się na tyle głośno,by Anyone usłyszał jego głos.
    - Dajesz sobie radę słodziaku, czy mam ci pomóc? - rzucił w kierunku drzwi łazienki z szerokim uśmiechem.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  48. Roześmiał się głośno. Ściągnął swoją bluzę, rzucił na fotel, podwinął rękawy swetra i z lekkim uśmiechem wszedł do łazienki. Oparł się bokiem o zewnętrzną stronę kabiny, przyglądając mu się z uwagą . Zatrzymał na chwilę wzrok na jednej z blizn, ale zaraz przeniósł go na twarz Anyone. Blizny nie były niczym ciekawym. Historię, z którymi się wiązały może i owszem, ale te skazy na ciele były dla ich właścicieli raczej przekleństwem aniżeli powodem do dumy. Dlatego Haro nie zwracał na nie szczególnej uwagi. Bo i po co? Ma lepsze widoki, a na blizn popatrzy sobie kiedy indziej.
    - To w czym ci pomóc, skarbie? - uśmiechnął się słodko.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  49. Uśmiechnął się lekko, biorąc od niego płyn. Nałożył trochę na dłoń, rozsmarował i niespiesznie zabrał się za mycie jego pleców. Starał się robić to delikatnie, żeby czasem Anyone nie spłoszył się jeszcze bardziej. Tak, Harold dokładnie widział ten głupi rumieniec zawstydzenia na twarzy chłopaka i było to naprawdę zabawne. Przejechał dłońmi pomiędzy łopatkami Jescord, dojeżdżając do linii bioder, potem jego ręce znów powędrowały w górę, by zatrzymać się na jego barkach. Zaśmiał się cicho, jedną dłonią przejeżdżając wzdłuż prawego boku szatyna. Czuł jego napięte mięśnie, jakby tamten był naprawdę strasznie zdenerwowany.
    - Rozluźni się trochę, Anyone... - wymruczał ciepło masując mu kark.

    OdpowiedzUsuń
  50. Uniósł do góry brew czując jego usta. Położył dłonie na jego ramionach i lekko oddał jego pocałunek. Zrobił to niemalże niewinnie- było to delikatne muśnięcie. Nie chciał, żeby Anyone poczuł się dziwnie. Dlatego raz jeszcze ucałował jego usta, tym razem trochę mocniej i z większą pasją. Po chwili oderwał się od niego i mruknął ze słodkim uśmiechem.
    - A teraz zrobisz mi te przyjemność i położysz się, dobrze? - objął go w pasie przyglądając mu się z uśmiechem.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  51. Uśmiechnął się lekko i usiadł na skraju łóżka.
    - Po raz pierwszy słyszę, że ktoś będzie czuł się raźniej z Żniwiarzem leżącym obok. - zmierzwił sobie włosy śmiejąc się cicho. Do czego to doszło. Swiat staje na głowie, a non siedzi sobie w jakimś mieszkanku. A miał tylko kupić zegarek.
    Położył głowę na brzuchu Anyone z ogromną uwagą studiując sufit. W końcu spojrzał na chłopaka kątem oko, a na jego ustach malował się serdeczny uśmiech.
    - Onieśmielam cię, słodziaku? -

    OdpowiedzUsuń
  52. Uniósł kącik ust drapiąc się po policzku.
    - Co nie zmienia faktu, że przede wszystkim jestem Żniwiarzem. Taka ze mnie paskudna, niewdzięczna bestyjka, kochanie.
    Roześmiał się widząc jego wyraz twarzy. Co za dużo to i krowa nie zje, panie i panowie. Wyprostował się, przeciągnął i wymruczał z lekkim uśmiechem.
    - To jest już wykorzystywanie. Z premedytacją. Z resztą... - zgarnął od niego olejek z dość naburmuszoną miną. Wylał trochę na dłonie, roztarł i skupił na nich całą uwagę. - Nie potrafię robić takich rzeczy. Nigdy nie miałem takich ambicji. Poza tym...Co to w ogóle za słowo. Powinno należeć do słów zakazanych, o! - roześmiał się głośno. Spojrzał na chłopaka, przechylił głowę na bok przygryzając koniuszek języka. W końcu skinął lekko głową.
    - No to wyskakuj z koszuli, chłopcze.

    OdpowiedzUsuń
  53. Roześmiał się cicho kładąc dłonie na jego plecach. Zaczął delikatnie masować przestrzeń pomiędzy jego łopatkami, kręcąc głową.
    - Młode, delikatne ciało, tak? To nad wyraz kusząca propozycja, szczególnie dla takiego starego, zdziwaczałego dziada jak ja. - ucisnął trochę mocniej jego ramiona ze słodkim uśmiechem obserwując jego twarz. Pominie fakt, że to zazwyczaj on grał tego młodszego ze słodkim ciałem.
    Pochylił się nad nim, zsunął dłonie w dół i i lekko szczypnął jego biodra. Pochylił się jeszcze bardziej, szepcząc mu do ucha.
    - Nie mów mi takich rzeczy, bo będę kazał ci zrobić coś, na co naprawdę mam ochotę. - roześmiał się ciepło, przygryzając płatek jego ucha.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  54. Roześmiał się głośno. Pojęcia zielonego nie miał, co mówi ten chłopak. Przecież Harold był nad wyraz grzeczny. Przynajmniej w tamtym momencie.
    - Ależ skąd pomysł, że chcę cię wystraszyć, słodziaku? Poza tym, dlaczego nie pomyślisz, że zrobiłem to bezinteresownie? Jak juz szaleć, to szaleć. - wyprostował się wcierając resztę oliwki w ramiona Anyone. Potem wstał, wymruczał coś pod nosem, po czym ukłonił się z wdziękiem.
    - Harold Lee, zawsze do usług, jaśnie pana.

    Harold

    OdpowiedzUsuń