środa, 17 lipca 2013

Handlarz śmierci.




 
IMIĘ I NAZWISKO:              CODE ANNABELL NATTER
PSEUDONIM:                      RAZJEL / BAKU 
DATA URODZENIA:                 14.06.1991
PŁEĆ:                           KOBIETA
RASA:                           [BRAK DANYCH]   
PRACA:                       DILER NARKOTYKÓW / PIERCER
                          
 


▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬۩۞۩▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬


„Narkotyk pozbawił mnie wszelkiej wrażliwości i uczuć. Pozostałem obojętny na to, co w życiu najdroższe.”


     Kopnęła leżącą na ziemi pustą puszkę. Metaliczny stukot rozniósł się krótkim, cichym echem po blokowiskach, płosząc kota zza kontenera na śmieci. Denerwowały ją wszechobecne odpadki, zostawiane głównie przez zdemoralizowaną młodzież. Buntownicze nastolatki korzystały z anarchii i wojennej sytuacji politycznej, więc robiły to, co chciały. Bo kto im zabroni?
     Odpaliła papierosa. Przez własną głupotę uzależniła się od tej trucizny już parę lat temu. Miała szansę na bezproblemowe dzieciństwo, ale zmarnowała ją. Rodzice Code byli miłymi ludźmi o własnych zasadach i indywidualnym postrzeganiu świata. Swoje dzieci wychowywali tak, jak należy i wszystko byłoby idealnie, gdyby nie miejsce, w jakim przyszło im mieszkać. Państwo Natter nie zarabiali dużo, a tak się składało, że niektóre mieszkania w Tennebris są łatwe do utrzymania. Nie potrzeba było wiele czasu, żeby zajęli mieszkanie w starej kamienicy, gdzie dzieci miały blisko do szkoły. Mimo stanu pieniężnego w domu zawsze było jedzenie, rachunki nie zalegały z opłatą, a domownicy nie chodzili w łachmanach. Kłopoty zaczęły się dopiero wtedy, kiedy brat Code, znany jako Mufin, wpadł w sidła okolicznej grupy młodzieżowej, określającej się jako Bezimienni.
     Początkowo ograniczali się jedynie do picia i siedzenia na melinach, ale stopniowo stawali się coraz odważniejsi – napady, grożenie bronią, aż w końcu wkręcili się w świat narkotykowy, przy okazji mając do czynienia z mafią. Code nie chciała mieć z tym niczego wspólnego. Jej relacje z bratem popsuły się, zaczęli się od siebie odsuwać, aż w końcu byli dla siebie obcymi ludźmi. Państwo Natter załamali się i szukali winy w sobie. Rozpaczliwie pragnęli wciągnąć syna na dobrą drogę przez długi, długi czas. Kochali go i nie chcieli,  żeby skończył w taki sposób. Wkrótce Mufin oświadczył, że nie chce mieć nic wspólnego z rodziną i wyprowadził się. Znikł w chaosie Tennebris, zaszczuł się w zepsutych, brudnych miejscach razem ze swoim gangiem. Tyle było po nim słychać. Code miała wtedy trzynaście lat, a jej brat szesnaście.
    Szybko otrząsnęła się z tym faktem, jednak to właśnie ją zmienił doszczętnie. Przeżywała to wewnątrz siebie, powolutku zamykając w klatce własnych uczuć, stając się zimną i nieprzystępną. Dojrzała szybciej, niżby chciała. Przerastało ją to i nawet przerażało. Szybko nauczyła się, jak maskować uczucia i grać tak, jak trzeba. Przywdziewanie masek okazało się całkiem wygodnym rozwiązaniem – mogła w ten sposób pomagać rodzicom, utrzymywała kontakty z rówieśnikami i sprawiała wrażenie wesołej nastolatki. Może to tandetny i częsty przypadek, ale w takiej sytuacji był naprawdę przydatny. Zresztą, jak inaczej by się zachować po utracie tak ważnej osoby? Ukończyła szkołę z dość dobrymi ocenami, dostała się do niezłego liceum i skupiła na nauce. Wspomnienia o bracie bladły, rozmazując się w pamięci. Ale nie znikły.

     Code nigdy nie zdradzała o sobie wiele. Jedyne informacje jakie wyciekły o jej przeszłości mówią, że jest siostrą Mufina. I tyle. Nikt nie wie więcej.

    I nie ma prawa się dowiedzieć.


▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬۩۞۩▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬



  
DOŚWIADZENIE:                    ŚREDNIE
SKUTECZNOŚĆ:                    
W NORMIE  
PROBLEMY Z TOWAREM:             
BRAK
SKARGI:                         
BRAK 
ROZPROWADZANIE TOWARU:
          W NORMIE
KONFLIKTY Z POLICJĄ:
           BRAK
UZALEŻNIENIA:
                  PAPIEROSY 



▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬۩۞۩▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬


„Noszę w kieszeni śmierć, pieszczę ją między palcami, wygładzam, naciskam czułe punkty.”

    Code milczy również na temat początku przygody z rozprowadzaniem narkotyków. Właściwie… Code milczy bardzo, bardzo często, jeśli chodzi o informacje dotyczące swojego życia. Nie widzi powodów do paplania o sobie na prawo i lewo. Odkąd jej przyjaciele wyjechali z Tennebris w pogoni za normalnym, uporządkowanym życiem, co ważniejsze – życiem bez strachu,  straciła osoby,  z którymi mogłaby porozmawiać. Z nikim innym nigdy nie chciała. Z większością potraciła kontakt. Została jej jedna osoba, z którą ma jedynie kontakt telefoniczny i internetowy. Code pomogła rodzicom finansowo, żeby i oni znaleźli szczęście i uwolnili się w końcu od wojny. Wkrótce wyjechali do innego miasta, rozstając się z drugim dzieckiem. Utrzymuje z nimi kontakt telefoniczny. Dalej mieszka w tej samej kamienicy, gdzie uczyła się stawiać pierwsze kroki, a towarzystwa dotrzymuje jej doberman Nero i owczarek  niemiecki Samantha.
    Dziewczyna doskonale wie, że wykonywana przez nią robota jest niebezpieczna. Nigdy nie wiadomo, kiedy jakiś gangster przyczepi się do jakości narkotyku, lub kiedy błędnie uzna, że został oszukany. Zresztą, różne pomysły chodzą ludziom po głowach. Dla ochrony Code nosi przy sobie nóż i jakiś scyzoryk, nierzadko towarzyszą jej wytresowane, posłuszne psy. To niewiele, więc z czasem planuje zakupić spluwę, ale na razie się na to nie zanosi. Jest zbyt neutralnym dilerem i nie siedzi w branży na tyle długo, by mogła sobie przysporzyć wrogów.

     Nikt za nią nie lata grożąc śmiercią.

▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬۩۞۩▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬




WZROST:                         174  CENTYMETRY
WAGA:                          
60   KILOGRAMÓW
RASA:                          
BIAŁA
KOLOR  WŁOSÓW:                 
CZARNOGRANATOWY
KOLOR  OCZU:                   
BŁĘKIT ; BRĄZ
GRUPA KRWI:                    
ARH +
PESEL
:                         
-  [BRAK  DANYCH]
CHOROBY  OBECNE:
              ANEMIA
                            DEKSTROKARDIA 
                           
HETEROCHROMIA IRIDUM
                              

▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬۩۞۩▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬


„Dragi nie są drogą do światłości. Nie zaprowadzą do życia jak z bajki, one prowadzą do cierpienia.”

     Code nie wypowie się na temat sznyt. Ukrywa je pod bandankami, które są już nieodłączną częścią jej ubioru. Dziewczyna wciska się w czarne, często zbyt duże ubrania, jeśli chodzi o koszulki, jednak nie jest to obowiązkiem. W sumie nosi to, na co ma ochotę i nie trzyma się żadnej subkultury. Jednego dnia może pokazać się ubrana jak na pogrzeb, drugiego - kolorowo, zupełnie odmiennie niż wczoraj. Nie lubi pokazywać swojego ciała, więc naprawdę rzadko - ale jednak - zdarza jej się nosić dekolty. Ma małe piersi i szerokie biodra, które notorycznie jej przeszkadzają, ale zachowuje to dla siebie. Nigdy nie lubiła dzielić się swoimi problemami - wyznaje zasadę, że sama sobie ze wszystkim poradzi. Blada, o wrażliwej i podatnej na skaleczenia skórze. Stara się wtopić w tłum, nie zwracać na siebie uwagi, byleby nikt na nią nie patrzył. Ale coś jej nie wychodzi.
     Jak poznać Code? Jeśli mija Cię ciemnowłosa dziewczyna z papierosem, a jej oczy umalowane są mocno na czarno i rzucają morderczymi spojrzeniami na wszystkie strony, to najprawdopodobniej ona. Pewności dodadzą Ci kolczyki - ma ich dużo, ale zapadają w pamięć te na twarzy: canine bites, bridge i septum. O reszcie można się dowiedzieć przypadkiem. Młoda kobieta nie stroni także od tatuaży.
     Wychodzi z domu tylko po to, żeby rozprowadzać światu śmierć. Kręci się przeważnie w tych samych miejscach –  prawie w ogóle nie chodzi sama do kogoś z towarem. W wolnym czasie nierzadko przesiaduje w Exodusie, gdzie i tam zdarzyło jej się sprzedawać narkotyki. Code stara się pozostać anonimową. Działa głównie pod osłoną nocy, często zakrywa twarz kapturem, a nie raz myślała nad kupnem unikalnej maski. W tym mieście lepiej będzie, kiedy pozostanie się neutralnym. Dziewczyna generalnie unika sporów, schodzi z drogi i nie pcha się w bójki. Do ludzi podchodzi z dystansem, broniąc się chłodną obojętnością i nieprzystępnością. W gruncie rzeczy Code jest całkiem miła, jeśli rozmówca nie wykazuje agresywnych zachowań.  Odpowiada chamstwem na chamstwo, kulturą na kulturę.  Przymyka oko na przemoc w Tennebris, nie wtrąca się w nie swoje sprawy.
      
     Żyje po swojemu.

      Razem z psami.






___
ODAUTORSKO:
W sumie nie wyszło, jak chciałam, więc swojego czasu naniosę poprawki. Postać niedopracowana, także tego - powiązania jak najbardziej.  
Imię zapożyczone z książki Edwarda Lee - "Ludzie z bagien". 
Zdjęcia z tumblra, deviantarta i facebooka.
Gdzieniegdzie w tekście są zalinkowane.
Kontakt podam, kiedy ktoś zapyta. 
Nie gryzę.



aha, jeszcze jedno.
w wątkach będę używać śladowej ilości przekleństw,
 także gdyby komuś przeszkadzało - mówić,
a w tym konkretnym wątku się ogarnę. 

30 komentarzy:

  1. [To jak, Lisie, który swoją kartą wzbudzasz moją zazdrość - wąteczek?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Wątek z siostrą musi być. Przecież Mufin, dba o swoją siostrę, nawet jeśli Ona o tym nie wie. Pilnuje aby różne typki spod ciemnej.. no najciemniejszej gwiazdy trzymały się od niej z daleka. Jeśli nie dociera, kończą w drewnianym ciasnym domku, dwa metry pod ziemią. Teraz mógł zainteresować się facetem który coraz częściej kręci się wokół niej. No wiesz, przecież na randki może się umawiać. Powiedział mu to i owo, i obrazowo wytłumaczył co mu się stanie, gdy zrobi jej jakąkolwiek krzywdę. I ów facet powie o tym Code. W końcu będą musieli kiedyś się spotkać >D]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Właśnie nie jestem do końca przekonana. Ai raczej nie będzie miała powiązań z zawodem Codziaka i najłatwiejsze połączenie tych postaci idzie się pieperzyć. Spotkanie w Exodusie jest mainsteamowe. I nie wiem :C]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ A no witam panią :33 No i tu pojawia się to niezręczne pytanie: Czy masz może pomysł na watek? :))]
    Tay

    OdpowiedzUsuń
  5. [Pomysł pierwszy wydaje mi się bomba! Oczywiście Twój pomysł~ Zaczniesz czy mam się jakoś rozkręcić bez punktu zaczepienia?
    No i najważniejsze! Witaj, siostrzyczko~ >D]
    Mufin(ka)

    OdpowiedzUsuń
  6. [ W sumie przekłucie sobie czegoś wydaje się fajne >D ]

    Oprócz kolczyków w uszach nie nosiłam żadnych innych do czasu. Dzisiaj miało sie to zmienić. Wyszłam z domu zestresowana, ale z każdym krokiem stres mijał. Poprawiłam dłonią włosy, które wpadały mi do oczu i ruszyłam pewnie przed siebie. Niewiele czasu zajęło mi znalezienie miejsca, w którym umówiłam się z pewną dziewczyną. Spotkałam ją w klubie, do którego wyciągnęła mnie znajoma i to właśnie owa dziewczyna powiedziała mi, że Code może przebić mi wargę. Zgodziłam się i od razu umówiłam się z nią na następny dzień.
    Tay

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiał to miasto. Ten niepowtarzalny urok uważnego stąpania w ciemności. Na każdym rogu można znaleźć morderców i zboczeńców wszelakiej maści. Żyć nie umierać! Oczywiście wiedział iż niektórym przydaje się cichy „anioł stróż” w pozytywnej wersji. A mówiąc „niektórzy” ma na myśli oczywiście swoją siostrę. Wiele razy uratował jej cztery litery, chociaż oczywiście zdarzały się sytuacje gdy zostawiał ją samej sobie. Przecież nie może mieć zbyt dobrze, nieprawdaż? Nie może przestać czuwać i stroszyć się niczym wilk czy tam nawet dziki kot. Rzadko On sam osobiście, pilnował jej spotkań. Zazwyczaj był to jeden z jego grupy, który wiedział co ma robić. Teraz niestety nastały trochę cięższe czasy. Nie mógł wspominać przecież o swojej siostrze wszystkim, nieprawdaż? A Ci co wiedzieli, zaczynali dziwnie znikać i wracać w plastikowych workach. Cyryl więc zamknął mordę i sam, osobiście zaczął bronić jej pleców. Przynajmniej te parę dni. Przecież nie zostawiłby jej samej, nawet na jeden dzień. Musi ją ochronić, nawet jeśli ma ochotę do niej podejść i ją przytulić z oświadczeniem iż tęsknił, że się martwił, że cały czas o niej myślał. Na szczęście minęło trochę czasu od kiedy ostatnio się widzieli, więc raczej by go nie poznała, a na pewno nie gdy się ściemniło. Niepokoiło go tylko jedno… dlaczego zapuszcza się w ten rejon miasta? Coś go ścisnęło w żołądku. To były głównie rejony Matrioszki. Co Ona tutaj szukała? Zatrzymał się w bezpiecznej odległości, znikając prawie w cieniu. Słyszał strzępki rozmowy, które nie wróżyły nic dobrego. Gdy usłyszał głośne przekleństwo już ruszył biegiem w ich stronę. W dupie to miał, czy ktokolwiek go rozpozna. W sumie, był to teren Matrioszki a co za tym idzie, także i Bezimiennych. Danotelli? Zacisnął dłonie w pięści gdy już podbiegł do napastnika swojej siostry. Umiał się bić, dzięki Armandiemu, któremu dziękował również i teraz w myślach. Dzięki niemu, miał również oprócz siły, taktykę. Gdy już podbiegł do mężczyzny, parę razy tyknął go w plecy. Wkurwiony gostek w końcu odwrócił się przodem do Cyryla, na co On zareagował szerokim uśmiechem i krótkim „siema”, rozkwasił mu nos prostym sierpowym. Następnie trzy szybkie proste w mostek, kolejny cios w szczęk, a gdy się schylił, potężny cios łokciem w tył głowy. Gdy leżał na ziemi, zarobił do długowłosego jeszcze dla pewności kopa w brzuch. Wziął woreczek z białym proszkiem i wpakował mu go do ust, cedząc przez zęby.
    - Z pozdrowieniami od Armandiego, skurwielu. To nie wasz rewir, więc spierdalaj dopóki jeszcze masz na czym.
    Zabijał wzrokiem, miażdżył, niszczył. Większości ofiar czy napastników, wystarczyło spojrzeć w oczy, aby uciekali w popłochu. Poprawił długie ciemne włosy. Odezwał się, czy go rozpozna? Zacisnął dłonie w pięści i nie odwrócił się do niej. Nie mógł by. Zacisnął usta w wąską linię i wychrypiał, ewidentnie do kobiety.
    - A gdzie psy? Uciekaj. Na dziś koniec interesów.
    Kopnął na odchodnym wstającego powoli mężczyznę i włożył ręce w kieszenie jeansów. Nagle strasznie sucho zrobiło mu się w ustach. Rozpoznała go? Wyciągnął telefon z kieszeni, aby zadzwonić do Kolby, powiedzieć iż ludzie Danotelliego tu byli, że naruszyli teren, ze ma ruszyć swoją wilkołaczą dupę, zebrać ludzi i tu kurwa przyjechać. Ręce mu się trzęsły. Bo co? Bo odezwał się do Niej? Myślał iż już wystarczająco do niej odszedł, aby ogarnąć jej posturę chociażby z daleka. Obrócił się na pięcie, odwracając w jej stronę. Niby zabijaka, ale dlaczego patrzy na Nią wręcz z potulnym wyrazem twarzy, a jego oczy krzyczą błagalnie „przepraszam”? Cieszył się w sumie iż nic jej nie jest. Nie dotarło do niego iż zapytał ją o psy. Stało się to dla niego taką codziennością… Ona może i nic o nim nie wiedziała, ale On śledził każdy jej krok. Mimo to cholernie tęsknił. Zatrzymał się pod lampą, opierając się o nią głową. Co On kurwa odpierdziela? Sms’a wysłał. Teraz czekał już tylko na samochód. Zamknął oczy z głośnym westchnięciem. „Do jutra, Code”.
    Mufin

    OdpowiedzUsuń
  8. [ A dziękuję C:
    Co do zdjęcia - co. Jak. Gdzie. Czemu. I czemu mi się wydaje, że muszę to sprawdzić, bo coś mi się kojarzy i mogę zostać oskarżona o łamanie praw autorskich. Czy coś. ]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ A! Żem pokojarzyła. Miałam kiedyś komuś jakiś fotomontaż zrobić, w każdym razie chciałam jakieś zdjęcie tego pana właśnie wykorzystać, ale od osoby, która fotomontaż chciała, oberwało mi się, że nie wolno, bo nie ma zgody na przetwarzanie. Toteż teraz w taki lekki popłoch wpadłam.
    No ale, mniejsza z tym. Chyba. Na blogu jestem po to, żeby wątki pisać, a nie inne rzeczy czynić. ]

    Nicolau

    OdpowiedzUsuń
  10. [ No co Ty, rly? A Czego żeś się spodziewała? >:c' Duba, chodź gramy. <3 ]

    //Szczur

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Wieesz, że Cię nienawidzę, nie? <3 Nie wiem, może Szczurkowi coś odwaliło znów i kolczyków nowych mu się zachciało. Albo wpadł z odwiedzinkami. Albo jedno i drugie. Ni umim. ]

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Mogą się spotkać w kubie, pogadać, Szczurek wyskoczy z pomysłami kolczyków, a później Codziakowi przypomni się, że chciała coś z czarnego i o. *połączenie zawsze rlz.* Lub coś w tym stylu. Ale Ty zaczynasz. ]

    //Szczur

    OdpowiedzUsuń
  13. Mogła wybrać inne miejsce. Ale niee, musiała wybrać takie gdzie było pełno ludzi. No, nie ludzi. Istot, to chyba byłoby lepszym określeniem. Bo czy człowiekiem nazwać można wampira czy inne cholerstwo? Lub takiego rogatego czy skrzydlatego? No raczej nie. Potwór i tyle. Sam też wiedział, że jest potworem. No ale cóż, miasto tak naprawdę należało do potworów. Widziałeś człowieka? Żywego, oddychającego, szczęśliwego? Niezbyt wiele takich widoków było. Już prędzej zobaczyć go można było na wysypisku, w ciemnej uliczce lub w śmietniku z poderżniętym gardłem, czy z postrzeloną piersią. No, a Ci którym się udało przetrwać jakoś nie chcieli udzielać się tam gdzie znajdowali się możliwi zabójcy. Człowiek w tych czasach, w tym miejscu był na przegranej pozycji. Słabe geny trzeba eliminować, ot co.
    Z takimi przemyśleniami Szczur szedł ulicą, zmierzając ku obecnej miejscówce Hybrydy. Tyle się nałazić, naszukać. Chociaż nie było to takie trudne. Impreza była dosyć sławna i popularna. I głośna. Co ułatwiało znalezienie jej. No ale było tam dużo wszystkiego. A on nie lubił towrzystwa "mend społecznych" jak określał większość mieszkańców Tenne. Przetrwa i tak. Małpka siedząca na jego ramieniu ciągała go za kolorowego irokeza, co Ralph spokojnie ignorował. Miała zajęcie. A będzie je miała później. Nauczona żeby kraść tak, żeby nikt się nie skapnął i nie poczuł. A w pijanym, naćpanym i odurzonym tłumie to było zajebiście proste. To się komuś kluczyki zwinie, a to jakąś biżuterię. Większość była śmieciami, ale takie po drobnych zabiegach pielęgnacyjnych potrafiły całkowicie się zmienić. Czasami nawet wystarczało dobre gadanie i już kasa ląduje na stole. Prosty sposób na zarobek. Bo niezbyt wiele osób znało się na kamieniach szlachetnych czy metalach żeby odróżnić podróbki od naprawdę cennego przedmiotu. Ich wina, mogli się edukować.
    Wsunął dłoń do kieszeni, wyciągając z niej telefon. Na górze, na górze, wyżej wleźć nie mogła? Im wyżej był nad ziemią, tym było mu gorzej. Parsknął pod nosem, chowając komórkę z powrotem. Ochroniarz jak to ochroniarz, wpuścił go. Szczurowaty przymrużył oczy, kierując je na skaczący tłum. Następnie powiódł nim wyżej, na balkon ale niewiele dostrzegł. Wszedł po schodach, kierując się na balkon. Uśmiechnął się dostrzegając Code. Podszedł do niej i oparł się o barierkę, plecami do tłumu na dole. Skrzyżował nogi w kostkach, opierając ciężar na jednej z nich, łokcie ulokował na barierce. Małpka zaskrzeczała wesoło, wyciągając do Code łapkę. A potem zeskoczyła na metalową balustradę i przeszła się po niej, przysiadając niedaleko Szczura. Owinęła ogon wokół jednego z prętów. Szczur machnął wolno ogonem, przyglądając się dwójce mężczyzn i kobiecie. No tak, to było normą. Jest z jednym, pieprzy się z drugim, z trzecim ma dziecko. Debilizm. Przez chwilę jeszcze milczał, a potem skierował pysk ku dilerce. Uśmiechnął się szeroko, nieznacznie nachylając się ku niej.
    - Czeeść Code.
    Zaczepnie pacnął ją końcem ogona w łydkę, a potem już spokojnie odwrócił się by spojrzeć na mendy w dole. Co za świat, no co za świat. Spokoju chwili nie ma. Tam też doszło do jakiejś bójki, nawet dosyć poważniejszej. Ale niewiele widać było w błyskającym, kolorowym świetle.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Dziękuję ;-) Wypadałoby o wątek spytać. Nie wiem tylko, jak zareagowałaby Code, gdyby jakaś jadowita pijawka próbowała zapolować na jej psy. W nocy, w podejrzanych zaułkach, gdzie gangi dobijają targów albo coś w tym stylu...]

    OdpowiedzUsuń
  15. Niech przyjadą i go stąd zabiorą. Niech to będzie Kolba, wtedy obejdzie się bez zbędnych pytań. Westchnął głośno wypuszczając z ust obłoczek pary. Wtedy usłyszał jej głos. Mimowolnie uśmiechnął się kącikiem ust z odrobiną goryczy. Nadal próbowała udawać silną i pewną siebie, czyż nieprawdaż? Zaryzykuje. W końcu kiedyś musieli się spotkać, prawda? Obrócił się do niej przodem, chcąc zobaczyć ten charakterystyczny wyraz twarzy. Uśmiechnął się od razu cieplej. Niesamowite, jak jeden grymas potrafi przywołać masę wspomnień. Chociaż On przecież cały czas pamiętał, więc dlaczego aż tak to go urzekło? Może w końcu nadszedł ten czas, aby pogadać z Nim jak z siostrą, a nie bawić się w „kuka za mura” i na każdym kroku robić za jej anioła stróża? Skinął głową i poczochrał ją po głowie, tak jak to kiedyś robił w odpowiedzi na tego typu jej reakcje, mówiąc cicho to co zawsze. Zupełnie jakby nie zniknął nagle jednego dnia bez jakichkolwiek wieści: ot, poszedł tylko po mleko do sklepu na przeciwko.
    - Wszystko będzie dobrze, ne? – uśmiechnął się odrobinę szerzej. Cóż za rozczulająca scenka. O ile w ogóle Ona go rozpozna. W końcu wymężniał, zmienił się… ale chyba nie aż tak bardzo? Otworzył usta, aby rozwiać wszelkie jej wątpliwości, przedstawić się, powiedzieć, przypomnieć, co kolwiek. Ale wtedy przeszkodził im głośny pisk opon samochodu który zatrzymał się po drugiej stronie ulicy. Wyskoczyło z niego czterech ludzi z czego jeden pognał do pobitego kolesia. Wyraz twarzy długowłosego od razu się zmienił. Znowu był zabijaką, który nie ma nic do stracenia i który skopie nawet samego papieża, jeśli będzie wymagać tego sytuacja. Trójka mężczyzn szła w ich stronę z pokrzykiwaniami typu „toż się kurwa dorobił”, „macie wpierdol”, „jak śmieliście” i tak dalej świgając łaciną podwórkowa na lewo i prawo. Mufin prychnął z pogardą i podniósł jedną brew do góry.
    - Doprawdy, takie gówna przyjmują do Danotelliego? Oj, stoczył się staruszek, stoczył się. – zaśmiał się im prosto w twarz. Nie miał przy sobie broni i był o wiele mniej przypakowany niż te karczki, ale przecież Cyryl zawsze nadrabiał wszystko ogromnym sprytem i planem. Praktycznie na wszystko. Na początku mężczyźni stali jak wryci, chyba łącząc fakty. Ale długowłosy nie zaprzestał na tym, co to, to nie. Nie pozwoli aby doczepili się jego siostry. Zrobił krok w ich stronę, niejako zasłaniając dyskretnie Code przed ewentualnym atakiem. Ostrym i oziębłym tonem dodał, zwężając oczy i wręcz przyszpilając ich tymże wzrokiem.
    - Ja się pytam do kurwy jasnej nędzy, co wy, ŚMACIARZE, robicie na naszym rewirze?! – jak na zawołanie wchodząc ostro w zakręt podjechało czarne bmw. Zatrzymało się jakieś dwa metry od Mufina i błyskawicznie wyskoczyło z niego czterech z jego grupy. Oczywiście kierowcą był Kolba, bo jakby inaczej. Mufin uśmiechnął się szerzej, można rzec iż jak psychopata w horrorze słabej klasy, po czym spojrzał na swoich ludzi. Rudzielec (Kolba) wyłapał ruch jego oczu, który skierował na dziewczynę. Ten mały gest wystarczył a rozkaz brzmiał jasno: wyprowadzić. Podszedł więc do Code i pociągnął ją dyskretnie za ramię. Cicho powiedział wskazując skinieniem głowy w kierunku z którego przyszła.
    - Spierdalaj. – no co? Przecież nie będzie się z Nią obchodził jak z księżniczką. Przekaz jasny i aż chyba za prosty. Pchnął ją delikatnie aby już ruszała a sam dołączył do szeregu, ustawiając się murem za Mufinem, który aktualnie spokojnie skrzyżował sobie ręce. Teraz sekundy, kto pierwszy pęknie i zaatakuje. Ich plusem było to, iż byli na swoim terenie. To dawało im cholerną przewagę. Przeciwnicy nie wytrzymali napięcia i z kijami (kasketami i czym tam popadnie) rzucili się na Bezimiennych. Mufin wybiegł jako pierwszy, prowadząc niejako swoich ludzi na przód. Mieli przewagę, przynajmniej liczebną. Kolba nie przewidział iż będzie bitka, nie był tak wspaniałomyślny aby zabrać ze sobą chociażby jedną spluwę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko, szybko się z Nimi uporali. Oczywiście z pozdrowieniami od Bezimiennych a co za tym idzie od Matrioszki. Gdy jego ludzie już zaczęli się zbierać, Mufin krzyknął głośno.
      - Liczyć kurwa nie potraficie?! – zawsze go to wpieniało. Jeden człowiek, wystarczy tylko brak jednego i już się coś musi posypać. Tak samo i w tym przypadku. Skopany prędzej gostek siedział w samochodzie, ocknął się, chciał pomóc więc chwycił broń i wystrzelił do osobnika, który obił mu prędzej mordę. Akurat w momencie gdy długowłosy wydarł się na swoich cieszących z wygranej ludzi. Huk rozdzieranego powietrza przez kulę, długo dudnił w uszach. Nie nastąpił po nim krzyk, czy też przekleństwo. Garstka Bezimiennych już podbiegła do swojego szefa który zagryzał zęby, robiąc się z leksza blady. Gdy jeden z Nich chciał pomóc mu iść, dostał na w twarz na odlew. Szedł sam kierunku samochodu kulejąc. Zatrzymał się na chwilę i obrócił głowę aby powiedzieć cicho.
      - Zabić. Jeden niech zaniesie wiadomość. Ten który mnie postrzelił. – gdy tylko doszedł do samochodu oparł się o niego wpatrując się tępo w dach. Słyszał jak jego ludzie dobiegają do niedobitków. Nie interesowało go jak ich zabiją. Mogą ich nawet zatłuc na śmierć. Oczywiście po dosłownie pięciu sekundach znalazł się przy Nim Kolba, zajmując się zranioną nogą. Jedną nogawkę spodni miał całkowicie czerwoną i może nawet zrobił się bardziej blady, ale reagował spokojnie. Przecież nie będzie siał paniki z powodu rany. Dostał wiele razy, więc to nic nie zmienia. Zamknął oczy i zagryzł zęby, gdy rudy robił mu chociażby paskę uciskową. Zapomniał nawet już prawie o siostrze. Prawie powiedział „to ja”. Ale właśnie tego typu akcje przypominają mu, dlaczego nie może mieć rodziny. Kolba odezwał się, przyglądając się uważnie przyjacielowi.
      - Coś Cię gryzie szefie, i coś mi mówi iż nie chodzi Ci o tą ranę. – Mufin tylko na niego spojrzał, co całkowicie wystarczyło aby skończyć temat. Czekał teraz tylko na resztę. Cicho się odezwał.
      - Kolba, idź sprawdź czy koliberek doleciał do gniazdka. W razie czego, dzwoń…
      - A więc to o to chodzi! – krzyknął uradowany, ale zaraz szybko zamilkł zostając rozgromionym wzrokiem Mufina. Ruszył biegiem za dziewczyną, o ile w ogóle była nawet w połowie drogi do domu.
      Tym czasem reszta Bezimiennych, po wcześniejszym zapakowaniu zwłok do bagażnika, ruszyła do bazy, aby zająć się Cyrylem, który teraz wpatrywał się jakiś nieobecny w okno.
      [Wiem, dużo. Wiem, nie było mnie – wybacz mi :c Praca nie wybiera >D W razie czego to możesz pozmieniać >D Przepraszam jeszcze raz ;_;]
      Mufin

      Usuń
  16. [Ja nie mam nic przeciwko pokręconym wątkom, tylko czy Szczur się zgodzi? I jak to technicznie rozwiążemy? Ale pomysł niezły, może się dużo wydarzyć... Z karty nie wywnioskowałam, że Code to ciota :)]

    OdpowiedzUsuń
  17. Kolba szybko ją dostrzegł. Uśmiechnął się zadziornie, dziękując w duchu iż raczej w okolicy nie ma podobnej do dziewczyny osoby. Miała charakterystyczny zapach, zupełnie jak Mufin. Klepnął ją delikatnie w ramię z ciepłym uśmiechem.
    - Dzień dobry, cześć i czołem. Chyba kazałem Ci spierdalać, nieprawdaż? – zawsze szczery, czasami aż przerażająco szczery. Wyglądał na około osiemnastu lat, ale mimo to jego oczy posiadały już ten osobliwy błysk a głos nawet nie brzmiał tak upierdliwie (piskliwie czy jak kto woli). Skinął jej głową i westchnął cicho, oglądając się za samochodem. Odezwał się patrząc na Nią.
    - Wracaj lepiej do siebie. Nie pytaj. Odpowiedź powinnaś znać sama. Możesz zawsze udawać że nic się nie stało, wrócić do swoich psów, małego mieszkania i nadal handlować śmiercią. Tylko umawiał się nadal w stałym miejscu a nie dajesz się wyciągnąć na koniec miasta. – obdarzył ją niezwykle ciepłym uśmiechem. Zielone tęczówki uważnie ją śledziły gdy szli w kierunku jej mieszkania. Uśmiechał się przez cały czas, zupełnie jakby był trochę zbyt wielkim optymistą.

    Cyryl miał to i owo do przemyślenia. A raczej sporo. Oczywiście nikt nie miał zamiaru mu przerywać, zadawać głupich pytań, lub broń Boże próbować przywołać do porządku. Westchnął cicho, Potrzebował dobrego burbonu i długiego prysznicu. Ale najpierw wyjęcie kul i szycie. Przyglądał się budynkom za oknem. Zupełnie jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło. Deszcz nie zaczął nagle padać jak w wielu filmach, życie obojga jakoś nie specjalnie wywróciło się do góry nogami. Każdy żyje dalej. Przetarł dłonią twarz. Co miał zrobić? Wlecieć do niej na kawę, powiedzieć „siema, ja na ciacho, sorki że nie było mnie tyle lat?”. Nie. To się w ogóle kupy nie trzyma. Może jednak nadszedł ten czas, aby do niej pojechać i porozmawiać w cztery oczy? Powiedzieć jej jak bardzo się martwił, jak jej pilnował gdy Ona nawet o tym nie wiedziała. Może… albo zostawić to tak jak jest? Zacisnął dłonie w pięści. Debilne dylematy które nie powinny się go trzymać. Lepiej jest tak jak jest. Nie musi jej narażać. A jeśli nie zrozumie, to zapewne Kolba wszystko jej wyłoży. „Bo znowu chcę uciec, nieprawdaż?”.
    Mufin
    [ Utworzę kartę Kolby! ~ >D Natchnęło mnie tak jakoś xD]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Och, Carrie, cudna książka! Aż pójdę do kina na film, bo zapowiada się ciekawie :)
    A tak w sprawie wątku. To Las'sair mogła ze swego psychiatryka uciec (w końcu często to robi) i wybierze się na jedne z najbardziej paskudnych dzielnic Tennebris. No i Code akurat przypadkiem będzie tam sprzedawała narkotyki i Las'sair zacznie się nagle drzeć, a ponieważ jest banshee, to jej krzyk oznacza czyjąś śmierć. No i jak Code usłyszy ten wrzask, to zwróci uwagę na dziewczynę w ubraniach jakby dopiero co urwała się ze szpitala. Co ty na to?]

    Las'sair

    OdpowiedzUsuń
  19. [Dziękuje za powitanie ;). To skoro życzenia miłej gry są, to może jakiś wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Haha, moja karta pociapkała blogspota? Miło. Pomysł na wątek... Rozmowa która wyłoniła się z tego że jej psy go wściekle obszczekały (W końcu zwierzę wyczuwa więcej w człeku niż ludzie) wyczuwając w nim bestię? Cóż, niestety lepszego pomysłu ni mam.]

    OdpowiedzUsuń
  21. Samotność. Jedynym co czuła, siedząc w swoim pokoju całymi godzinami, była samotność. Nigdy nie przyznałaby się, że brakuje jej towarzystwa innych istot. Ona zawsze była sama, wszędzie chodziła sama, wszystko robiła sama! Sama o siebie dbała, sama się uczyła, sama wybierała się na przechadzki... Nic dziwnego, że była sama. W lekarzach towarzyszy do rozmów nie szukała, tak samo w innych pacjentach, oni wszyscy nie mogli jej zrozumieć. Była inna, była banshee, była, jak to mówili, wariatką, do tego taką, która przewiduje śmierć. A ludzie i nie tylko śmierci się bali. Starali jej się unikać, mimo że często sami ją wybierali. Nawet jeśli o tym nie wiedzieli.
    W tym, że Las'sair, gdy tylko nadarzyła się okazja, uciekła ze szpitala, nie było nic dziwnego. Lekarze chyba przyzwyczaili się do jej ciągłych wypadów na miasto, zawsze stawiali przed jej pokojem lekarza dyżurnego, ale ona i tak znajdywała coraz to nowsze sposoby na ucieczkę, lekko wspomagając się swoiimi zdolnościami telekinetycznymi.
    Tak było i tym razem. Gdy lekaż dyżurujący odszedł na chwilkę, by sprawdzic źródło dziwnego hałasu, Las'sair wymkneła się z pokoju. Korytarze przemierzała jak cień, niezauważalnie i cicho. Gdy na twarzy poczuła świeże powietrze, prawie westchnęła z zachwytu. Tak rzadko miała okazje, by poczuć się wolną, a ta chwila była właśnie taka.
    Nogi same ją poniosły. Szła ulicami Tennebris, nawet nie wiedząc gdzie zmierza. Coś pchało ją w jedną stronę, prowadziło ją jakies uczucie. Nie dawało jej ono spokoju, wzywało do siebie.
    Sama nie wiedziała czemu zgłębiała się coraz bardziej i bardziej w ponure uliczki miasta. Wiedziała, że nie jest tam bezpiecznie, ale nie potrafiła zawrócić. Szła tam gdzie niosły ją nogi, umysł szaleńca nie pozwalał jej zawrócić, ciekawość pchała do przodu...
    Nagle stanęła. Samarła, jej jasne ubranie szpitalne powiewało na wietrze, włosy raz po raz zakrywały twarz, plątały się niemiłosiernie. A ona stała przyglądając się ludziom na ulicy. W ciemnych ubraniach i kapturach. Czuła, że "coś" się zbliża, że "coś" jest blisko. I chciała wiedzieć co to.

    Las'sair

    OdpowiedzUsuń
  22. [Och na bogów proszę nabazgraj coś, ja muszę już iść spać niestety ;).]

    OdpowiedzUsuń
  23. Pokiwał rozbawiony głową widząc jej zachowanie. Takie odgrywanie Pani Złej I Okrutnej, która w rzeczywistości także szuka swojego miejsca na Ziemi. Przeciągnął się, ziewając przy tym głośno. Nie musiała mu ufać. Nawet lubić. Ważne, aby chociaż odrobinę zwracała na niego uwagę i nie rozdeptała go swoimi buciorami. Chciałby zobaczyć jej uśmiech. Za każdym razem gdy spotka takie osoby jak Ona, stara się ze wszystkich sił o to, aby dojrzeć ten ruch kącików warg w górę. Nie jego wina iż żył w takim a nie innym mieście, iż prawie każdy uważał jego uśmiech za czystą manipulację. Przecież nie przestanie się nagle smucić: to by nie było w jego stylu.
    Spojrzał na Nią kątem oka, z nieschodzącym uśmiechem, gdy ta zadała pytanie i zrównała się z Nim. Zaśmiał się dźwięcznie na kolejne pytanie. Włożył dłonie w kieszenie spodni i spojrzał na Nią z iskierkami w oczach. Miała naprawdę dobrą i solidną maskę, albo długo trenuje wieczorami przed lustrem. Skłonił się delikatnie po czym melodyjnie odpowiedział.
    - To się nazywa wtargnięciem obcej mafii, na teren drugiej i robienia interesów. Później nastąpiła bitka, o ile pamiętasz. – spojrzał na Nią z roześmianym wzrokiem. Tyle emocji w tak na pozór delikatnej kobiecie. Spojrzał przed siebie i podniósł jedną dłoń do góry, po czym kontynuował.
    - Wiem o Tobie, od Mufina, dalej zwanego Cyrylem. A ja jestem jego przyjacielem, a wołają na mnie Kolba, dalej Luca. Luca van Houten~ - zaśmiał się cicho pod nosem. Zatrzymał się, gdy zatarasowała mu drogę. Tknął ją palcem w czoło, przekrzywiając delikatnie głowę w bok. Wymamrotał z zatroskaną miną.
    - Nie spinaj się tak, bo się nabawisz bólu brzucha, albo coś w ten deseń… - westchnął głośno i wyciągnął ręce do góry. Uśmiechnął się ciepło i skinął głową.
    - Może ty mi powiesz, o co tu chodzi? – spojrzał w górę, ciągnąc dalej – Ja już od dawna marudziłem Mufinowi, aby się z Tobą spotkał, ale wielkie nieme. Bo się boi i takie tam inne poezje. A tu prosz! – wskazał na dziewczynę – Lepiej nie mogło się to potoczyć! Teraz nie będzie mógł się wykręcić, ten chytry lis!
    Spojrzał na dziewczynę tym samym roześmianym wzrokiem. Uwielbiał takie ożywione rozmowy. Skrzyżował ręce i delikatnie zadarł brodę do góry, z nieschodzącym uśmiechem, czekając na jej kolejne pytanie czy też odpowiedzi. O tak. Już od bardzo dawna chciał sam z Nią pogadać, skoro Mufin nie chciał (czyt. Bał się ). I nareszcie dopiął swego!

    [Wolę odpisać już jako Kolba xD]
    Lucas

    OdpowiedzUsuń
  24. [to tylko historia ogólna, by wprowadzić postać do miasta. Reszta wyjdzie wpraniu, gdyz sama nie wiedziałam co jeszcze umiescić, Znajac zycie to jeszcze z 15 poprawek bedzie w tym tygodniu.
    Miło za powitanie. ;)]

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  25. [Pozwolę sobie zaprosić do wspólnego wątku, jeżeli istnieje taka chęć również z twojej strony. Zamiast poznawania się, wolę od razu rzucać jakimś powiązaniem, toteż... z przyjemnością widziałabym tutaj ciekawe relacje. Może znają się od dziecka, ale z czasem ich drogi powiodły w zupełnie inne strony? Bo Kai to strażnik prawa, a Code łamie zasady. On może o tym wiedzieć, ale z powodu łączących ich oboje więzi, będzie ją chronił i krył przed wymiarem sprawiedliwości, chociaż tym samym naraża także siebie. Ale miałby to gdzieś, bo dla niego ważniejsze jest to, żeby ona pozostała bezpieczna. Mogę zacząć, rzecz jasna, jak się zgodzisz na propozycje. Oczywiście mile będzie, jak dorzucisz też, jak Code by patrzyła na tę sprawę]

    Kai Avila

    OdpowiedzUsuń
  26. [Bardzo mnie to cieszy ;) I, naturalnie, jestem za wszystkim, co napisałaś. Bardzo preferuje związki, gdzie dwie postacie wspierają się wzajemnie, więc nie mogę się doczekać. Muszę jednak wcześniej zapytać, nim zacznę - chcesz wątek z jakąś akcją, czy bardziej spokojny? :)]

    Kai Avila

    OdpowiedzUsuń
  27. [W takim razie, proponuje:

    a) urodziny wspólnej znajomej/znajomego
    b) wypad na jakiś zjazd fanów czegoś np. powieści danego autora, gry komputerowej etc.
    c) albo Code mogłaby go zaprosić do swoich znajomych na jakąś wątpliwej reputacji balange w opuszczonej fabryce, czy coś takiego.

    Zacznę, oczywiście :)]

    OdpowiedzUsuń
  28. [Okey :) To startujemy.]

    Zapach kruszącego się tynku niósł się intensywnie na wstęgach wiatru, który hulał tej nocy wyjątkowo swawolnie. Miasteczko miał daleko za sobą, jedynie w perspektywie odległej panoramy, bijącej po oczach niczym tysiące gwiazd, unoszących się niewysoko nad ziemią. Peryferie, zlokalizowane wokół drogi donikąd, spowite były aurą całkowitego spokoju i, niemal upiornej atmosfery, która sprzyjała wydarzeniom rodem z horroru. Tak, że nawet Anioł odczuł lęk obawy, że zaraz jakieś monstrum wyłoni się z ciemności gotowe zadać mu śmiertelny cios.
    Stąpając, kruszył pod nogami żwir i piach, wkradając się powoli po schodach starej fabryki włókienniczej. Budynek zamknięty od pięćdziesięciu lat wyrastał z ziemi aż na dwa piętra i stanowił okropne szkaradzieństwo krajobrazu. Nie trzeba było długo czekać, aby podejrzana gawiedź uczyniła sobie z niego własną bazę imprezową. Nie przeszkadzały im nawet powybijane tu i tam okna, które wpuszczały do środka przenikliwe zimno. Na szczęście, ta noc była ciepła.
    — Code? — Echo Kaia błyskawicznie rozniosło się po wnętrzu budynku, prześlizgując się niemal po każdym jego kącie, by wrócić do właściciela w postaci mrożącego krew w żyłach pogłosu. Czy ktokolwiek tu był?

    OdpowiedzUsuń