sobota, 5 października 2013

Koniec prawie zawsze jest początkiem...




Ceraphine Claudio de Vaile 

"- Witaj, o piękna nieznajoma. Nazywam się Ceraphine, ale wołają na mnie również "Twój najgorszy koszmar" oraz ...ee... Nie bardzo wiem co to znaczy, ale brzmi jak ryk zarzynanej świni."

krwiopijca
pijawka
potępiony
WAMPIR

Urodziłem się w najwspanialszych czasach, w jakich ktokolwiek, kiedykolwiek mógłby się urodzić. XVIII wiek, Francja. Niewielu potrafi docenić te wspaniałe czasy, ja jednak jestem dumny ze swojego pochodzenia. Jednak nie na tyle dumny, by chwalić się wszystkim dookoła moimi francuskimi korzeniami. Wolę raczej wprowadzać wszystkich w błąd, każdemu opowiadając inną historię. Jednym wmawiam, że jestem najprawdziwszym Anglikiem, przemienionym jakieś sto lat temu, innym, że siałem już zgrozę, kiedy Sofokles pisał tą swoją Antygonę. O tak, uwielbiam opowiadać bajki o swoim życiu. W oczach niektórych jestem nawet bohaterem... Chociaż już zapomniałem co ja im takiego nagadałem, że tak jest. 


" - Hej, słoneczko, dlaczego się tak na mnie dziwnie patrzysz? Jak to, nie jestem wampirem? Ej, ej... Co ty robisz z tym kaftanem bezpieczeństwa?! "
niepoprawny optymista
bajkopisarz
mitoman
PSYCHOPATA

Zostałem przemieniony przypadkiem. Naprawdę! Nie, wcale nie pchałem się pod kły tamtego podejrzanego typa. Był bal, był alkohol... Pogadaliśmy trochę, głównie o najnowszych wynalazkach. Miałem wtedy fioła na punkcie nowinek. Sam zresztą próbowałem trochę tworzyć, ale nijak mi to wychodziło. Ale on... Od razu wiedziałem, że jest inny. Zaproponował mi spacer, chciał pokazać mi swoje najnowsze dzieło. Nie zdążyłem dobrze wyjść z budynku, a tu nagle ciemno przed oczami. Podejrzewam, że dostałem wtedy w głowę wazą, bo znalazłem później we włosach kawałki porcelany. Idiota! Mógł mnie zabić! Gdy wszystko się już dokonało, wampir zwrócił się do mnie jakimś imieniem, którego nie znałem. Gdy się wydało, że jestem kimś innym, niż on myślał, że jestem, próbował mnie zabić ponownie, ale... No cóż, od zawsze byłem dobrym mówcą. Przekonałem go, że się przydam... I oto jestem! 

" - Możesz mi wytłumaczyć, co ty do cholery robisz z tym drewnianym kołkiem? Kochanie, spokojnie, spałaś na lekcjach WDŻ, czy co? To mężczyzna wkłada, nie kobieta..."
egoista
cham
idiota
MORDERCA (zajebał mrówkę klapkiem)

Nie ukrywam, że bardzo lubię to całe wampirzenie. Krew, seks, imprezki... Kto by pomyślał, że trzeba umrzeć, by tak naprawdę zacząć żyć. Już ponad 200 lat włóczę się po tym świecie, jednak jakoś 60 lat temu zaczęło mi brakować ostoi. Miejsca, do którego mógłbym wrócić. Mój dworek we Francji został spalony dawno, dawno temu... A ja praktycznie każdą noc spędzałem w innym łóżku. Dlatego właśnie stworzyłem to miejsce - pub.  Jestem niezarejestrowanym wampirem. Właściwie mało kto wie, że w ogóle jestem wampirem. Nie pokazuję się zbyt często publicznie, wolę się zaszyć na zapleczu i obserwować wszystko. Kto by pomyślał, że to również może być ciekawe... 




Jestem dość wysokim (192cm) mężczyzną, o złotych, delikatnie kręconych włosach. Sięgają one aktualnie połowy pleców, jednak od jakiegoś czasu zastanawiam się nad ścięciem tych kłaków, które włażą dosłownie wszędzie. Związuje je zwykle rzemykiem, lub czarną wstążką przy karku. Jednak pojedyncze kosmyki i tak oczywiście muszą się uwolnić, by atakować moje biedne, bezbronne, niebieskie oczy. Nie zwracam zbytniej uwagi na to, co zakładam. Jakaś koszula, jakieś spodnie i wojskowe buty. To chyba jedyne, za czym nie tęsknię - ubiór. Tamte obcisłe rajtki i kołnierzyki mogłyby dla mnie nie istnieć. Na szyi noszę medalion z czarnym kamieniem. Jedyna pamiątka, jaka pozostała mi po matce - pierwszej i ostatniej kobiecie, którą naprawdę kochałem. Tylko wobec niej czułem szacunek i tylko ona mogła mnie jeszcze jakoś ogarnąć. Ale potem umarła... Biedna kobieta.


[ A więc mamy i właściciela pubu. Na gifach oczywiście wspaniały Tom Cruise, kadry z filmu "Wywiad z Wampirem". Ja i Phi bardzo lubimy wątki. KP będzie jeszcze poprawiana, ale po prostu chcieliśmy już zacząć grać. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i liczę na sympatyczne przyjęcie. Tekst w tytule Hunter - Kiedy umieram ]

18 komentarzy:

  1. [Geum prowadzi wynajem wygodnych, dobrze utrzymanych krypt i mauzoleów.
    Witam rzecz jasna. ;D]

    Geum/Atena

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Moje serce i wszystkie żyły należą do Ciebie po przeczytaniu tekstu o mrówce <33 No i zapraszam oczywiście do Tay :>]
    Tay

    OdpowiedzUsuń
  3. Aida siedziała na kanapie i kończyła malować paznokcie. Ramieniem do ucha przyciskała słuchawkę nienajnowszego telefonu i leniwie słuchała głosu dochodzącego z drugiej strony kabla. W słuchawce słychać było puszczoną cicho muzykę, miarowy dźwięk noża trafiającego na drewno i głos mężczyzny. Długie chwile byli cicho i słychać było tylko nóż, czasami wymieniali tylko krótkie uwagi. Aidzie to odpowiadało. Polubiła go. Może nie był idealny, ale jak najbardziej – nadawał się na jej faceta. I był dobry w łóżku.
    Znowu milczeli dłuższą chwilę. Usłyszała tylko dźwięk kolejnego kołka odkładanego na blat stolika.
    - Skończyłem. Pojadę jeszcze zawieść to Marshallowi i już jestem na miejscu. – Głos stwierdził głucho.
    -Trzymaj się, Blade. – Wyłączyła telefon.
    Aida, nie mając co ze sobą zrobić, wyszła z domu i już powoli ruszyła na piechotę do restauracji w jakiej mieli się spotkać. Chciała iść na tyle powoli, by spotkali się przy wejściu, ale było na tyle zimno, że pokonała ten dystans w kilkanaście minut. Usiadła więc przy stoliku i zamówiła lampkę wina. Obydwoje średnio przejmowali się etykietą. Mogła więc poczekać i tak. Trochę przyjemniej.
    Tymczasem do sali wszedł jakiś blondyn. Nie zwróciła na niego uwagi. Czekała na dwumetrowego murzyna.

    OdpowiedzUsuń
  4. [ cześć, przysłoniłam Ci kartę, wiec zaproszę na wątek z moją babeczką ;) ]

    Olivia

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Bardzo się cieszę iż dary się podobają :>
    Hmmm... Z tego co wyczytałam to taki trochę babiarz z niego, więc może Tay(wyjątkowo) pojawi się w klubie a Ceraphine będzie chciał ją 'uwieść' albo jakieś spotkanie całkiem przypadkowe np. pijawka zobaczy jak Tay zmienia się z pumy w człowieka czy coś.. xD ]
    Tay

    OdpowiedzUsuń
  6. [hm hm hm. Moja jest łowcą więc można punkt zaczepienia już jest. Jednak mam pomysł. Rodzice Olivii zostali uprowadzeni przez wampirów i może Pfi będzie posiadał ową wiedzę. I kiedy Olivia by sobie polowała w nocy, natknie się na niego, będzie chciała go zabić i on powie, coś o jej rodzinie, byleby uchować życie i najwyżej pomagałby lub coś. Później oczywiście spontan. Jeśli Ci nie odpowiada mogę myśleć dalej ;) ]

    Olivia

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpatrywała się w szybę, za którą pośród zamazanych odbić wnętrza, majaczyła ulica. Zaczęło kropić i woda na szybie rozmazała obraz w kolorowe smugi świateł neonów i latarni. Przyjemnie było znaleźć się w środku, wiedząc, że na dworze ziąb i deszcz wyganiają z ulic nawet szczury. Nie wiedziała kiedy przyjdzie jej facet, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowała. Ułudna samotność w pomieszczeniu pełnym ludzi, pusty stolik i czysty kieliszek naprzeciw niej, wcale jej nie drażniły. Nie należała do zbyt towarzyskich.
    Dopiero ruch blond fircyka, który bezszelestnie wsunął się na krzesło naprzeciw niej, spowodował, że wróciła z dalekich krain w których nie było deszczu i podatków. Skupiła wzrok na jego twarzy, przeganiając zamyślenie. Gdy się odezwał, odłożyła na chwilę kieliszek na stół.
    - Może Pan. – Odezwała się cicho. Nie wyglądała na spiętą, czy zdenerwowaną. W jej głosie czaiła się odrobina ciekawości, której mezczyzna nie usłyszałby jeszcze pół roku temu. Mimo wszystko, jej nowy facet świetnie działał na jej pewność siebie.
    Tak nawiasem mówiąc, co on na to?
    Hm, nic. Najwyżej rozgniecie tego fircyka na ścianie.
    Upiła łyk wina.
    - Ostrzegam, że nie ręczę za mojego chłopaka, kiedy tu wejdzie – po jej twarzy przemknął lekki uśmiech. – Żeby nie było, że nie mówiłam.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Cześć ;) Witamy w Tennebris! :D
    Wątek? ;)]

    Volfie True

    OdpowiedzUsuń
  9. [Witam serdecznie i niosę zapytanie o wątek, oczywiście, a cóż by innego?Zawsze się coś wymyśli, tym bardziej iż Bezimienni w swoich szeregach posiadają niezarejestrowane wilkołaki i wampiry >D]
    Cyryl

    OdpowiedzUsuń
  10. [Moja kotka cierpi na brak wątków i jeśli pomysł jest to do niej z całego serca zapraszam. ;)]

    Atena

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Jejku, tyle znajomych ludzi w internetach C:
    A wątek oczywiście zawsze chętnie. Mogę nawet spróbować coś wymyślić, ale za jakość nie ręczę ]

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Huh, ja dziś z kolei mam jakiś przypływ kreatywności (historia inspiruje, nie ma co). Jeśli mogę, to nawet wezmę i zacznę. ]

    Z piciem krwi jest trochę jak z narkotykami - wiesz, że to złe, wiesz, że niezwykle łatwo dać się w to bagno wciągnąć, a wyjście z niego graniczy z cudem, a mimo to - próbujesz. A potem przychodzi refleksja, że tak jakby za dobrze nie jest, że przydałoby się przestać...
    A potem są dygoty i ogóle osłabienie - normalnie jak narkoman na głodzie. I nie jest się już pewnym, czy to uprawianie magii implikuje chęć na krew, czy picie krwi powoduje umiejętność posługiwania się czarami. Istotnym jest jedynie pragnienie, które wierci dziurę w brzuchu i robi coś bardzo złego z umysłem - usuwa z niego wszystkie normalne i racjonalne myśli, hamuje każdy rozumny odruch. A potem następuje bolesna jasność i radosne zaspokojenie, podszyte dodatkowo pogardą do samego siebie - bowiem zgięty wpół wymiotujesz obok ulicznej latarni. Albo, żeby to wyrazić bardziej dosadnie - rzygasz jak kot. W dodatku na czarno.
    Ot, paradoks taki - organizm Nicolau domagał się krwi, jednocześnie nie będąc w stanie jej przetrawić. Małe, można powiedzieć - rytualne ilości były ledwie zauważalne, gdzieś tam zanikały, zasilając magiczną energię. Czy coś w ten deseń. Ale jak człowiek nad sobą nie panuje i - nie wiedział, czy akurat tak było, ale brzmiało to wielce prawdopodobnie - opije się krwi zwierząt z jakiejś jatki na przykład, to... cóż. Żołądek zwyczajnie nie daje rady, można tylko czekać, aż kolejne fale torsji przestaną napływać. Przy okazji, to świetny moment, by przemyśleć swoje zachowanie. Zastanowić się, co mu nagle odbiło, by radośnie zrobić sobie odwyk.
    Bogowie, jak to brzmi.
    Chwycił się słupa latarni i ostrożnie wyprostował. Nogi mu się trzęsły, ale chyba da radę się ruszyć. Za chwilkę. Idiota, po trzykroć idiota. Teraz każdy mógłby sobie zwyczajnie podejść i tak po prostu go zabić. Cóż za malownicza śmierć - pod latarnią, w kałuży nieapetycznej czarnej cieczy. A to tylko dlatego, że miał jakieś wątpliwości etyczne. Że sumienie poruszyło się w agonalnych konwulsjach; nie pierwszy raz, swoją drogą. Taka agonia sumienia potrafi trwać boleśnie długo.

    [mam nadzieję, że ujdzie]

    OdpowiedzUsuń
  13. Gdyby Nicolau obrośnięty był sierścią, zapewne zjeżyłby ją teraz i fuknął ostrzegawczo raz czy dwa, gdyby miał pazury, to właśnie by je wysunął, gdyby posiadał ogon, nerwowo zamiatałby nim po chodniku. Czyli zwyczajnie okazałby strach. Zresztą, trudno się nie przerazić, gdy nagle zza pleców słyszy się obcy głos, wypowiadający co prawda słowa brzmiące dość życzliwie, ale...
    Nicolau nauczył się być podejrzliwym; w końcu w Tennebris się urodził i tutaj najpewniej zdechnie, znał więc zasady panujące w tym mieście. Troska o kompletnie nieznajomą osobę, nie nosząca żadnych znamion interesowności - bo niby czego można chcieć od chwiejącego się, wyglądającego jak siedem nieszczęść czarownika? - była czymś dziwnym, rzadkim jak widok jednorożca. Zwłaszcza, gdy ktoś troskę tę ujawniał w środku nocy, na kompletnie pustej, bocznej uliczce.
    - Można to tak ująć - nie tyle powiedział, co wycharczał; głos miał okropnie zdarty, jakby krzyczał dosyć długo i jeszcze połknął kilka kostek lodu. Odkaszlnął. Nagle zamarzyła mu się szklanka wody. Kran. Szlauch. Uliczny hydrant. Byle tylko wypłukać z ust mdły posmak nieprzetrawionej krwi. O, taka szklanka wody to byłoby spełnienie marzeń... To nie jest dużo, prawda? Królestwo za kranówę, parafrazując poetę.
    Stop. Powinien się ogarnąć. Sytuacja nie sprzyja takiemu odpływaniu co i rusz. Ostrożnie odwrócił się w stronę niespodziewanego rozmówcy, wciąż asekuracyjnie trzymając się latarni. Zawsze to będzie jakiś rozpęd, gdy się od niej odepchnie, żeby uciec.
    O ile da radę. Sam obrót stanowił już pewien sukces. I hej, los chyba pozwolił sobie na krzywy uśmiech w stronę Nicolau - nieznajomy nie wyglądał na jakiegoś szczególnie groźnego. Przynajmniej tak wywnioskował, niezwykle optymistycznie zresztą, czarownik, przyglądając się skrytej w półmroku sylwetce.
    Otumanienie chyba nie do końca mu jeszcze przeszło.
    - Wszystko jest w jak najlepszym porządku - zapewnił jeszcze, chociaż kotłowanina w brzuchu wciąż groziła nawrotem mdłości.

    [oj tam, dobrze jest. Obydwie lejemy wodę C: ]

    Nicolau

    OdpowiedzUsuń
  14. [ ołkej, cieszę się, że pomysł przypadł do gustu no i ja sobie grzecznie poczekam :) ]

    Olivia

    OdpowiedzUsuń
  15. Jedyną jego reakcją na wzmiankę o przedobrzeniu z alkoholem było kaszlnięcie; poczuł, jak od ścianki gardła odrywa się skrzep. Auć. Bo i co niby miał zrobić? Stwierdzić radośnie "Wiesz pan, tak właściwie to ja piłem krew, no i coś poszło nie tak"?! To brzmiałoby cokolwiek dziwnie i zapewne stanowiłoby idealny bodziec, żeby Nicolau zamknąć w pokoju bez klamek - choćby dla jego własnego dobra. Tudzież uciec z wrzaskiem.
    A to, w jaki sposób nieznajomy się wyrażał, powinno dać znać czarownikowi, że coś jest nie tak. Ba, czerwona lampka powinna zapalić się już przy ledwie słyszalnym, jakby... mlaśnięciu? Chociaż, równie dobrze mógł to być jakiś przypadkowy odgłos, coś mogło ściekać po ścianie, wiatr mógł czymś poruszać... Ot, nic szczególnego w pogrążonym w nocy mieście.
    Ważne, że do Nicolau dotarł ogólny przekaz. Znaczy się, że nieznajomy chciał go gdzieś odholować. W bardzo optymistycznym domyśle - do domu. Za co w sumie główny zainteresowany byłby niezwykle wdzięczny.
    - Planowałem dowlec się do własnego mieszkania - wreszcie, czując, że żołądek nie ma zamiaru urządzać już żadnej rewolucji, wypuścił z uścisku latarnię i stanął na własnych nogach. Poprawił przód koszuli, zauważając przy okazji, że w dotyku była nieco wilgotna i lepka. Zapewne od krwi. Czyli z tym włamaniem do rzeźni to nie było takie durne przypuszczenie, zabijając bezpańskiego psa na ten przykład raczej by się tak juchą nie ubabrał. Szczęście, że nosił czarne ubranie i plamy nie były widoczne.
    Przez chwilę zastanawiał się, czy nie dodać, że do domu trafi sam i nie potrzebuje niczyjej asysty. W sumie, kamienica była tuż za rogiem, tak mu się przynajmniej zdawało... Chyba lepiej nie odrzucać pomocy, bo jeszcze się nieznajomy zdenerwuje. W normalnej sytuacji, gdyby czuł się dobrze, podziękowałby w sposób mniej lub bardziej grzeczny i urządził sobie parkour poprzez kamieniczne bramy i podwórka. Tyle, że w stanie obecnym raczej by tego nie przeżył.
    - Jakże miło, że żyją jeszcze na tym świecie altruiści - stwierdził ze sztuczną radością. Oczywistym było, że coś się za tym wszystkim kryje. I wyjdzie, co. Prędzej czy później, acz Nicolau osobiście wolałby później. Później na tyle, żeby zdążyć się dostać do mieszkania i zabunkrować na resztę nocy.

    Nicolau

    [oj tam, oj tam]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Źle się zrozumieliśmy. Chodziło mi o to, iż na pewno go znają. Jeśli masz jakiś konkretny pomysł, to proszę bardzo, zaczynaj. Nawet się nie pytaj, tylko pisz. Chyba że do końca nie jesteś pewna, to coś na pewno się wymyśli. Co dwie głowy to nie jedna.]
    Mufin

    OdpowiedzUsuń
  17. Spokojnie. Zaczeka jeszcze te piętnaście minut. I tak już stał w progu z butami na nogach. Wpatrywał się we wskazówki zegara, jak się wloką niemiłosiernie. Poczekał pięć minut: więcej nie wytrzyma. Szybkie zakluczenie drzwi i wskoczenie do samochodu, praktycznie zbiegu. Pogonienie kierowcy i ochrzanienie go za zatrzymywanie się na czerwonym. Już był nerwowy. Atena zawsze przychodzi regularnie o tych samych godzinach na śniadania, obiady i kolacje. Tym razem spóźniała się na kolację, co wcale a wcale mu się nie podobało. Wiedział gdzie jest i jechali prosto do tego miejsca. Nie bez przyczyny zainstalował jej w obróżce pluskwę. Nie wiedział co by ze sobą zrobił, gdyby cokolwiek się jej stało. Znowu nakrzyczał na kierowcę i jednego ze swoich ludzi. Niech go nie wkurwiają. Jaki wypadek? Wpatrywał się uporczywie w mały punkcik na ekranie, który nie ruszał się. Miał nadzieję iż zasnęła bądź znalazła coś ciekawego. To jest chyba nienormalne; być aż tak przywiązanym do zwierzęcia, do tego białego kota. Nie chce przywiązywać się do innych bardziej człowieczych form życia. O taką osobę to martwił by się zapewne jeszcze bardziej. Musiał by ją zamknąć w pancernym pojemniku i nigdy nie wypuszczać. Przecież życie uczy, nieprawdaż?
    Dojechali! Samochód nie zdążył nawet do końca wyhamować, gdy drzwi pasażera otworzyły się i wyskoczył z Nich jak burza Mufin, gotowy zabić każdego kto stanie mu na drodze. Jeden z jego ludzi ruszył za Nim, gdyż Bezimienni aż za dobrze wiedzieli jakie burdy uwielbia wszczynać ich szef i to z powodu tej białej kotki. Długowłosy wszedł do pubu, kierując się od razu do kierownika czy też całego szefa. Nie musiał po drodze się tłumaczyć, gdyż jego wzrok mógł w tym momencie prawdopodobnie zabić po usłyszeniu głosu sprzeciwu bądź „problemu”. Zapukał do gabinetu „właściciela” wpatrując się w drzwi, lekko otumaniony. Ależ nie iż głupi. Otumaniony bardziej przez strach i złość iż mogło się coś stać Atenie. Był wyprowadzony z równowagi, ale rozpoznawał akurat TEN szczególny pub. Chyba nawet kojarzył właściciela, ale nie był co do tego do końca pewny.
    Zacisnął dłonie w pięści. Jego „ochrona” została na dole w każdej chwili gotowa do akcji. Aby obronić kogoś przed szefem, a nie na odwrót. Gdy drzwi się otworzyły o mało nie wyskoczył na wampira, ale pohamował się zgrzytając zębami. Odchrząknął i spytał, trochę bardziej oziębłym głosem niżby chciał.
    - Czy widział Pan gdzieś TUTAJ białą kotkę? Ma obróżkę ze złotym dzwoneczkiem. Wiem iż jest gdzieś na terenie pubu, gdyż tutaj doprowadziła mnie pluskwa. – nie mógł nic więcej dopowiedzieć, bo chyba nie pozwoliłyby mu na to jego zaciśnięte zęby. Dyskretnie zerkał przez ramię blondyna, aby dojrzeć cokolwiek białego. Coś co przypominało by Atenę. Opuścił delikatnie wzrok i wymamrotał bardziej do siebie niż do niego.
    - Nie przyszła na kolację… zawsze przychodzi.
    [Damy radę. Najwyżej będą się bić C: Pomysł w dyszkę. Wybacz iż tak długo zajęło mi sklejanie kompletnych zdań, ale cóż. Praca nie wybiera ;w; ]
    Mufin

    OdpowiedzUsuń
  18. [Cześć, co powiesz na jakiś wątek? Bardzo zaciekawiła mnie ta postać i cóż, podoba mi się! Więc jeśli masz ochotę to zaczynaj już myśleć bo u mnie z pomysłami dosyć krucho...]

    Xavier

    OdpowiedzUsuń