piątek, 4 października 2013

Mam spóżnione spotkanie z handlarzem śmierci.




Krótka historia:
Mufin dorastał w miłym, przyjaznym domu, mając miłości rodziców pod dostatkiem. Sytuacja pieniężna zmusiła rodzinę do przeprowadzki w mniej wymagające miejsce. Wybrali jedną ze starych kamienic w Tennebris. Przez zepsutą okoliczną młodzież Mufin sam zszedł na złą drogę, stając się taki, jak ludzi w tym mieście. Pił, uciekał z domu, w końcu doszło do tego, że kradł i napadał. Kiedy grupa dzieciaków zaczęła przygodę z narkotykami, zaczęły się kontakty z mafią, a on zdecydował, ze woli właśnie takie życie. Opuścił rodzinę na dobre i całkowicie wkręcił w chory, brutalny świat. 




-A więc Cyryl Natter… - mężczyzna w garniturze uśmiechnął się wręcz dobrotliwie, kiedy chłopak mu przerwał, warknięciem wręcz.
- Mufin. Bez tych oficjalnych dupereli. – spojrzał na niego spode łba. Nie da się ugłaskać miłymi słówkami i zejść poniżej swojego poziomu. Mężczyzna w garniturze odchrząknął i usiadł naprzeciwko niego, wypraszając swoich strażników. Odezwał się lekko mrużąc oczy.
- Wiesz, masz dwadzieścia pięć lat. Nie szkoda Ci należeć do gangu Bezimiennych? Na pewno masz gdzieś rodzinę która na Ciebie czeka. – chłopak przewrócił oczyma i wręcz rozwalił się wygodniej na krześle. Uśmiechnął się kącikiem ust i prychnął.
- To jest moja rodzina, moje życie. Jestem odpowiedzialny za tych oszołomów. Nigdy ich nie zostawię. – mówił pewnie i stanowczo, drążąc oczyma mężczyznę, którego aż przeszły ciarki. Pokręcił powoli przecząco głową i odezwał się cicho, opuszczając wzrok.
- Czyli praktycznie, gangster z Ciebie doskonały… - podniósł wzrok by spojrzeć w lufę wymierzoną prosto w niego, przez Mufina. Spodziewał się tego więc zareagował niezwykle spokojnym uśmiechem. Chłopak odezwał się oschle.
- Tak. Zbyt doskonały. Uczeń przerósł mistrza, czyż nie tak? – powiedziawszy przybliżył się jeszcze bardziej, aby mężczyzna poczuł chłód lufy na swoim czole. Mężczyzna zamknął oczy i westchnął cicho. Skinął głową i wtedy rozległ się ogłuszający huk. Ciało padło martwe na stół, zabarwiając powoli na karmazynowo blat. Mufin przetarł broń o jego ubranie i schował broń pod koszulę, do kabury, na jej stałe miejsce. Ochrona nie wbiegła, przecież już prędzej długowłosy rozmówił się z Nimi. Ta chwila adrenaliny, że jednak zgasiło się ten płomień, jednym pociągnięciem palca.

 
Pif i paf.
-Mufin, chodź wreszcie! – grupka mężczyzn koczowała pod mieszkaniem numer sześć w nowszej kamienicy. Po chwili ciszy usłyszeli miauczenie. Jakiś biały kot, szedł w ich kierunku. Oni automatycznie rozeszli się jak morze czerwone przed Mojżeszem. Nikt nie chciał dotknąć kotki, gdyż wiedzieli czym to grozi. Drzwi otworzyły się powoli i stanął w nich długowłosy mężczyzna w samych jeansach. Kotka od razu do niego podbiegła, łasząc się o nogi właściciela. Uśmiechnął się ciepło i wziął ją na ręce, głaskając. Mężczyźni spojrzeli po sobie a później na Mufina. Jeden z nich otworzył usta aby coś powiedzieć, lecz przerwał mu morderczy wzrok który posłał mu ich szef. Wywarczał trzymając kota.
- Jeszcze tu jesteście? Wypier.alać w podskokach do Armandiego! – nie musiał długo czekać na reakcję. Zbiegli po schodach, o mało nie wywalając się jeden o drugiego. On tym czasem na powrót uśmiechnął się niezwykle ciepło do kota. Mówiąc coś do niego niezwykle przesłodzonym głosem, zamknął drzwi od mieszkania.
 
Atena. Oczko w głowie.
Oglądając zdjęcia zmarłej dziewczyny, szczególnie długo przyglądał się jej oczom. Jakby czegoś w nich szukając. Gdy jednak nie znalazł tego, co szukał, odetchnął z odczuwalną ulgą. Kapar podniósł jedną brew do góry.
- Szef martwi się że kogoś zatłuką? – delikatnie się skulił, tak na w razie czego jeśli by Mufin miał zamiar go za to, co najmniej skopać. Lecz długowłosy skinął głową i odezwał się cicho oddając mu zdjęcia.
- Miałbym do Ciebie prośbę. Informuj mnie osobiście jeśli dostaniesz do pochówku dziewczynę z heterochronią iridum. – widząc jego pytający wzrok przewrócił oczyma i wskazał na białą kotkę – Jeśli jej oczy będą podobne do ślepek Ateny, z tym że brązowo, błękitne.
Kapar pokiwał energicznie głową, zgadzając się bez zbędnych pytań. Sprzedał by nawet własną matkę, gdyby zaszła taka potrzeba. Już miał wychodzić, gdy zatrzymał się i spytał.
- A nie lepiej ją odwiedzić i samemu sprawdzić czy wszystko z Nią porządku, dopóki jeszcze żyje? – oberwał kubkiem prosto w ramię na co biegiem wręcz wyparował z mieszkania Cyryla, przewracając się na schodach. A On wziął na ręce swoją kotkę i odburknął wpatrując się w okno.
- Gdyby to było takie proste… 





Cyryl „Muffin” Natter

02.04.1988

Szef gangu Bezimienni i prawa ręka szefa większej mafii Matrioszki.

Swoją kotkę Atenę, traktuje jak swój największy skarb. Nie pozwoli aby stała się jej jakakolwiek krzywda. Obroni ją bez względu na koszt, nawet własnego życia. A pomyśleć że znalazł ją na ulicy.

Nie mówi o swojej siostrze, nie chcąc ją narażać na ewentualne zemsty wymierzone w jego stronę. Nazywa się Code Natter.

Swój gang traktuje jak rodzinę. Są najlepszymi przyjaciółmi i prędzej by umarli niż zdradzili siebie. 

Tatuaże na prawej ręce i ramieniu. Na mostku tatuaż serca, wypuszczającego dym zamiast krwi (Nie chce wyznać co oznacza, ale widać iż ma do niego sentyment). Na kostkach palców, skrót od jego gangu (Tak, to da się skrócić).

Uwielbia wypić, lecz staje się wtedy bardziej potulny niż normalnie (Ale nie jest od razu owieczką).

Dolną wargę, z lewej strony, przyozdabia kolczyk. Oprócz tego nosi dużo łańcuchów (na szyi, przy spodniach). Jak i pasek zrobiony z naboi (wciska kity iż są nadal nabite. Wielu ludzi w to wierzy, co potwierdza jego teorię w głupotę ludzką).

 Nikt nie wie, czym do końca jest. Były przypuszczenia iż wampirem, diabłem, mrocznym elfem, upadłym aniołem. Lecz właściwie do końca nawet On sam o tym nie wie. Oczywiście zazwyczaj udaje iż doskonale wie, ale nigdy nikomu nie powie.



Tamdaradam! Mufin!
Oddaję kotkę Atenę, która jest kotołakiem, do „propozycji postaci”. Ucieszę się niezwykle, jeśli ktoś się Nią zaopiekuje~
Zapraszam do wątków i powiązań. 

21 komentarzy:

  1. [Dobry! Wybacz, ale dla mnie będziesz Mufinką. :P
    Jeśli możesz, zrób krótki opis Ateny i wrzuć w komentarzu pod "propozycjami".

    Ten tego... I nawet mam pomysł na wątek. Młodziki z Bezimiennych mogłyby zaatakować Aidę, względnie mogłaby przypadkiem coś zobaczyć, względnie coś w tym guście, w każdym razie miałaby z nimi problemy]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Chcesz żebym najpierw pograła koteczkiem, czy żeby od razu ją przyłapał w ludzkiej postaci?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [To póki co pobawimy się w kociej postaci. Możesz zacząć. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście. Kotka... Dziewczyna... Atena!
    Atena nudziła się podczas długiej nieobecności Cyryla. Nikt jej nie głaskał, nie przytulał i nie miała kogo posłuchać, ani na kogo patrzeć. Dlatego też wybrała się na spacer.
    W kociej postaci, bowiem ludzie przecież nie paradowali nago po ulicy, a ona wolała nie ryzykować, że ktoś ją przyuważy, czy rozpozna.
    Dlatego też spacerowała po dachach, po ulicach... Rozglądała się. Tu jej oczy się cieszyły. Mogła obserwować kolejnych osobników.
    Lubiła to robić.
    Do każdej osoby obmyślała sobie jakąś romantyczną, czy humorystyczną historię, która w jej mniemaniu mogła do niej pasować.
    Tym razem jednak, gang Bezimiennych dostrzec ją mógł w miejscu dość nietypowym.
    Stworzenie siedziało na parapecie jednej z wystaw. Kotka przyglądała się sukience na wystawie zastanawiając się, czy dobrze wyglądałaby w tym na dwóch nogach.
    Biała, śliczna... Z błękitną, szeroką wstęgą w pasie. Do tego buty bliźniaczego koloru.
    Podkreśliłyby jej bladą cerę.
    Tak więc... Mimo iż nic się tam za szybą nie ruszało - zwierzak wydawał się być wielce zainteresowany obserwacjami.
    Postanowiła, że gdy jutro Mufin wyjdzie, pogrzebie w jego szafie i sprawdzi jak czułaby się w... Jakimkolwiek ubraniu.
    Tak... Przez kocie instynkty przebiły się te... kobiece.

    OdpowiedzUsuń
  5. Liczyła się tylko sukienka.
    Jak ją zdobyć? Dałaby radę? Może gdyby znalazła się w swej ludzkiej postaci...
    Nie zwróciła uwagi zupełnie na gang, który się za nią zjawił. Szczerze mówiąc... Straciła poczucie czasu w tym całym spacerze. Inaczej pewnie nie spóźniłaby się na kolację. Wzdrygnęła się, szarpnęła lekko, gdy ktoś ją podniósł, acz.. Po głosie, po zapachu -szybko sobie uświadomiła, że to Mufin. Ulżyło jej. Zaraz rozluźniła się w jego ramionach.
    Wystraszyła go? Pięknie. Musiało być naprawdę późno. W ramach rekompensaty rozłożyła się wygodnie na jego kolanach w samochodzie. Mruczała głośniej niż zazwyczaj, by okazać jak bardzo zadowolona z tego, że znów przy niej jest pokazać.
    Ocierała się o jego dłoń, gdy ta natafiała na jej łebek... Generalnie. Teraz, po wybryku - nawet jeśli Cyryl nie był na nią zły - starała się być grzeczna coby winy odkupić.
    Kurczak, czy tuńczyk?
    Właściwie na co miała ochotę?
    Odpowiedzieć nie mogła, ale zastanowić się mogłą.
    Wybór padł na kurczaka i szczerze mówiąc od razu jej się to spodobało.
    I aby to okazać otarła się o jego nogi. Lubiła gdy był blisko, lubiła, gdy jej dotykał i gdy ona mogła dotykać jego.
    Gdyby byli bardzie podobni byłoby to tak samo możliwe..? Szczerze wątpiła.
    I nie chciała się nad tym zastanawiać.
    Póki co skupiła się na marszu, który zagrał gdzieś tam w jej brzuchu krzycząc niemalże o posiłek.
    Owszem, zgłodniała bardzo podczas swoich wieczornych wojaży.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kotka spoglądała na niego znad miski wysłuchując co mężczyzna miał do powiedzenia. Miał niebezpieczną pracę. Niekoniecznie jej się podoboało to co robił, ale co mogła poradzić? Co zrobić, by nie ryzykować?
    Sam podkreślał niejednokrotnie, że nie chce bliskich, że to dobrze, że może z nią porozmawiać... Właściwie do niej porozmawiać. Nie była bliską osobą. Była zwierzęciem w jego mniemaniu i szczerze powiedziawszy najpewniej nigdy nikim innym dla niego nie będzie.
    Bałaby się mu... Pokazać.
    Tak. Nigdy mu się nie pokaże w ludzkiej postaci.
    Dobrze było tak jak jest...
    Tego wieczoru usnęła obok niego na kanapie. Właściwie na nim. Zwykle mruczała mu do snu.
    Skoro miał tak nieprzyjazne życie na zewnątrz... Chciała dać mu choć troszkę spokoju w jego domu.
    Ich domu.

    Gdy mężczyzna wyszedł następnego dnia opracowała pewien plan. Plan płytki i niezwykle kobiecy, ale miał pomóc poczuć się jej lepiej.
    Kicia bowiem postanowiła bezsprzecznie zdobyć sukienkę, którą sobie wypatrzyła.
    Stało się to jej małym celem w życiu, chciała go osiągnąć i choć była to błahostka może mogła tym zapoczątkować coś nowego? Może... Choć w niedosłownym stopniu pokazać Mufinowi, że jest więcej niż kotem?
    Następnego wieczoru zatem, gdy mężczyzna wrócił do swojego mieszkania znów nie znalazł kotki.
    Jego zwierzak tak jak wczoraj siedział na tej samej wystawie, patrząc na tę samą sukienkę. Bezpośrednio. Dając tym samym jasno do zrozumienia czego oczekuje i czego chce.
    Jeśli nie dziś to jutro.
    Atena była pewna, że mężczyzna się w końcu domyśli skąd jej zamiłowanie do tej wystawy. Że chce tę sukienkę.
    Po co? Nie musiał wiedzieć.
    Mogła chcieć na niej spać, mogła chcieć ją zniszczyć tak jak początkowo niszczyła rzeczy, na które trafiała.
    Owszem, nie była od początku tak bardzo posłuszna i kochana jak obecnie. Była dzika i choć miała bardziej rozwiniętą świadomość niż kot - wszystko ją irytowało. Łącznie z Mufinem, którego drapała, gryzła. Na którego prychała i fukała regularnie. Ale... W końcu przekonał ją do siebie. W końcu zorientowała się, że jej krzywdy to on właśnie załagodził i należy mu się dobre traktowanie i wdzięczność.
    Przestała szczać gdzie popadnie, przestała brudzić, drapać i gryźć... I stała się jedną z najbardziej pociesznych istot w jego życiu.

    OdpowiedzUsuń
  7. cel został osiągnięty! Mężczyzna od razu domyślił się o co jego kotce chodzi i jak gdyby była kapryśną żoną - spełnił jej zachciankę. Była tak szczęśliwa, że aż wierciła się w jego rękach gdy wiózł ją do domu, a potem... Gdy rozłożył sukienkę na łóżku zachowywała się jakby nie chciała jej zniszczyć. Wąchała, stąpała ostrożnie w okół...
    Wyobrażała sobie jak będzie w niej wyglądać.
    Jeszcze nie teraz.
    Jeszcze nie dziś.
    Jutro ją przymierzy, gdy Cyryl pójdzie do pracy. Teraz trzeba było tylko na nią uważać.
    Taka śliczna, taka śliczna...
    Mrrr. Mrrr...
    Zaraz. Coś do niej mówił. Przystanęła spokojnie na łóżku, przestała kręcić się w okół swojej zdobyczy i obróciła głowę w stronę, z której dobiegał głos i cudny zapach podgrzewanego kurczaka.
    Nie zapytał co chce? To... Nie byłoby w jego stylu. Musiała się tak zagapić na swoją zdobycz, że aż nie usłyszała co do niej mówił.
    Zeskoczyła z łóżka i podreptała powoli, niezwykle niechętnie, ociągając się w stronę kuchni, gdzie już czekała na nią miska.
    I po drodze już bardziej usiłowała się skupić na Mufinie.
    Trzeba było mu podziękować za prezent!
    Nim wyłożył dla niej posiłek, poczęła tak jak zawsze krążyć w okół jego nóg. Mruczała, ocierała się i łasiła. Bezsprzecznie domagała się pieszczot.
    Później przysiadła na ziemi i gdy rozpoczął opowieść o swoim dniu zadarła łebek.
    Albo słuchała, albo zwyczajnie wypatrywała tego co działo się na kuchence... Była kotem, więc pewnie to drugie, prawda?
    Kolba... Kolba... Kojarzyła go z opowieści Mufina. Czego mógł się dowiedzieć? Będą kłopoty?
    Bała o to, że Mufinowi mogłaby się stać krzywda.
    Przechyliła łebek w bok, gdy ten zapytał o to, czy tamten potrafił zachować się dyskretnie.
    Chyba tak...
    Coś wietrzyła. Coś niedobrego. Przestała mruczeć. Lekko zmarkotniała, gdy dotarło do niej jak bardzo się martwi.
    Gdyby mogła mu odpowiedzieć, gdyby mogła się odezwać...
    Ale nie mogła. Bo była tchórzem. Bała się, że ją porzuci, gdy dowie się prawdy. Nie mogłaby bez niego żyć. Naprawdę był całym jej światem. Jej egzystencja kręciła się w okół niego. I choć zabijała sobie czas, gdy go nie było na różne sposoby... Tak po prostu było. Nie miała przecież nikogo innego.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Hm... Pomyślmy... Co też sukkub może mieć wspólnego z mafią i gangiem? A kto powiedział, że od razu cały gang mieszać w to musimy XD
    Proponuję... W barze. Od tak, dość przyziemnie.
    Bo Volfie i alkohol to parka nierozłączna :D ]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Code to dzikus bardziej, woli psy od związków, tak sądzę przynajmniej, albo właśnie w ten sposób baba zachowuje się w aktualnej chwili. Bardziej prawdopodobnym zdarzeniem byłby konflikt związany z dilerstwem, na przykład komuś by nie przypasował towar i zaczął drzeć mordę, a gdzieś w pobliżu akurat kręciliby się ludzie Mufina (lub jego zastępca, który chyba o wszystkim wie - tak zapamiętałam - lub sam Mufin), którzy rozprawiliby się z człowiekiem i zabrali Code do swojej siedziby.
    W sumie kłopotów z jej pracą jest dużo, gdyby zastanowić się przez chwilę. Pułapki, przekręty, szantaże. Inną opcją jest spotkanie jej w Exodusie, gdzie po prostu upodobała sobie stolik w głębszej części pubu. Często tam siedzi. Nie wiem, jakoś nie mam głowy do pomysłów, mogę jedynie rzucać wytycznymi. :c Jak myślisz, jaki wątek się nada?

    Aha, jeszcze jedno - witam braciszka. c: ] | Code

    OdpowiedzUsuń
  10. Kilka dni temu przyjechała z Północnej Autonomii Elfickiej, zmęczona jak diabli, wściekła i bez grosza przy duszy. Stwierdziła, że od dziś bierze zleceń wyjazdowych. Kurde, czemu nie została weterynarzem, albo pokojówką? Elfy nigdy jej nie lubiły. Może, gdyby przyszedł do nich Archanioł Gabriel, zechciałyby grzecznie odpowiadać na pytania. Ale ludzi zbywały wyniosłymi prychnięciami. Na plugawych mieszańców nawet nie prychały – nie zniżały się do zauważenia jej.
    Wróciła bez materiału. Bez pieniędzy. Ze stratami za samolot. Szlag by to wszystko wziął.
    Trzeba było radzić sobie inaczej. Jakkolwiek. Zadzwoniła do wszystkich gazet, które jeszcze chciały z nią rozmawiać. Jakiś podrzędni tabloid zgodził się na współpracę, pod warunkiem, że napisze coś na temat gangów w Tenne i będzie to, rzecz jasna, ciekawe, zaskakujące i podszyte spiskiem i tajemnicą. Najlepiej wąpierzami i masonerią. I cyklistami.
    Następne dni upłynęły na śledzeniu najmniej uważnych członków tej grypy i mnóstwie zdjęć. Nie wiedziała od jakiego momentu grupa młodszych Bezimiennych ją widzi i prowadzi w pułapkę. Aida robiła wszystko, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Schowała gaz do torebki, wychodziła za nimi popołudniami, a nie wieczorami. Nie była tak zdesperowana chodzić w nocy po ulicach. Wstające trupy, nocne potwory, a co najgorsze – policja stanowczo były dobrym powodem by siedzieć w domu.
    Teraz jednak… wylądowała pomiędzy dwoma grupami młodych mężczyzn. Cofnęła się o kilka kroków i patrząc w wilcze ślepia spragnionej krwi bandy, zastanawiała się jakie ma szanse. Rozszarpią ją tu. W biały dzień. Może wcześniej zgwałcą. Jeden kit. Aida nie była tchórzliwa, ale…
    I nagle krzyk. Skamieniała, czekając na moment, kiedy będzie mogła zwiać. Była uratowana, ucieknie. Biegała szybko. Da radę. Tylko szefie, zrób więcej zamieszania, błagam…! Niestety. Mężczyzna nagle znalazł się naprzeciw niej.
    - Nie. Głupi artykuł. Dla tabloidu. Nic.
    Nie kłamała. Naprawdę, kurwa, nie kłamała. Czemu wiedziała, że nie uwierzą?!

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozejrzała się wokół. Bloku mieszkalnemu brakowało szyb w oknach, był poniszczony, na pewno spleśniały od środka i śmierdzący na tyle, że tam mogli mieszkać tylko ludzie z anosmią. Przy popisanych markerem czy sprayem klatkach schodowych walały się wysypiska butelek i puszek, głównie po piwie. Code dostrzegła nawet parę prezerwatyw. Nie dość, że priorytetowa zasada pięści panuje non-stop, to jeszcze ktoś kogoś przerżnie – niekoniecznie za zgodą – i zostawi burdel, bo tak. Tak naprawdę nie ma się co dziwić, gdy całe miasto to burdel. Zepsute, ze stanem wojennym i smokami wypalającymi całą plantację marihuany, niekoniecznie wiedząc, jak powinno się to robić prawidłowo. Nie raz myślała, żeby się stąd wyrwać, ale nigdy nie mogła się na to zebrać.
    Stanęła przy skręcie alejki. Kiedy wcześniej spojrzała w jej głąb, zauważyła rząd kontenerów na śmieci. Znając życie, śmieci stanowiły jedynie połowę. Lub mniej. Wypuściła tytoniowy dym, nieśpiesznie. Czekała już dobre parę minut. Mogłaby iść, ale podobno klient był ważny i wpływowy, więc jej tego zabronili. Od początku była sceptycznie nastawiona do tego zlecenia, zwłaszcza, że musiała iść w nowe, nieciekawe miejsce. Zazwyczaj Code nie zapuszcza się w tereny owiane sławą mafii, gangów i typowych dresów, a tym razem musiała. Wzięła na wszelki wypadek nóż, choć wiedziała, że i tak się tym nie obroni. Psy zostały w domu. Dopiero teraz pomyślała o tym, że mogą się przydać. Sam i Nero nie raz zagryźli ludzi, kiedy przejawiali agresywne zachowanie wobec niej.
    Rzuciła peta na ziemię, nie siląc się już na jakąkolwiek kulturę, i przygniotła go butem. Słyszała kroki, ale zdziwiła się, kiedy sylwetka pojawiła się z drugiej strony. Niemal drgnęła, lecz nie dała tego po sobie poznać. Zadarła głowę, żeby lepiej widzieć spod kaptura i jednocześnie pilnowała się, by nie odkryć zbytnio twarzy. Ostatnim, czego jej było trzeba, to przesranie sobie życia w wyniku… chuj wie czego.
    - Masz? – spytał oschle, twardo.
    Code przyjrzała się mu i szybko wywnioskowała, że nie jest tą osobą. Właściwie to logiczne, skoro jest taki ważny i dobrze ustawiony, ma ludzi od wszystkiego. Dopatrzyła się jakiegokolwiek znaku rozpoznawczego, który mógłby wskazywać, że ten facet jest właśnie jego człowiekiem.
    - Co się tak gapisz? Szybciej. Pan Danotelli nie może czekać – ponaglił. Wyczuł wewnętrzne wahania dilerki, więc odchylił kołnierz i pokazał tatuaż na boku szyi. – Szybciej – powtórzył.
    Coś jej nie grało. Zerknęła szybko na boki, doszukując się byle czego, co mogłoby wskazywać na wiarygodność tego typa. Kątem oka zobaczyła czarny samochód na wzór wołgi i przypomniała sobie, że Connor jej coś o tym wspominał. Dłoń trzymaną w kieszeni zamknęła na torebeczce z białym proszkiem, spoglądając wyczekująco na mężczyznę. Z początku nie zrozumiał przekazu i dalej się pieklił ponaglając, ale szybko skojarzył fakty. Warknął pod nosem i wyjął pieniądze.
    - Widzisz? Są. Teraz daj mi towar, bo stracę cierpliwość – zagroził.
    Nie wiadomo kiedy Code wyciągnęła rękę i po chwili w swojej dłoni miała pieniądze, a mężczyzna przeźroczystą torebkę. Prędko je przeliczyła, by w razie czego jeszcze zabrać dragi. Kwota zgadzała się, także nie czekając dłużej już odwracała się, ale…
    - Kurwa mać! – krzyknął mężczyzna, łapiąc ją brutalnie za ramię. – Co Ty mi tu odpierdalasz?! Przecież to mąka, widzę gołym okiem! Podróba! Dawaj mi kurwa prawdziwy towar, bo Cię tak zajebię, że zobaczysz! – wrzeszczał dalej, plując śliną ze złości. Szarpał jej małe ramię. – Ty mała szujo, jak śmiesz próbować oszukać pana Danotelli?! Zdechniesz, kurwa! Słyszysz?! Zdechniesz!
    Napiął mięśnie i przytrzymał Code przy ścianie, żeby w nią uderzyć. Dziewczyna szarpała się i usiłowała go kopać, ale nic to nie dawało. Nie miała nawet jak sięgnąć do noża, bo wszystko toczyło się strasznie szybko i dynamicznie. W tym momencie naprawdę żałowała, że nie wzięła ze sobą psów.


    [ Jakoś nabazgarłam. Teraz Twoja głowa, czy to braciszek ją uratuje, czy jego ludzie. W razie potrzeby możesz Code obić mordę, tylko nie za bardzo. XD ] | Code

    OdpowiedzUsuń
  12. Słyszała o śmierci. Nie raz. W końcu jej dom, był domem szefa mafii, prawda?
    Pochyliła łebek sięgając do miseczki. Jadła kurczaka choć wciąż słuchała swojego towarzysza. Nie mogła mu odpowiedzieć. Szczerze mówiąc... Nie miała opinii na ten temat.
    Wolała się nawet nad tym zbytnio nie skupiać, wszak nie było szansy na jakiekolwiek porozumienie między tą dwójką. Nie mogła mu nic przekazać, doradzić. Mogła tylko słuchać i patrzeć na niego tymi rozumnymi, dwukolorowymi oczyma.
    Miał kogoś zabić. Zabić kogoś, kogo chyba lubił. To bez wątpienia była trudna decyzja i z całego serca mu współczuła.
    Tyle mogła.
    Podniosła głowę znad miski, gdy tamten oświadczył, że znika na dwie godziny... Szczerze mówiąc... Nawet nie myślała, że ten postanowił po prostu iść pod prysznic.
    Gdy życzył jej dobrej zabawy odczekała chwilę, a gdy pewna była, że zniknęła z zasięgu jego wzroku... W te pędy puściła się do sypialni, w której czekała na nią wypatrzona sukienka.
    Taka śliczna... Taka piękna...
    Jeszcze w postaci kota krążyła w okół niej przez chwilę, a potem... Ciało napuchło, sierść zniknęła, a ona sama stanęła przed nią - zupełnie naga z lekko opuszczoną głową.
    Błękitne oczy błyszczały ze szczęścia, gdy dłonie sięgały do materiału, gdy pochwyciły go między palce i uniosły.
    Delikatny, przyjemny w dotyku... Zwiewny.
    Z niemałą czcią i staraniem rozsunęła suwak na plecach i naciągnęła ją na siebie. Później zawiązała wstęgę, która opasała ją ponad biodrami, podkreślając niezbyt dobrze zarysowaną talię.
    Gdyby była bardziej świadoma kanonów urody z pewnością miałaby z tego powodu kompleksy... Tymczasem nie rozwodziła się nad swoim wyglądem.
    Do chwili, gdy stanęła - nieco rozczochrana, umorusana na ustach kurczakiem przed lustrem w sypialni.
    Źrenice zdawały się rozszerzyć nieco, a usta same ułożyły się w ciche, ledwie słyszalne dla jej samej słowo.
    - Piękna...
    By dopełnić efektu, który może nie był oszałamiający, acz jej się podobał - ugiąwszy nieco palce uniosła dłoń do ust, wysunęła spomiędzy warg język, polizała własną skórę i poczęła czyścić sobie policzki.
    Tak jak robiła to w kociej postaci, która chcąc nie chcąc była jej bliższa niż ta w której znajdowała się obecnie.
    - Śliczna... - Znów szepnęła podchodząc pokracznie nieco bliżej zwierciadła. Ułożyła nań dłoń jak gdyby próbowała dotknąć swojego własnego brzucha w odbiciu, fałd materiału układających się tak równo przy biodrach... Całej kreacji!

    Atena

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak... Całe dwie godziny spędziła w sypialni wpatrujac się w swoje oblicze, sukienkę. Później usiadła, zamyśliła się wciąż spoglądając na samą siebie. Nie zamieniała się w kota, zastanawiała się, czy aby dobrze się czuje w takiej skórze, czy mogłaby spróbować tak żyć... I wtedy właśnie wszedł Cyryl.
    Jakim cudem?! Nie słyszała, tego cichego, charakterystycznego skrzypnięcia drzwi wejściowych. A przecież... Słuchała. Czyżby nie opuścił domu? Paradowała po mieszkaniu w tej sukience, w tej... postaci nie zdając sobie sprawy nawet z tego, że ten jest gdzies obok?!
    Był pijany. Bardzo pijany. Ledwo stał.
    Ona sama zerwała się nieco chwiejnie na równe nogi i... Zamarła, gdy ten do niej podchodził, gdy ją przytulał.
    Tak nie czuła się nigdy wcześniej. Absolutnie.
    Serce mocniej jej załomotało. Nie ze strachu. To było raczej... Przyjemne uczucie. Gdzieś w brzuchu. Aż nogi się pod nią lekko ugięły.
    Płakał... Dlaczego płakał? Dawno nie widziała go w takim stanie. Uniosła dłonie, by ułożyć je na jego plecach.
    Myślał, że jest przywidzeniem po alkoholu. To... Dobrze.
    Wypuściła go ze swych objęć, pozwoliła podejść do łóżka, położyć się. Wpatrywała się przy tym w niego nieco tępo...
    Wiedział, że to ona?
    Wszystko było tak dziwne... tak niepojęte.
    Wyszła z pokoju, tam rozebrała się, by znów przybrać postać kota. Sukienkę z dbałością ułożyła na jednym z foteli.
    W swej zwierzęcej postaci wróciła do swojego właściciela. Ułożyła się obok niego, by mruczeć mu do snu. Jak zawsze. chciała go uspokoić i pocieszyć, a to zrobić potrafiła tylko jako kot.

    Atena

    OdpowiedzUsuń
  14. [ No cóż, Phi raczej nie należy do takich, co to lubią mieć kogoś nad sobą, więc wstępowanie w szeregi Bezimiennych odpada. Zwłaszcza, że jest właścicielem Exodusa (pub), więc czuje się teraz jak Pan na włościach.
    Ale jeśli zależy ci na wątku, to mogę coś pomyśleć, a nawet zacząć... ]
    Ceraphine

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciężar, który ją przytłaczał, nie pozwalał się poruszyć i w żaden sposób uwolnić, zelżał. Zdziwiła się nieco, bo założyła, że bez solidnego wpierdolu się nie obejdzie i skończy z obitą mordą, złamanymi kośćmi i krwotokiem wewnętrznym. A tu co? Jakiś długowłosy typ zaczął bawić się w bohatera, obił facetowi mordę i jeszcze się cieszy. Nawet groźbami zarzuca. Code, przytulając plecami ścianę, zrobiła parę kroków w bok. Mimo tego, że przez adrenalinę – w jakimś stopniu też przez strach – drżała i serce biło szybciej niż powinno, zachowała racjonalne myślenie. Gdyby wściekły gość od mąki postanowił się bić, nie miała zamiaru wpaść między walczących mężczyzn. Sięgnęła dłonią do szlufki spodni, gdzie przyczepioną miała kaburę z nożem. Szczerze wątpiła, żeby nagły przejaw dobroci odezwał się w facecie wyglądającym jak kryminalista (moment, kto w Tennebris nie wygląda jak kryminalista?), nie zdejmowała z niego wzroku. Z drugiej strony, nie stałby do niej plecami. Skoro długowłosy miał za sobą jakąkolwiek działalność przestępczą, albo chociaż wiedział co się dzieje w tym mieście, zawsze powinien uważać na tyły.
    Dalej nie mogła myśleć.
    Dreszcz wstrząsnął jej ciałem, napinając mięśnie i powodując nieprzyjemne uczucie chłodu na plecach. Spięła się. Skąd, do cholery, wiedział o psach?
    Szybko zastanowiła się, obracając myśli, scenariusze i hipotezy w chaotycznym mentalnym biegu. Nie chciała zbytnio wiązać typowo filmowych wątków w aktualną sytuację, żadnych prześladowań ani kamer. Założyła, że po prostu facet ją widział niejeden raz na spacerze i skojarzył fakty, rozpoznał ją. Tak, to na pewno to. Zmarszczyła brwi i wbiła w niego spojrzenie. Nawet nie zorientowała się, że od dłuższego czasu nie miała kaptura. Code jest charakterystyczna z twarzy, więc kiedy ma rozprowadzać śmierć, zakrywa ją i często ubiera inne rzeczy – wszystko czarne, bojówki, koszulki, wielkie bluzy, glany, nawet parokrotnie dorobiła się łańcuchów. Nie to co za dnia.
    Pokręciła gwałtownie głową. Nieformalny obrońca znikł jej z oczu. Wytężyła wzrok i znalazła go paręnaście metrów dalej, kiedy rozmawia przez telefon. Czyli jest z mafii. Pięknie.
    Moment.
    Dlaczego mafia miałaby ją ratować przed inną mafią? Że wszechobecna wojna to sama wie, ale jaki interes jest w ratowaniu obcego człowieka? A może nie była taka obca. Jak się okaże, że nieświadomie jest wplątana w bitwy mafijne, będzie po prostu zajebiście.
    Zmusiła się, żeby podejść do tego faceta. Chciała wszystko wyjaśnić. W sumie co jej szkodzi? Skoro już ruszył dupę, żeby powalić napastującego ją faceta, ostrzegł i kazał uciekać, nie powinien jej nic zrobić. A jeśli już to trudno, i tak nie ma nic do stracenia. Rodzina bezpieczna, brat poszedł w chuj dobrych parę lat temu, tutaj nikogo nie ma. Tylko psy.
    - Ej – zaczęła. Modelowała głosem, kształtując go na silny, donośny i pewny siebie ton. Stanęła tuż obok. Patrzyła w taki sposób, jak kiedyś, gdy nie mogła dostać tego, co chciała. Mrużyła w charakterystyczny sposób oczy, ściągała brwi i często gapiła się spode łba. Rodzeństwo często przekomarzało się tak o ciastka lub coś, co leżało tam, gdzie Code nie sięgała. – Co Ty odpierdalasz? Masz świadomość, że tamten facet był z mafii? Wiesz, jak mi się za to oberwie?! Kurwa, zginę! Ja pierdolę. Popierdoliło Ci się kompletnie we łbie, wiesz?
    Oddychała głęboko i szybko. Prawie w ogóle się nie zmieniła. Reakcje miała niemal takie same jak za młodu. Jedynie trochę urosła, zmodyfikowała się i stała bardziej pyskata. Co jak co, ale wyskakiwać z mordą do członka mafii to niezbyt dobry pomysł. Szczególnie, jak ten członek mafii jest dobrze ustawiony.


    [ tam gdzieś nadal stoi samochód z ludźmi od tego faceta z mąką, także myślę, że można zrobić akcję, że rodzeństwo sobie chwilę pogada, a potem tamci wyskoczą z samochodu i akurat ludzie Mufina przyjadą, więc będzie mała wojna. :'D ] | Code

    OdpowiedzUsuń
  16. Koty. Małe, duże, średnie... Białe, szare, rude… Kochał je wszystkie. Od zawsze. Prędzej odciął by sobie rękę, niż pozwolił skrzywdzić jakiegoś. Zawsze ubolewał nad tym, że nie ma swojego, ale biorąc pod uwagę fakt jak często był ( a raczej go nie było) w domu, po prostu nie mógł sobie na takiego pozwolić. Jednak teraz, gdy tamten mały kociak o mało co nie wpadł pod koła samochodu naszła go myśl, że mógłby sobie takiego sprawić. Jeszcze raz posłał mordercze spojrzenie w stronę odejżdżającego wozu, a potem pogłaskał po główce małe, białe piękności.
    - Co takie śliczne stworzątko jak ty, robi na takiej ulicy jak ta, hm? – wymruczał, drapiąc zwierzę po karku. Śmiesznie to musiało wyglądać – taki rosły wampir z taką czułością mówiący do kota. Jednak zwierzęta były dla niego tymi nielicznymi żowtnymi, których darzył jeszcze jakimś szacunkiem. Bo śmiertelnicy byli dla niego zbyt słabi, by chociaż zwrócić na nich większą uwagę. Ale koty? Czym one zawiniły, by je ignorować?
    Cóż, gdyby wiedział, że owy kotek należy do jakiegoś mafiozo pewnie od razu by go puścił wolno, ale Phi pomimo swojej inteligencji w życiu nie wpadłby na to, że takie zadbane kocisko może mieć właściciela. W dodatku takiego. Pewnie jakiemuś dziecku nie spodobał się prezent na urodziny i teraz kocica włóczy się bez celu po mieście. Ale on ją uratuje. Zabierze do siebie, nakarmi, napoi. Będzie jego małą córeczką, której nigdy nie miał i mieć nie będzie.
    Z tą nową motywacją i z wyraźnie zbyt szczęśliwym uśmieszkiem na twarzy ruszył w stronę pubu, cały czas przy tym głaszcząc mruczącego kota. No i był z siebie dumny. Cholernie dumny. Czuł się jak bohater, którym przecież nie był. Uratował niewinne stworzenie, teraz się nim zajmie… Może jednak znajdzie się dla niego miejsce w Królestwie Niebieskim? O ile to w ogóle istnieje. W Boga przestał wierzyć już ponad sto lat temu, chociaż w młodości był bardzo wierzącym człowiekiem. Tsa, człowiekiem. Razem z jego człowieczeństwem odebrano mu także wiarę.

    Ceraphine
    [Wybacz mi za to lanie wody i taki krótki post, ale nie wiedziałam co pisać. ]

    OdpowiedzUsuń
  17. No kurwa. Ona tu gada, piekli się i patrzy, jakby jej wymordowali rodzinę, a on jakby nigdy nic uśmiecha się i wygląda jak troskliwy ojciec. Otworzyła usta, żeby krzyknąć kolejne niezbyt miłe słowa. Adrenalina jeszcze nie zredukowała się, ciągle krążyła po jej ciele i nie umiała się rozładować, dlatego Code teraz była taka wybuchowa. Zamiast wyrzucić z siebie wiązankę przekleństw, odskoczyła jak oparzona i spojrzała najpierw z mordem prosto w jego oczy, a później ze zdziwieniem i w końcu niejakim zrozumieniem, skojarzeniem faktów.
    Tylko jedna osoba czochrała ją po głowie wtedy, kiedy ona była zdenerwowana. Rozszerzyła oczy i jakby pobladła, cofnęła się o krok i opuściła ramiona, rozluźniając napięte miejsce. Szok i zmieszanie połączyły się, a ona wyglądała jakby zobaczyła ducha. Może faktycznie był duchem. Dziewięć lat milczenia. Brak jakichkolwiek wiadomości. Zero kontaktu. Zero.
    A tu nagle stoi przed nią. On.
    Po dziewięciu latach nawiązał kontakt.
    Nie wiedziała, co o tym myśleć. Działając zgodnie ze swoją dumą, powinna zjechać go od góry na dół i wypomnieć dosłownie wszystko, każdy moment cierpienia, każdy jego błąd i konsekwencje z nim związane, powinna na niego nawrzeszczeć, odejść i nigdy nie pozwolić na kolejne spotkanie, uciec z tego miasta już na dobre, powinna uciec od niego, powinna nienawidzić.
    Ale duma gryzła się z sercem.
    Jednocześnie miała ochotę go udusić i przytulić. Nawet nie wiedziała, że kiedykolwiek tak się zachowa, nie wiedziała, że jest do tego zdolna. Widziała takie sytuacje, jak nie w książkach to w filmach i nigdy nie myślała, że z nią będzie tak samo. W sumie… nie obchodziło jej to. Miała w dupie, że prawdopodobnie jej wewnętrzne rozterki są tak bardzo podobne do tych melodramatycznych spotkań po latach powiązanych psychicznie osób.
    Podskoczyła.
    Zapomniała o rzeczywistości, zatapiając się w rozmyśleniach. Zwyczajny pisk opon stał się dla niej czymś nowym, nienaturalnym i strasznym, że oprócz podskoczenia, prawie pisnęła. Szybko wyszła z zaskoczenia i dezorientacji, przywracając myśli na ziemię. Przecież była na terenie mafii. Była tam, gdzie zaraz rozpęta się piekło, jeśli sprawa nabierze rozgłosu – a z takimi ludźmi wszystko jest możliwe.
    Odsunęła długowłosego na drugi plan. Jeżeli miała z nim kiedykolwiek wymienić słowo, w tym momencie musiała skupić się na aktualnej sytuacji i nie stracić głowy. Dosłownie i w przenośni.
    Wywnioskowała, że trójka nadciągających ludzi jest z szeregu tamtego gościa od mąki, z którym handlowała. Prawdopodobnie bandy miały ze sobą złe kontakty, albo konflikt narósł dopiero teraz, kiedy jedna strona naruszyła teren drugiej. O powadze sytuacji przypomniał jej wyraz twarzy faceta stojącego obok niej. Jej brata. Wyglądał teraz starzej, groźba biła z jego spojrzenia i przypominał typowego mordercę bez sumienia. To też utwierdziło ją w przekonaniu, że wolałaby w ogóle nie znaleźć się w takich okolicznościach.
    Ale skoro już jest w tej dupie, nie może spierdolić. Rodzeństwo miało to do siebie, że potrafiło szybko kalkulować w myślach i obmyślać strategię, umiało szybko wymyślić wyjście z konfliktu, prędko pojmowało fakty. Różnili się jedynie tym, że tylko jedno miało siłę i potrafiło wcielić w życie plan bójki. Code w tym wypadku mogła jedynie stać i patrzeć, starając się nie wadzić i nie odciągać brata od własnego planu działania. Dostrzegła zbliżający się samochód, zbyt rozpędzony, żeby był tylko przejazdem. Jak myślała, wyskoczyło z niego kolejne towarzystwo. Miała tylko nadzieję, że te względnie dobre. Znów kontrolnie spojrzała na twarz Mufina, żeby się tego dowiedzieć. Fakt, że patrzył dalej przed siebie i krzyczał, prowokując tamtych, uspokoił ją nieco. Skoro kwestia liczebna jest z głowy, warto rozpatrzeć sytuację zbrojną. Kiedy tak zerkała z jednej połowy na drugą, dopatrując się broni, zapomniała o tym, żeby uważać na swoją dupę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szarpnęła się, dziwnie mocno i dziwnie brutalnie jak na dziewczynę, zgromiła spojrzeniem rudzielca i kolejny raz prawie pisnęła, znowu z zaskoczenia. Szczęście, że prawie. Okazywać strach przy członkach mafii to największe głupstwo. Code miała dziwne wartości wewnętrzne – tak samo jak u mężczyzny, liczyła się dla niej duma, wobec tego była wojownicza i często nierozważna w swoich decyzjach. Za te szarpnięcie ramieniem była w stanie podnieść głos i nawet rękę, ale nie zrobiła tego, pamiętając, gdzie jest. Zresztą, czy nagłe zaufanie bratu było słuszne?
      Wymknęła się.
      Wymknęła, ale nie uciekła.
      Schowała się w rogu alejki, w ciemności, kucając i przyglądając się.
      Mimo że to było lanie mord w kilka osób, potyczki mafii były dla niej czymś naprawdę poważnym. Oświetlani paroma latarniami i błyskiem z niektórych okien wyglądali jak wściekłe psy, które zamknięte na ringu miały się zagryźć na śmierć. Skoro coś takiego umiało wzbudzić na Code wrażenie, dziewczyna nawet nie chciała sobie wyobrazić, jak wygląda prawdziwa wojna mafii.
      Oparła kolano na ziemi, odciążając nogi. Przytrzymywała jedną dłoń na ścianie, przedramię drugiej ręki trzymała na udzie. Bluza zsunęła się z jej ramienia, a koszulka bez rękawów w swoim dekolcie odsłaniała przyciągający uwagę tatuaż rozchodzący się także na obojczyki i szyję. Oddychała szybko i głęboko, próbowała się uspokoić, manipulując oddychaniem.
      I wtedy usłyszała głośny, niosący echo huk.
      Słyszała już ich wiele, strzelaniny w Tennebris to nie nowość.
      Ale w sytuacji, gdzie właśnie nastąpiło bicie się gangów, w sytuacji, gdzie w jednej z band jest jej brat, zmienia nastawienie.
      Chaotycznym wzrokiem odnalazła Mufina i z przerażeniem zauważyła, że to właśnie jego postrzelono. Chciała się zerwać i do niego podbiec, ale to nie byłoby dobrym postanowieniem. Nadal nie wiedziała, czy może ufać Mufinowi, jego szajce. I czy Mufin to na pewno Mufin. Zagryzła wargę i tylko patrzyła, pierwszy raz nie wiedząc, co ma zrobić.
      Nawet nie zauważyła kręcącego się wokół rudzielca. | Code


      [ Spoko, spoko. Zawsze lepiej więcej napisać, niż mniej c: ]

      Usuń
  18. [ Dobry dobry. Harold też chętnie zapozna się z Mufinem, więc jak najbardziej jestem za wątkiem :D]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  19. [O, to ja się zgadzam. Harold może i nie pije jakoś szalenie dużo, ale w barach przesiaduje bardzo często. Więc, ty zaczniesz czy ja mam? :D ]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  20. Drgnęła, kiedy głos rudzielca rozbrzmiał tuż obok. Spojrzała w górę i już miała się szykować do tego, żeby uciec, ale przypomniała sobie, że po prostu już kojarzy tego faceta. To on kazał jej uciekać. Wypuściła głośniej powietrze nosem, uspokajając się. Nie chciała, żeby cokolwiek wyczuł – jakiś strach, niepewność, nawet zdezorientowanie czy niewidoczne drżenie, jakby obawiała się, że łopocące serce jest głośne jak dzwon kościelny, jakby przyśpieszony puls i oddech były widoczne na kilometr. Na drżących nogach podniosła się i oparła ręką o brudną ścianę bloku mieszkalnego. Wszędzie było amatorskie graffiti, mądre teksty wypisane markerem i pełno szkła na ziemi.
    Zmarszczyła nieco gniewnie brwi, starając się patrzeć spode łba na Kolbę, niby kara za próbę rozkazu. Kurde. Jeśli rudy faktycznie jest z mafii, powinna się pilnować. Nawet dzieciak by wiedział, że pozornie miły facet może nagle okazać się bezdusznym mordercą. Code nie zaufała, nie chciała się zbliżać emocjonalnie i, co ważniejsze, nie mogła się łudzić, że nagle będzie mieć ochronę od mafii, nie mogła ulec, nie mogła dać się wykorzystać. Szybko włożyła maskę obojętności, odsuwając dopiero co odbytą strzelaninę na dalszy plan. Teraz musiała wszystko sobie poukładać.
    Mechanicznie powłóczyła nogami, drepcząc parę kroków za nim. Nie zdejmowała z Kolby wzroku, pozostawała czujna. Sama nie do końca wiedziała, co robi, ale gdzieś podświadomie wiedziała, że jeszcze dzisiaj się wszystkiego dowie, głównie za pośrednictwem tego właśnie chłopaka. Wydawał jej się… inny. Taki uśmiechnięty i wesoły, beztroski. Code od razu założyła, że to jedno z jego oblicz, że kryje swoją prawdziwą naturę i to tylko czysta manipulacja.
    - Możesz mi powiedzieć, co do chuja właśnie miało miejsce? – wypaliła nieco ostrym tonem, ignorując jego zakaz pytań. Przyśpieszyła kroku, równając się z nim. Wydawała się pewna siebie, silna i wojownicza, nieustępliwa. Tylko ile było w tym prawdy? Gdzie kończyła się maska, a zaczynała realność? – Skąd o mnie wiesz, kim… kim Ty w ogóle jesteś? – prychnęła.
    Głosik jej w głowie twierdził, że się zapędza, ale zignorowała go. Nie mogła okazać wahania, nie mogła. Adrenalina podskoczyła jeszcze wyżej i niewiele myśląc granatowowłosa dziewczyna zablokowała swoim ciałem drogę Kolbie, stając tuż przed nim i krzyżując ręce na piersiach. Uparcie patrzyła na jego twarz, schodząc spojrzeniem na oczy. W tej ciemności skupienie wzroku prosto na nich było trudne, ale nie niewykonalne. Klatka piersiowa poruszyła się potężniej, wypuszczone nosem powietrze było głośniejsze. Rozluźniła się nieco, ale nadal napięcie w Code było wyczuwalne.
    - O co tu do kurwy nędzy chodzi? – spytała z naciskiem w głosie.

    [Wybacz tak długi czas odpiski ;_; Rób mu kartę, rób! Kolba to ciekawa postać :'D ] | Code

    OdpowiedzUsuń