niedziela, 20 października 2013

Daj ko­muś ogień, a będzie mu ciepło przez je­den dzień, ale wrzuć go do og­nia, a będzie mu ciepło do końca życia



Ignis Juno

21 letnia pani i stworzycielka ognia


Jej imię po łacinie oznacza "ogień" co idealnie pasuje do niej. Młody demon ognia, który zawłaszczył sobie pewne ludzkie ciało. Zdobyła przez to parę ludzkich cech. Nie dużo, ale zawsze. Nie można wpisać jej w żaden typ osobowości. Z samotnością jest za pan brat, ale w towarzystwie potrafi mówić bardzo dużo i szczerze. Staje się trajkotką, którą ciężko jest wyłączyć. Z pozoru normalna dziewczyna, która zachowuje się niepodejrzanie. Wybuchowa, często nie panuje nad sobą co sprawia, że staje się destrukcyjna... Tylko dla otoczenia. Przez to, że "opętała" człowieka przestała panować nad umiejętnościami jakie posiada. Jeśli się zdenerwuje jej temperatura ciała gwałtownie rośnie, oczy jarzą się czerwienią, a w najgorszych wypadkach dochodzi do samozapłonu ciała jak i otoczenia. Każda skrajna emocja może wywołać zapłon. Nie wie dokładnie jak się znalazła w takiej sytuacji. Była ogniem, złośliwym chochlikiem, zjawą, złą domeną która objawiała się jako jeden z żywiołów, aż zapragnęła czegoś więcej, bynajmniej tak sądzi, i nieświadomie używając mocy jaką włada przyjęła ludzką formę, zabijając niewinną duszę.Nie jest jej z tego względu żal jak na demona przystało, aczkolwiek wierzy, że może być dobra. Czasem jednak nadal demoniczne cechy wychodzą na jaw, na przykład złośliwość i obojętność...
Do jej umiejętności należy kontrola nad ogniem i odporność na niego. Potrafi zmienić się w feniksa, ale w tedy staje się bestią, w której nie pozostaje nawet cień człowieczeństwa...
Burza ciemnych włosów, duże, błękitne niczym wody oceanu oczy to jej znak rozpoznawczy tak samo jak mnóstwo rzemyków na rękach i czerń. Dużo czerni, której jest, była i będzie wierna po kres czasów i jeden dzień dłużej. Tak poza tym to często pakuje się w kłopoty i szczerze można rzec, że przyciąga kłopoty jak jakiś magnes.
Sferze miłosnej mówi zdecydowane nie, ponieważ boi się odtrącenia jak i tego, że mogla by zniszczyć tego, który stanie się dla niej ważny. Zresztą jakiemu demonowi to do szczęścia jest potrzebne? Dokładnie, żadnego...


Od autorki:
Witam się ładnie z wszystkimi :)
Karta minimalistyczna, ale myślę że ujdzie.
Na wszelkie wątki i powiązania zawsze jestem chętna!
Twarzyczka Kaya Scodelario.

43 komentarze:

  1. [Wątek rezerwowany był? Był... Więc...? :D Ja wymyślam, to zaczynasz, pasi? :D

    Tak, przyznaję się, podglądałam kartę...]

    Volfie

    OdpowiedzUsuń
  2. [Hm, pomyślmy...Kurczę, nic mi do głowy nie przychodzi... Może standardowo - jakiś bar albo coś takiego XD
    Albo pomyślimy razem coś jeszcze innego xD]

    Volfie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś mnie natchnęło by udać się do baru. Od tak, bo "dawno nie byłam". (Mówiąc dawno mam na myśli w ciągu ostatnich trzech godzin). Barów w Tennebris było dużo, ale do nie każdego wpuszczali sukkuby i inkuby. Ale ja znałam jeden, którego właściciel wyjątkowo mnie lubił.
    Uch, nigdy więcej szpilek! Ale te są moje najukochańsze na świecie, więc im wybaczam. Czarne jak węgiel z jaskrawoczerwoną podeszwą. Do tego czarne legginsy i bordowy jesienny płaszcz. Włosy miałam upięte w schludnym koku szpilkami, ale przed wejściem do baru rozpuściłam je.
    Uśmiechnęłam się słodko do ochroniarza stojącego przed drzwiami, nieco używając swoich demonicznych sztuczek. Ustąpił i wpuścił mnie do środka. Od razu zasiadłam przy kontuarze i zamówiłam pierwszego drinka. Tym razem zaczęłam od whisky - dość lekko, ale z każdym kolejnym alkoholem będziemy brnąć wyżej. Może po drodze któryś z barmanów mi ulegnie? Zobaczymy...

    Volfie.

    OdpowiedzUsuń
  4. [No to ja sie przywitam. Mam nadzieje, ze bledy cie nie zraza, bo pisze z telefonu. Chcialam zaprosic do odwiedzin w pewnym psychiatryku, moze akurat spotkasz tam 'Sair :)]

    Las'sair

    OdpowiedzUsuń
  5. [ To Haro powie ładnie "Dzień Dobry" :3 ]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Na wątek oczywiście jesteśmy chętni, tylko jakieś pomysły może? :3 ]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  7. Wolno sączyłam alkohol, podczas gdy biedny, młody barman starał się unikać mojego spojrzenia. A raczej SPOJRZEŃ. Długich, nieugiętych, nawet gdy drżącym, wyższym o dwie oktawy głosem groził, że wezwie ochronę. Ale co oni mogą mi zrobić? To tylko słabi ludzie, przeważnie. Wypielęgnowanymi, pomalowanymi na czarno paznokciami wybijałam wymyślny rytm na blacie. Widziałam, że młody - może dwudziestoletni - brunet w czarnym, służbowym fartuchu bacznie mnie obserwuje i co chwila dyskretnie poprawia spodnie.
    Uśmiechnęłam się łobuzersko i zaprzestałam tortur. Póki co. Później zaczniemy od początku, aż grzecznie ulegnie...
    Torturowanie mężczyzn wychodzi mi nieziemsko dobrze. Jak na nieziemską mnie przystało, ha!

    Volfie.

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Może iść w te zabawy z ogniem. Jakieś pustostany i Ignis próbująca zapanować nad swoimi zdolnościami. A Haro lubi pustostany, to takie haroldowate xD Ty zaczniesz czy mi przypadnie ta rola?]

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  9. [Ehe, norma...A podobno październik jest miesiącem dobroci dla zwierząt xD ]

    Czasem dobrze było odsapnąć. Odrzucić na bok wszystkie te problemy związane z robotą, wyłączyć wewnętrzny czujnik i upić się w jakimś barze,a potem, na chwiejnych nogach wracać do małego mieszkanka w najgorszej dzielnicy tego chorego miasta. Jego nowy dom, ah tak, nowy dom.
    Dzisiaj jednak postanowił, że pójdzie na spacer. Długi spacer po budynkach opuszczonych fabryk. Uwielbiał chodzić w takie miejsca, szczególnie wtedy, gdy potrzebował chwili wytchnienia. Bo nie tak, że te budynki nie posiadały wspomnień. Wręcz przeciwnie, było ich tutaj zadziwiająco dużo, ale z biegiem czasu stały się one raczej szarym echem, aniżeli namacalnym śladem trosk czy bólu. Więc Harold mógł psychicznie odpocząć.
    Wybrał się do pustostanów na północnym końcu miasta. Kiedyś te miejsca zajmowały pralnie chemiczne i drukarnie, jednak wraz z rozwojem cywilizacji, przemieniły się one w smętne ruiny, ziejące pustką i zawodzące chłodnym jękiem. Wszedł po schodkach, przeszedł pod kilkoma zbutwiałymi deskami i znalazł się na olbrzymiej hali produkcyjnej oddzielonej teraz dziurawą, ledwo stojącą ścianą działową. Kawałki konstrukcji walały się pod jego nogami, oszklony dach groził mu szaleńczym uśmiechem, że lada moment może spaść mu na głowę, a zapach pleśni i szczurzych odchodów powodował u niego zawrót głowy. Dom, ah tak, dom.
    Usiadł na jakimś kamieniu wsłuchując się w ciszę. Tylko raz na jakiś czas któryś z tych niezwykle mądrych, olbrzymich gryzoni usiadł naprzeciw niego, studiując z uwagę jego twarz. Szczury wyczuwały, któż taki pojawił się w ich królestwie. A on także lubił patrzeć w te szczurze, paciorkowate oczki.
    Był tylko on, gryzonie, zniszczenie i...
    Zapach ognia.
    Wstał, otrzepał teatralnie kolana i podszedł do jednego z tych ogromnych otworów w ściance oddzielającej hale. Rozejrzał się po pomieszczeniu zatrzymując swoje spojrzenie na kobiecej postaci. Mała dziewczynka bawiąca się ogniem, no no.
    - Zrób to, Charlie. Spal ich wszystkich! - rzucił melodramatycznym tonem tłumiąc chichot.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  10. Roześmiał się z drobną nutą wesołości. Rozłożył szeroko ramiona spoglądając na dziewczynę niemalże wyzywająco. Mała dziewczynka, której w niesmak było, że ktoś śmie do niej mówić. Ah, jakież to było cudownie pokrzepiające.
    - Davay! - rzucił z rosyjskim akcentem. Odrzucił głowę do tyłu, zaśmiał się raz jeszcze, a potem znów spojrzał na dziewczynę. Już nie chłodno, ani wyzywająco. Raczej dobrodusznie i litościwie.
    - O ile nie jest to ogień, który zapłonął na specjalnej oliwie, ani ogień, z którego wyłonią się anioły z tymi swoimi magicznymi mieczykami, to wybacz, moja mała podpalaczko, ale twój ogień nie zrobi mi jakiejś szczególnej krzywdy. Albowiem moja dusza zrodziła się w mroku, a hartowana była w najgorętszym ogniu piekielnym. I tylko ogień mego Pana, lub ogień sług króla drugiego, mogą mą duszę uśmiercić. A cierpienie i tak nie przyjdzie, bo przecież ogień, jeden z mych braci, w moim sercu płonie wciąż gorętszy i żywszy! - wyrecytował teatralnie, z ogromną pasją w głosie. Ukłonił się tak nisko, że kilka kosmyków jego włosów dotknęło brudnej, zakurzonej ziemi. Gdy się wyprostował, uśmiech zniknął z jego twarzy, pozostawiając ją pustą i bez wyrazu.
    - Chyba nie bardzo wychodzi ci to podpalanie, co?

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  11. [pewnie córeczko xD my sie gonimy na blogach ;) dobra wracajac do tematu... czytajac wczesniej twoja postac troche zgłupiałam, wiesz? - twoja jest demonem, prawda?]

    Serafina (twa kochana mamusia)

    OdpowiedzUsuń
  12. [mamusi juz nie poznaje no *maly foch* ^^ i dlatego tez miałam problem z orientacja twej uroczej postaci *smiech* Cóz jak to demon to pewnie bedzie swiadoma istnienia "rzadkich" okazów. Wiec moze zróbmy jakies powiazanie?;]

    OdpowiedzUsuń
  13. [ *patrzy z ukosa* nio dobse.. wybacam córci (nie mam wyboru skoro i tak ci wisze odpisy o.O -dobra.. nie mówiłam tego xD) hmm to może zrobimy polowanie. Moj ktos pomylu z twoja, wezmie ja za nia i ... (wyszlo masło maslane)]
    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  14. [córcia no! jak mozesz. Mamusi teraz smutno..]

    I znów ten sam scenariusz. - pomyślała wpatrujac sie w tablice ogłoszeń wywieszona na korku w korytarzu głównym ratusza, Ludzie poszaleli a ich głupota czasem nie zna granic. Patrzyła na to ogłoszenie niewidzacym wzrokiem, ponownie wracajac do swych wspomnień. Ma czas... kiedys sie dowie.
    - Mogłabys sie odsunac kobieto - usłyszała podirytowany głos mężczyzny. Zamrugała parokrotnie wracajac do codzienności. Popatrzyła na niego troche zmieszana, gdy ten czekał na jej jakas reakcje. - stoisz w przejsciu!
    Wybełkotała coś niezrozumiale i bez słowa odeszła w stronę wyjscia. Czuła na sobie jego spojrzenie gdy ja obserwował. Odetchnęła z ulga gdy stanęła w pełnym słońcu na schodkach budynku.
    Brakowało jej lotów. Ten wiatr pieszczacy jej pióra, był jak tchnienie, którego jej brakowało w obecnym ciele. Westchnęła ciężko idac boczna uliczka w
    stronę bulwaru mieszczacego sie przy parku. Musiała poczynic niewielkie zakupy.

    Serafina

    OdpowiedzUsuń
  15. Zakrztusił się powietrzem spoglądając na dziewczynę z niedowierzaniem. Poważnie była feniksem? I niby nie wiedziała co zrobić, by ciało, jakie zajęła przestało blokować jej moc? Skąd ona się urwała, do cholery?
    - Świat schodzi na psy... - mruknął cicho przysiadając na jakimś starym, kulawym fotelu. Czego to ci ludzie nie wyrzucają. Przeczesał palcami blond kosmyki skupiając wzrok na małym szczurze, który z istną zawziętością starał się przenieść kawałek jakiegoś drewienka.
    - Jestem mężczyzną, ale to już chyba zdążyłaś zauważyć. Azjatą, co też jest dość widoczne. A tak poza tym, jeśli pytasz do jakiej rasy należę, to ludzie, bo nie sądzę byś znała tę prawidłową nazwę, zwą nas Żniwiarzami tudzież Wysłannikami Śmierci. - skinął lekko głową wciąż wpatrując się w gryzonia.
    Biedne, głupiutkie stworzonko.

    Harold

    OdpowiedzUsuń
  16. [Witam również i cieszę się z zaproszenia do wątku. Ignis jest demonem, tak przynajmniej wyczytałam z karty, więc jak się pomyliłam to przepraszam :) Nie lubię negatywnych więzi, więc nie zamierzam proponować żadnych wrogości ani nic z tych rzeczy :D:D Mam taki szalony pomysł, który może ci nie przypaść do gustu i nie będę wcale zawiedziona, jak tak będzie, ale... na razie to jedyne, co przychodzi mi do głowy. Skoro ona ma czasami problemy z kontrolowaniem swoich ognistych mocy, to mogła pewnego dnia zniszczyć jakieś mienie publiczne, czy coś takiego. Ponieważ to dobra dziewczyna i nic złego nie zrobiła póki co, władza darowała jej to, ale pod warunkiem, że będzie kształcić się w kontroli umiejętności. Kai byłby idealny, żeby ją nadzorować. Mógłby się zjawiać u niej raz w tygodniu i sprawdzać postępy, a także jej w tym pomagać. Oczywiście, mam nadzieje, że bardzo by się lubili :)]

    Kai Avila

    OdpowiedzUsuń
  17. [Jasne :) Zaczynam.]

    Stawił się pod drzwiami z chorobliwą punktualnością, nie pozwalającą mu na nawet kilkuminutowe spóźnienie. Kai Avila lubił spotkania z Ignis, chociaż rzekomo miały charakter jedynie służbowy, a jej postępy, chcąc nie chcąc, musiał notować w kartotece. Psia krew, rzuciłby to już dawno w cholerę, gdyby prawo było chociaż trochę lepsze! Jak zwykle dzierżył w dłoni siatkę przeładowaną do granic możliwości przekąskami; w końcu na głodnego żadnych postępów nie będzie.
    Uśmiechnął się, słysząc zza drzwiami charakterystyczny dźwięk jej kroków, które poprzedziły szarpnięcie klamką. Stał w progu, w otoczeniu dźwięków szczekających psów, wiatr od czasu do czasu zrywał się z impetem i szarpał starą, przydomową lampkę, która paliła się nad drzwiami.
    — No jak tam, Ignis? Jeszcze ci się nie znudziłem? — odezwał się bez zbędnego przywitania.

    Kai Avila

    OdpowiedzUsuń
  18. Anyone był specyficznym "człowiekiem"... Był spokojny i opanowany, zupełnie zaprzeczając stereotypom jego wieku. W zachowaniu tego spokoju w pewnym sensie pomagał mu jego ukochany sklep - zamiknięta w jego towarach przeszłość napełniała go istną harmonią, sprawiała iż On i Bestia byli jednym w każdym calu.
    Teraz siedząc między regałami z wielką, ciężką kroniką spisywał każdy nowy towar, już ustawiony na półkach, po czym wycierał je ostrożnie, z prawdziwym uczuciem... Antyki w końcu miały za sobą tajemniczą przeszłość, tak jak i sam Jescord.
    - Tak wiele możecie mi powiedzieć swoim samym wyglądem...- powiedział wcierając łagodnie z kurzu piękną porcelanową lalkę w przepięknej sukni balowej niebieskiego koloru. Jej blond włosy były poskręcane w cudne loki.-... Ty narodziłaś się, by służyć nie jako zabawka ale jako przedmiot jakiejś ogromnej i cudownej kolekcji... Twoja struktura jest zbyt delikatna by dać Cię dziecku My Lady.- mówił do niej niczym do kobiety. Wtem usłyszał dzwonek poruszony drzwiami, który witał jego klientów a zarazem informował go samego iż ktoś zawitał do jego sklepu. Porcelanową lalkę odstawił do szafki zamykając ją za szklanymi drzwiczkami, gdzie będzie przebywała wśród równie cudnych porcelanowych okazów i wyłonił się zza regałów by powitać swego gościa.
    - Dzień dobry My Lady. W czym mogę pomóc?- przywitał dziewczynę z lekkim uśmiechem na swej delikatnej twarzy, obserwując ją spojrzeniem swych czekoladowych oczu. Jedną ze swych zgrabnych dłoni o długich palcach odgarnął kosmyk swych lśniących, długich, brązowych włosów, który złośliwie opadł mu na twarz po czym zatknął go za uchem.

    [Przepraszam za mój wątpliwy zapłon: Ostatnio miałam bardzo dużo spraw na głowie.]

    OdpowiedzUsuń
  19. [Ja tam nawet lubię 1D. Długo myślałam nad wizerunkiem i stwierdziłam, że Lou by się nadawał :D Jakbyś dała jakiś pomysł to bym zaczęła bo u mnie z pomysłami ciężko...]

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  20. [Oh, podoba mi się ten pierwszy pomysł... Skoro Anioły się nieśmiertelne, a skrzydełka dość wytrzymałe... Hmm, wiem!]

    Xavier leciał szybko w stronę z której nadlatywał ciemny dym. Coś musiało się zapalić, pomyślał. Stanął przed płonącym budynkiem i starał się dojrzeć coś w głębi płonącego baru czy co to tam kiedyś było. Westchnął cicho i wszedł do pomieszczenia, a ogień od razu buchnął mu w twarz. Na środku pomieszczenia stało jakieś stworzenie, co do którego nie był pewien, ale mógł dać sobie rękę uciąć, że to przez nie wybuchł pożar. Stanął przed ognistym stworzeniem i obwinął ich oboje skrzydłami by ognień się już nie podsycał.

    [Jezu, cały czas mylę karty i daje odpis nieodpowiednim osobą ._.]

    OdpowiedzUsuń
  21. [Mowilam, ze predzej czy pozniej odpisze xD Na drugi raz mi nie daruj tych odpisow, bo do swiat bys czekala xD]

    Zasmialam sie. Serio? Jakas demoica (tak, wiedzialam - takie rzeczy sie czuje) miala mi mowic co moge aczego nie?
    Paznokciami gralam na blacie jak na fortepianie. Moglo sie wydawac, ze uderzam palcami o material byle jak, ale ja wiedzialam jak sie gra i znalam kilka piosenek.
    - Nie martw sie o niego. - mruknelam, patrzac na mlodziaka spod rzes. Znowu nerwowo sie poruszyl. - Nic mu nie grozi. - dodalam, mruczac, co chyba doprowadzilo go do ostatecznosci, bo wyszedl na zaplecze, znikajac nam z oczu. Zachichotalam. Jak ja uwielbialam to robic!

    OdpowiedzUsuń
  22. [Dzięki, zaczniesz albo masz jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  23. [CZekaj czekaj... Ona się może wkurzyć na świeczkę?]

    OdpowiedzUsuń
  24. [Hehehehe chcę to zobaczyć:D]
    Seth rzadko opuszczał Asylum, by samemu zakosztować nieco nocnego życia. Jednak raz na jakiś czas musiał odetchnąć, i złapać chwilę przerwy od pijanych krasnoludów, czy goblinów próbujących ubijać swoje szemrane interesy. Miejsce, do którego zawinął, nie było barem, nie było pubem, a Seth nie wiedział czy w ogóle podają tu alkohol. Pierwszy raz, od przyjazdu do Spaczonego Miasta, usiadł w kawiarni, zamówił herbatę, kawałek ciasta i siedział. Sączył gorący napój, smakował słodycz, a jednocześnie chichotał pod nosem widząc jakie spojrzenia posyłają mu inni goście. W powyciąganym swetrze, przetartych jeansach wyglądał bardziej jak żebrak niż właściciel nieźle prosperującego baru. Siedząc, spoglądał też przez szybę na ulicę, gdzie mimo późnej pory, widać było wiele postaci, śpieszących się w tylko sobie znanym kierunku. Jedną z takich osób była dziewczyna. Chociaż nie... to była ludzka powłoka, ale Seth wystarczająco dobrze mógł wychwycić jej aurę, by wiedzieć że to nie jest ani normalny człowiek, ani normalna czarownica. Odetchnął głęboko. Widząc jak jakiś szczeniak delikatnym ruchem dobiera się do jej torebki, wiedział że będą problemy.

    OdpowiedzUsuń
  25. Seth pewnie nie ruszyłby się z miejsca, gdyby chodziło o zwykła kradzież. Gdyby dzieciak dostał wychowawczego klapsa, też by się nie przejął. No, ale cholera jasna kto normalny rzuca ściany ognia na środku chodnika?! Ku rosnącemu zdziwieniu pozostały klientów kawiarni wstał, zapłacił za swoje zamówienie i zabierając ze sobą filiżankę na spodeczku wyszedł przed kawiarnię.
    Popijając herbatkę przeszedł przez ulicę, zatrzymując samochody odrobiną telekinezy. Jeżeli chciał uratować dzieciakowi (i pewnie paru postronnym cywilom) życie, musiał działać pokazowo. Zwrócić na siebie uwagę... Tego kogoś, a potem mieć nadzieję, że uda mu się przeżyć. Unosząc mały palec podniósł filiżankę do ust i złapał kontakt wzrokowy z dziewczyną.
    - Zostaw. - Powiedział cicho, prawie nie poruszając ustami.

    OdpowiedzUsuń
  26. Seth westchnął ciężko. Schłodził swoją herbatę, do akceptowalnej temperatury. Upił nieco ponownie, zagotowanie nieco popsuło smak, ale cóż...
    - Chłopak nie jest mój, ale zostaw go. - Powtórzył, niemalże znudzonym głosem. Ruszył w jej kierunku, po drodze zostawiając filiżankę w powietrzu, jakby stała na niewidzialnym stoliku. - Co Ci szkodzi dać sobie spokój, hm? - Uniósł brwi stając może metr od niej. - albo ten Twój płomyczek będzie trzeba zagasić. - Winchester nie groził w gniewie. Jego groźby były jak zmrożona wódka: zimne, mimo to palące w przełyku i zdradliwe jak cholera.

    OdpowiedzUsuń
  27. Seth pokręcił głową. Przejście przez płomienie kosztowało go niemało energii, ale i tak było to bardziej opłacalne niż próba walki z żywiołem. Gorzej było z dzieciakiem, w takim tempie, jeżeli dziewczyna szybko się nie opanuje, będzie się nadawał najwyżej na burgera. No dobra, uspokoić to pewnie jej nie uspokoi, ale może zapomni o chłopcu.
    Sekundę później, gdy na policzku dziewczyny wykwitł czerwony ślad po uderzeniu otwartą dłonią, zaczął zastanawiać się jakim cudem jego przodkowie przeżyli tak długo by przekazać mu tak bardzo nieprawidłowe geny instynktu samozachowawczego.

    OdpowiedzUsuń
  28. Seth spojrzał na sweter, z którego niewiele zostało. Następnie ruszył w kierunku dzieciaka, ale po szybkich oględzinach, okazało się że jest tylko lekko zarumieniony, a nie dobrze wysmażony. Wyrwał mu portfel z ręki.
    - Młody albo naucz się dobrze kraść, albo przynajmniej wybieraj ludzi, którzy nie rozniosą pół ulicy jak Cię złapią. - Mruknął zniesmaczony, i rzucił mu wyjęte z portfela pieniądze. Potem skierował swe kroki ku temu czemuś, co przed chwilą chciało rozpętać tu inferno.
    - Czy Ciebie do reszty porąbało?! - Zapytał pochylając lekko głowę. Już nie był spokojny, ani opanowany. Uderzył pięścią w mur obok nich, dookoła miejsca, w którym jego skóra miała kontakt z tynkiem rozbiegły się runy, otwierając portal.
    - Do środka. - Warknął, słysząc policyjne syreny. Nie czekał na nią, wszedł pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  29. Jedną z dobrych cech Asylum, były zasłonięte okna, dzięki czemu można było się teleportować w tę i z powrotem bez problemu ze strony sąsiadów czy gapiów. Setth zamknął portal, zanim przeszło przez niego cokolwiek niechcianego.
    - Co to było? - Zapytał opierając się o ścianę i krzyżując ręce na piersi. - Masz moc. Mogłaś zabrać dzieciakowi portfel i olać całą sprawę. Rozumiem nawet skarcenie go za zuchwałość, ale robić z niego tosta?! Czym Ty do cholery jesteś....

    OdpowiedzUsuń
  30. Xavier odetchnął, kiedy dziewczyna przybrała ludzką postać. Cieszył się, na prawdę. Zamachał ogromnym skrzydłem a po chwili u jego stóp leżały ciemne pióra. Spojrzał na dłonie i odetchnął widząc, że zaczynają wracać do normalności. Potarł palcami skronie, głowa bolała go niemiłosiernie. To tak się wynagradza dobre uczynki?
    - Wszystko w porządku? - zapytał, podchodząc do niej bliżej.

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  31. Seth pokręcił głową. - Jesteś w ludzkim ciele, więc podlegasz ludzkim zasadom. - Wzruszył ramionami. - Nie powiem, żeby to była norma, bo w sumie jesteś pierwszym demonem, który został ,,nie wiadomo jak" zamknięty w ludzkim ciele, o jakim słyszę. Co nie zmienia faktu, że dla mnie to jedyne logiczne wyjaśnienie. A że nigdy nie musiałaś się uczyć samokontroli, bo po prostu byłaś ogniem.... - Odepchnął się od ściany i zbliżył do dziewczyny. - To powinnaś zacząć szybko, bo inaczej zrobisz komuś krzywdę.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Gdyby byle demon mógł mnie zabić, to już dawno nie byłoby mnie w tym mieście. - Stwierdził kręcąc głową. Przez chwilę zastanawiał się nad swoim następnym zdaniem, ale najpierw zdecydował się napić. Obszedł kontuar i spod lady wyjął butelkę koniaku. Nalał do kieliszka, upił łyk.
    - Nie lubię niekontrolowanej magii. - Powiedział w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  33. - Nie znam się na opętaniach. - Stwierdził Seth stawiając kolejny kieliszek na barze i patrząc na dziewczynę pytająco.
    - Moc można zapieczętować, ale to nie daje stuprocentowej pewności. Pieczęć zawsze można przełamać. - Zamyślił się smakując alkohol.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ponownie machnął ręką. - Ludzie nie rodzą się ze specjalnymi umiejętnościami. - Stwierdził napełniając szkło - musimy wszystkiego się nauczyć, wyćwiczyć, wytrenować. - Butelka wylewitowała samodzielnie na półkę za plecami barmana. - Dlatego też masz problem z kontrolą magii. Co do opętań, to pewnie też byś dała radę, jakbyś poćwiczyła. Chociaż ile to zajmie to nie wiem, a i do bycia królikiem doświadczalnym się nie kwapię. - Dopił swój koniak. - Niemniej coś musimy z tą twoją magią zrobić. Nie chciałbym żebyś spaliła pół miasta, i to akurat to pół w którym śpię.

    OdpowiedzUsuń
  35. - Odprowadzić Cię? - zapytał idąc za nią. - Wiesz, tak na wszelki wypadek - dodał szybko. - Co się właściwie stało? Kim jesteś? - przekrzywił głowę przyglądając się jej z ciekawością. Jeszcze nigdy nie widział, żeby ludzie palili się a po chwili stali przed nim bez żadnych obrażeń.

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  36. — Tak właśnie myślałem — odparł rozbawionym z błyskiem w oku i skierował się do kuchni, doskonale orientując się w lokalizacji wszystkich pomieszczeń w tym domu. Odstawił szeleszczącą siatkę na stół, od razu wyciągając z niej karton soku jabłkowego. — Na tych rodzynkach to ty daleko nie zajedziesz — westchnął, szukając szklanek. — Już i tak straszne z ciebie chuchro — stwierdził, posyłając dziewczynie zatroskane spojrzenie. — Rozchorujesz mi się i co wtedy zrobię, hm?

    OdpowiedzUsuń
  37. - Raczej nie mam wyboru, jeżeli nie chcę się obudzić w płomieniach którejś nocy, bo rzucił Cie chłopak. - Winchester pokręcił głową. - Trzeba Cie nauczyć kontrolować magię, tak jak uczy się każdą małą wiedźmę. - Stwierdził jakby to było oczywiste. Miał doświadczenie w uczeniu młodych czarownic, ale to nie było przyjemne wspomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Jejciu, ale fajnie - zachwycił się. - Czyli jesteś żywiołakiem w ciele człowieka? Interesujące... - mruknął do siebie. - Mnie też nie przeszkadza przebywanie z Tobą - uśmiechnął się, a po chwili przyłożył dłoń do ust. - Przepraszam, nie powinienem czytać Ci w myślach, to niegrzeczne. Oh i jestem Xavier - dodał idąc obok niej.

    Xavier

    OdpowiedzUsuń
  39. - Chętnie - uśmiechnął się i przekroczył próg rozglądając się po domu. - Całkiem ładnie tu masz - przyznał, przesuwając dłonią po fakturze ściany.

    OdpowiedzUsuń
  40. Westchnął tylko kręcąc głową.
    - Przestań myśleć, że to ciało cię ogranicza. Lepiej pomyśl o tym, jak wiele mocy się w nim kryje. - uśmiechnął się dobrodusznie wyciągając dłoń w kierunku gryzonia. Ten spojrzał na niego lękliwie, a czujny nos dokładnie analizował zapach, jaki Harold wydzielał. W końcu szczur przydreptał do niego i z dziwnym wdziękiem usiadł koło nogi Lee.

    OdpowiedzUsuń
  41. - Zaczniemy już teraz. - stwierdził ponownie sięgając pod bar. Wyłożył na kontuar kawałek papieru, spodek, stalówkę i mały nożyk. Naciął sobie kciuk i wycisnął kilka kropelek krwi na spodek. - Choć szybko, zanim zakrzepnie. - Kazał wsuwając palec do ust.

    OdpowiedzUsuń
  42. — Z moją wagą w porządku! — Poklepał się po płaskim brzuchu z zadowoleniem i zapodał jej jedną ze szklanek z sokiem. Wziąwszy własną, upił spory łyk i spojrzał w stronę okna, za którym zanosiło się na ulewę z piorunami. — Hm, w taką pogodę nie ma sensu się nigdzie wybierać, a rozniecać płonienie tu, w mieszkaniu, to trochę psychoza, nie uważasz? — Posłał jej uśmiech z nad szklanki. Nie odstawiając jej wcale na stół, skierował się w stronę Ignis i usiadł tuż obok tak, że stykali się ramionami. — A tak w ogóle… masz racje, co ty byś beze mnie zrobiła? — zażartował z błyskiem w oku, spodziewając się jakiegoś uderzenia z łokcia.

    OdpowiedzUsuń